Słowo Boże we współczesnym świecie

Bóg jest Miłością, a Jezus Słowem Bożym, skierowanym do nas.
Słowo Boże jest obecne również dziś, wśród nas: Pismo Święte, posługa Kościoła, prawdy wiary, wartości chrześcijańskie, ludzie Kościoła, a wreszcie Jezus Eucharystyczny, obecny podczas każdej Mszy Świętej i w każdym  tabernakulum.

Jakie są losy Słowa Bożego we współczesnym świecie?
Czy nie jest tak, że każdego dnia wydawany jest na Nie wyrok,
spogląda z bezradnością na swoją "matkę",
ktoś mu pomaga nieść krzyż,
a inni wbijają gwoździe i odzierają z szat?
***

Stacja I - Jezus przed Piłatem
Słowo Boże przed sądem Piłatów


Słowo Boże staje i dziś przed sądem.

Przed osądem polityków, filozofów, teologów, sędziów,
instytucji finansowych, mediów, agencji PR-owskich,
speców od promocji i reklamy, kreatorów mody i postaw.
To do nas wszystkich mówi: „Królestwo moje nie jest z tego, Waszego, świata”. 

Ale i tak sądzimy Go:
za „nie zabijaj”
za „nie cudzołóż”
za „nie kradnij”
za „niech Wasza mowa będzie: tak, lub nie”

Bo mamy swoje interesy, grupy nacisku,

partie, firmy, prezesów, rady nadzorcze,
premie, produkty, stawki, budżety. 
Słowo Boże im przeszkadza. I nam niekiedy także przeszkadza.
Słowo Boże zostało skazane na śmierć.

Czy również ja skazałem Słowo Boże na śmierć?

*** 

Stacja II - Jezus bierze krzyż na ramiona
Dwie perspektywy ludzkich dzieł

Słowo Najwyższego staje naprzeciw krzyża.
Naprzeciw tego, co człowiek zrobił z drzewem.

Z pięknego, kwitnącego, pełnego soków i pędu do życia, zieleniącego się drzewa 
człowiek zrobił dwie grube, proste belki i ułożył je w krzyż.  

Człowiek widzi tu i teraz.
Nie pamięta, co było wczoraj, nie wie, co będzie jutro.

To Bóg sprawia, że dwie proste, drewniane belki z zabitego przez człowieka drzewa,
- tworzące przeklęty przez ludzi krzyż -
stały się nową rzeczywistością, znakiem miejsca i miejscem,
na którym dokonało się Zbawienie świata.

Tak się dzieje z każdym dziełem naszych rąk.
Nic ono nie znaczy, przeminie, stanie się marnością,
jeśli nie weźmie go w swoje dłonie, albo na swe ramiona Bóg. 

Tylko dzięki Jego łasce, w Jego perspektywie, nasze dzieła mogą nabrać nowego znaczenia,
mogą stać się szczęśliwe, błogosławione. 

Czy swoje dzieła oddajemy Jemu?
***


Stacja III - Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Słowo Boże upada w nas po raz pierwszy

Kiedy tracimy Boga z oczu po raz pierwszy?
Zazwyczaj przez zwyczajną lekkomyślność, beztroskę, chęć zabawy, ciekawość... 

A wokół nas tylu ludzi, firm, agencji, lokali... działa wyłącznie po to, żeby nam tę możliwość ułatwić.
Młody człowiek łatwo wpada w sidła tej całej sfery rozrywki.
Przekracza próg zabawy dość obojętnie, nawet bez bardzo złej woli,
czasem w naśladowaniu starszych, albo w odruchu buntu.

Czy mamy świadomość jak bardzo niszczy,
kiereszuje nas samych
ten pierwszy upadek?

Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że wielu z nas NIGDY się z niego nie podniesie,
nie odetnie od brudu i zła, nie wyzwoli z nałogu?

Słowo Boże próbuje w nas wytrwać, ale...

jeszcze nie raz go opuścimy, obrazimy, wyprzemy się,
skażemy na śmierć i własnoręcznie wykonamy wyrok.
***

Stacja IV - Jezus spotyka swoją Matkę
Szlachetność Duszy idzie z nami

Dobro i Miłość ma także w każdym z nas jakąś "matkę". 
Kogoś ważnego, niezastąpionego, kto nas uczył co dobre a co złe, pokazywał nam świat, jego piękno i szlachetność,
kto w nas wierzył, na nas postawił.

Jaki to wstyd...,
jaki straszny wstyd, kiedy ktoś taki jest świadkiem naszego upadku.
Patrzy i nie rozumie dlaczego tyle jego wysiłków obraca się w proch, na marne.
Czy każdy, kto staje się "matką", musi przygotować swoje serce na tak straszne cierpienie?

