Zwykle nie zajmuję sie polityką, ale jest jeden wyjątek: katastrofa smoleńska. Są takie sprawy w życiu społeczności, w której żyjemy, obok których nie wolno przejść obojętnie.
Wysłuchałem posiedzenia sejmowych komisji i poznałem raport zespołu pracującego pod kierunkiem p. Millera.
- Jacy źli, brzydcy, niegrzeczni są ci Rosjanie, bo tego nam nie dostarczyli, a tamtego nie przekazali! A my byśmy chcieli się pobawić tymi zabaweczkami i na końcu pokazać paluszkiem na Wschód i krzyknąć: - to Iwanek!!!
Bezradne ujadanie!
Szanuję poświęcenie ludzi pracujących wokół tej katastrofy, ale rząd polski rozgrywa tę sprawę w sposób tak nieporadny, że to mnie, obywatelowi, po prostu uwłacza.
Po pierwsze – nie wolno było całego śledztwa oddawać w ręce Rosjan (pisałem o tym – Szok, 6 maja 2010). Należało wysłać tam swoich śledczych, zabezpieczyć teren, zabrać każdy kawałek samolotu, każdy skrawek ubrania, ładunku i, przepraszam, ciał poległych. Przeprowadzić wszystkie możliwe badania, tak jak się robi badania archeologiczne, próbki gruntu, roślinności, badania powietrza… Mielibyśmy w ręku komplet materiałów i możliwość potwierdzania lub odrzucania wszystkich hipotez. Tu jest ogromna osobista wina Donalda Tuska i jego bezpośredniego zaplecza. To on, w rozmowie z Putinem, uzgodnił na miejscu katastrofy tak niekorzystne warunki współpracy.
Po drugie – jeśli się na początku coś przeoczyło, należało później, jeszcze w maju, uświadomić Rosjanom, że w ich interesie jest oddanie nam wszystkich dowodów i materiałów ze śledztwa, oraz wzięcie na siebie części winy, za złe naprowadzanie samolotu. Wrzód należy przeciąć od razu i jak najszybciej oczyścić ranę. To nie zostało zrobione.
Co teraz? – O wiele bardziej prawdopodobny wydaje nam się zwykły wielu fatalnych okoliczności niż zamach. Szkoda jednak, żetakiej najgorszej możliwości nie możemy racjonalnie wykluczyć. Nie posiadamy dowodów, nie mamy czarnych skrzynek, nie pobraliśmy próbek gruntu, ani powietrza... Będziemy więc grzęznąć w błocie wzajemnych oskarżeń i pretensji. Między naszymi narodami i między nami, Polakami.
Moja rada: podnieść dumnie głowę, uznać swoje błędy. Na razie przyjmijmy raport w takim ujęciu, jak zaproponował płk. Edmund Klich: jest wiele przyczyn tej niewiarygodnej katastrofy, z których część leży po stronie polskiej, część po rosyjskiej.
Na tym sprawę zamykamy. Jeśli kiedykolwiek wyjdą na jaw jakieś nowe szczegóły, będziemy się im przyglądać. Z Rosjanami na ten temat więcej nie dyskutować, nie ujadać, nie skamleć. Nie wracamy do sprawy.
Za to w Polsce – rozliczamy winnych zaniedbań przed lotem i po katastrofie. W pierwszym rzędzie samego Donalda Tuska, któremu nie wolno było podejmować decyzji, które odbierają sens jakiemukolwiek polskiemu śledztwu. Nawet jeśli podejmował je będąc w szoku, powinien następnego dnia do tego się przyznać i sprawę odkręcić.
Jeśli nie zrobi tego sama PO, to zrobią to wyborcy jesienią, w wyborach parlamentarnych.
Natknąłem się w internecie na ciekawy post.
Jan C. pisze: -Nawet jakby Tuskowi udało się rozegrać katastrofę jako wydarzenie polityczne, sprowadzić sprawę do rozgrywki z PiS-em, co przez długi czas było robione, to nigdy metodami politycznymi nie da się oszukać, czy zaspokoić roszczeń rodzin ofiar, a z rodzinami ofiar jest już cała Polska.
Choć rzadko, to i zdrada może być do wybaczenia, mogą być i kłamstwa, i różne przestępstwa, jeżeli rządzący rokują dalsze dobre wykonywanie swojej roli dla dobra Narodu, ale jedno jest niewybaczalne – FRAJERSTWO.
A Putin pokazał światu, że Tusk to frajer, to chłopaczek, który może starszym po piwo latać...
W ogóle cały felieton Ziemkiewicza w "Rzeczpospolitej" jest uroczo złośliwy... ( czytaj )
* * *
(dopisane 20.01.11)
Czemu mnie cieszy ta złośliwość? - Bo drażni mnie zadowolona mina Komorowskiego i Tuska w całej tej sprawie. Zachowanie polskich polityków wobec Rosji i wobec historii przy tej katastrofie obraża nas wszystkich, wystawia nam najgorsze świadectwo na arenie międzynarodowej. Gdyby w ten sposób kierowali nami dowódcy podczas wojny, pozagryzalibyśmy się wzajemnie.
Czy my wszyscy naprawdę jesteśmy tak prymitywni i głupi, jakich mamy polityków?
Czy nie ma sposobu, żeby do polityki, lokalnej i centralnej, wchodzili ludzie z jakim takim pojęciem o odpowiedzialności i honorze?
* * *
Swoją drogą, Rosjanie w tej sprawie wyglądają też trochę tak, jak ten niedźwiedź...
Kraków, 18 stycznia 2011
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009