To był dla mnie dobry rok. Żegnam go
z radością i z żalem. No, chyba, że sprawdzi się teoria o 7 tłustych latach, które następują po 7 chudych. Bo poprzednio raczej tłusto nie było, więc może to dopiero początek?
2011 był dobry, bo:
1. Wychodzę z niego praktycznie bez długów, co, biorąc pod uwagę dość znaczne inwestycje i wesele córki, graniczy niemal z cudem.
2. Mam dobre perspektywy zawodowe i wreszcie skrystalizowany zespół muzyków, grających z pasją i satysfakcją właśnie ten gatunek muzyki. Kto nie był wczoraj w Kurantach, niech żałuje! Muzycznie to był
w kilku utworach... odlot?
3. Już nie muszę polegać na kilku miejscach, w których występowałem regularnie, zarabiając dzięki uprzejmości Witka, Gienka... Zapraszają mnie ci, którzy chcą słuchać Orkisza, a jest takich coraz więcej.
W 2005 roku wróciłem do koncertowania, po długiej przerwie. Dobiłem się spowrotem dobrej pozycji na rynku koncertowym. Po 7 latach.
4. Nagraliśmy i wydaliśmy znakomitą płytę, która znajduje się dokładnie w nurcie tego, co – nieco na wyrost, bez pokrycia – głosiłem wcześniej, że mianowicie chcę swoją muzyką koić, zachwycać, pocieszać i uspokajać.
CD „Dla Ciebie, Słońce” jest właśnie taka. No i... są pomysły na kolejne krążki.
5. Różne znaki na niebie i ziemi pokazują, że wreszcie zaczęła rosnąć moja wartość na rynku muzycznym w Polsce: płyty się sprzedają, piosenki zaczynają być grane w różnych rozgłośniach radiowych. Rankingi i portale pokazują, że w internecie należę do najbardziej rozpoznawalnych i lubianych przedstawicieli gatunku „poezja śpiewana”. Ot, choćby dziś wszedłem na www.last.fm. Towarzystwo: Muracki, Opania, Czyżykiewicz, Sikorowski, Wojnowska. Słuchalność – jedna z lepszych, słuchacze – ludzie młodzi. Czego chcieć więcej?
6. Moja strona się Wam podoba i wchodzicie na nią coraz częściej. Milion wejść odnotowałem i triumfalnie ogłosiłem 20 listopada, a dziś, po 40 dniach, jest ponad 1080 tys. wejść, czyli średnia, jak łatwo obliczyć wychodzi po 2000 wejść na dzień.
To jakiś obłęd...
Zespół tak popularny i uwielbiany jak SDM ma na swojej stronie tych wejść 600-800 dziennie. Wnoszę z tego, że lubicie nie tylko mnie słuchać, ale i czytać...
Pewnie mógłbym pisać częściej, może nawet codziennie, ale nie chcę się zamienić w automat, nie chcę temu poświęcać za dużo czasu, no i nie chcę zejść na poziom codziennych pyskówek internautów. Założyłem sobie, że będę tu pisał felietony mniej więcej raz na tydzień i tego się trzymam. W 2010 roku opublikowałem tu 62 felietony, w tym roku 66, a zatem znajdujecie tutaj nowości mniej więcej co 6 dni. Mogę spróbować pisać trochę częściej, zwłaszcza, że Państwo mnie do tego bardzo ładnie zachęcacie, ale przy okazji trochę Wami potrząsnę: o wiele za rzadko dostaję od Was ciekawe listy, dużo rzadziej niż bym chciał.
Zatem umowa: Wy częściej piszecie do mnie na e-mail podany w zakładce „Kontakt”, a ja częściej na stronie... Stoi?
7. Zdrowie... hm. W styczniu skończę 57 lat. Nie miałem jeszcze zawału, ani wylewu, mam cukier i cholesterol w normie... Że nadciśnienie, że początki miażdżycy? Spoko.... No przecież coś musi być, prawda? Ostatnio mi lekarz powiedział: pan schudnie, to nadciśnienie się cofnie, a może i dawna kondycja wróci?
Nic, tylko mu wierzyć, alleluja i do przodu!
Czego i Wam życzę.
* * *
Każdy z Was powinien zrobić sobie taki pozytywny bilans własnych "aktywów", które pozwolą z optymizmem spojrzeć w nowy rok, a wtedy nie straszny będzie nam ani kryzys, ani ... koniec świata!
Ale gdybym chciał wymienić rzeczy, które mnie dołują, też by się tego nazbierało niemało...
Nie. Lepiej nie!!
Paweł Orkisz
Kraków, 31 grudnia 2011
na fotografiach zdjęcia z naszej rodzinnej wigilii (moja choinka od pasa w górę oraz dwie szczęśliwe, nowe rodziny :-))
foto obok: Marek Sendek
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009