Maryja towarzyszyła Jezusowi,
ale i nam towarzyszą nasze "matki": nauczyciele, rodzice, opiekunowie. 
Czasem osobiście, a czasem tylko duchem, mamy świadomość, że idą z nami.
Zawsze idzie z nami nie tylko nasza własna słabość, grzech, ale i nasza czystość, niewinność.

Zawsze w Tobie będzie nie tylko grzech, zdolność do rzeczy najgorszych, ale i Czystość Niepokalana, Szlachetność Duszy.
Idzie z nami i patrzy, co robimy ze Słowem Bożym zapisanym w nas najgłębiej.
Z Jej umiłowanym, jedynym Synem.

***

Stacja V - Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi 
A krzyże takie ciężkie

Czy zazdrościłeś kiedyś Cyrenejczykowi?

Czy może być większy splendor, zaszczyt, łaska wyświadczona przez Boga człowiekowi, niż pozwolić sobie pomóc?
Kiedy człowiek może poczuć się bardziej uhonorowany, niż wtedy kiedy Bóg zaprasza go do współpracy?
Cyrenejczyk został obdarowany ponad jego własne wyobrażenie. 

My możemy podjąć się roli Cyrenejczyka całkiem świadomie.
Przecież tak często dostrzegamy jak Słowo Boże w drugim człowieku chwieje się i słabnie,
jak dobro w nim ledwo się tli.
Wystarczyłoby niekiedy uśmiechnąć się, coś szepnąć,
podać rękę, oddać coś nam niepotrzebnego, podarować chwilę.

Każdego dnia tylu ludzi prosi Boga:
- Panie, już nie mogę, już nie dam rady dłużej nieść swojego krzyża. Przyślij mi jakiegoś Cyrenejczyka.

A Szymonów tak niewielu.
A krzyże takie różne i takie ciężkie. 
***

Stacja VI - Weronika ociera Twarz Jezusowi
Być obrazem Boga

Żeby być obrazem Boga, można bać się tłumu, żołnierzy, arcykapłanów. Można się bać, wstydzić, czerwienić.
Trzeba mieć w sobie jednak przede wszystkim, na pierwszym planie miłosierdzie i współczucie.  
Jak to się dzieje, że to wszystko miała Weronika, o której w innych miejscach Pismo Święte milczy?
Zapewne skromna dziewczyna, albo prosta, zwykła kobieta.  

Tak, Ojcze. Zakryłeś te rzeczy przed bogatymi i uczonymi w piśmie,
a objawiłeś je prostym, zwykłym ludziom.

Cóż by to był za Bóg Miłosierny, gdyby pozwolił się odkrywać tylko najmądrzejszym,
najinteligentniejszym, najładniejszym, najbogatszym... Oni i tak już są wyróżnieni.
A cierpiący, upośledzeni?
Czy ich Stwórca skazał na gorsze, ostatnie miejsca w Królestwie Niebieskim?
Nie.
Oni – dzięki niepojętej Bożej Sprawiedliwości i Mądrości – mogą nawet czuć się predestynowani do większej chwały

Naprawdę. 

Żeby wejść do Królestwa Niebieskiego trzeba jedynie kochać i aż kochać.

To potrafią nawet dzieci, nawet odarci ze wszystkiego, niepełnosprawni umysłowo, umierający.  
Nawet ja.
Czy jednak jestem obrazem Boga?

Czy zatrzymałem w sobie Twarz Boga, jak Weronika drogocenną chustę?
***

Stacja VII - Jezus upada po raz drugi
Kolejne upadki Słowa Bożego w nas - Rozsiewanie zła

Pierwszy upadek Słowa Bożego w człowieku szkodzi jemu samemu. 
Ja sam borykam się ze skutkami swojego pierwszego razu.

Natomiast świadome i celowe, przemyślane i przemyślne szkodzenie Słowu Boga w świecie to jest szkodzenie innym.
Rozsiewanie zła, burzenie porządku, deptanie dobra. 

Takiego zła już nie naprawię, nie pozbieram wszystkich tych kamieni, które rozrzuciłem, nie powyrywam tych chwastów, które posiałem, nie pozbieram wszystkich tych okruchów głupoty, słów wypowiedzianych w złości i gniewie.

One rozbiegły się po świecie i nikt z ludzi ich już nie pozbiera. 
Ile zabiłem nadziei?
Ile wydałem niesprawiedliwych wyroków?
Ilu łzom i rozpaczom jestem winien?

W ilu ludziach zraniłem Słowo Boga, Odwieczną Miłość do nas?
***


Stacja VIII - Jezus pociesza płaczące niewiasty
Jeśli podepczesz Słowo Boże w swoim sercu...

Płaczcie, płaczcie...
- nad waszymi politykami, którzy sprzedają pustkę, wsłuchani w najdrobniejszy pomruk elektoratu
- nad waszymi koteriami i klikami, w których nie prawda, nie życie i nie praca są w cenie, lecz liczą się lizusostwo i własny interes
- nad waszymi chytrymi dziennikarzami, chciwymi przedsiębiorcami, obojętnymi lekarzami i nauczycielami
- nad młodzieżą, która woli burzyć niż budować.
Jest dużo powodów do płaczu.

Wzrusza nas krzywda niewinnych, bezbronnych, bezradnych.
Porusza nas cierpienie.
Nie rozumiemy, że jest ono jedynym sprawdzianem godności ludzkiej.
Tylko ono daje nam szansę, żeby udowodnić, że jest w nas odwaga, męstwo, cierpliwość, gotowość do pracy i poświęceń.
Że jest we mnie miłość, łagodność, zaufanie, nadzieja, wiara... i są o wiele, wiele większe niz moje wady. 

Chyba już ostatni apel Jezusa:

- „Nie roztkliwiajcie się nad moim losem, nad rozlaną miłością.
  Ja cały jestem Miłością.
  Jeśli ty, człowieku, podepczesz mnie w swoim sercu, mnie nie ubędzie miłości,

  lecz straszny będzie Twój los. 

Jeśli ty, Pawle..., podepczesz mnie w swoim sercu, mnie nie ubędzie miłości,
lecz straszny będzie Twój los.” 
 ***


Stacja IX - Jezus upada trzeci raz
Ostatni upadek człowieka

Kiedy umiera ktoś, kto dawno wyparł się Boga, po wielekroć zaprzeczył dobru i miłości…
w jego sercu cały ocean złości, żalu, nienawiści do siebie i świata.
Jeszcze tylko straszny finał, bo...
jaka może być puenta, gdy w sercu człowieka Słowo Boże po stokroć zostało skazane na śmierć?

A jednak puenta może być piękna. 
Ostatni upadek jest tajemnicą Boga i człowieka. 
Tu obowiązuje inna logika, logika wieczności, logika miłości.
W nieskończoności inne są prawa, inaczej biegnie czas.

Miłość jest jak olśnienie, jak nagłe rozwiązanie dręczącego problemu, 
jak wybuch, który wszystko zmienia,
jak przejście na inny wymiar. 
To dlatego finał, puenta każdego z nas może być piękna.

Miłość w świecie jest bita, lżona, udręczona do nieprzytomności, chwieje się, upada…, ale idzie, trwa.

Bywa, że zmieni czyjeś serce.
Idzie razem z nim do końca i czeka, czy w jakimś odruchu to serce nie wybuchnie, nie przejdzie w inny wymiar. 
Ostatni upadek człowieka pozostanie tajemnicą Boga.

***

Stacja X - Jezus z szat obnażony
Gdzie staniesz jutro?

Tak łatwo odrzeć Słowo Boga z powagi i mocy.

Tak łatwo uderzyć w dobro i miłość.
Nie broni się.  

Nikt Go nie zasłonił.
Nie było gestu Weroniki, Szymona, Marii Magdaleny, Jana, uczniów, nawet Matki. 
Stali skamieniali. 

Wiesz dlaczego?
Bo może to jest miejsce dla Ciebie.
Może w tej całej drodze krzyżowej to jedno miejsce Bóg zostawił dla Ciebie?
To Ty masz stanąć przed Nim i zasłonić Jego skrwawioną nagość
przed wzrokiem oprawców, złośliwców i gawiedzi.

Gdzie, w jakim miejscu stoisz dzisiaj?  
Gdzie staniesz jutro?

***

Stacja XI - Jezus przybity do krzyża
Ból sączącej się nienawiści

Wzięli do ręki młotek obelg i zniewag.
I biją.
Z wprawą. 

Pełno takich wokół.
Jeden napisał książkę,
inny wygłosił referat.
Trzeci zabrał głos w dyskusji, czwarty skomentował.

Słowo Boże jest zalewane falą złości, drwin, pogardy.
Odczuwa się fizyczną wrogość, niemal przemoc.
Ból wbijanego gwoździa.
Sączącej się nienawiści.

Podważamy sens przykazań - czasem tylko jednego.
Pokazujemy palcem grzechy innych,
a już z największą rozkoszą grzechy ludzi Kościoła.

Nie rozumiemy, że Kościół to dom.
Jego dom, bo On chciał mieć TUTAJ swój dom.
Tutaj, na tej wcale nie idealnej Ziemi.
Nie rozumiemy, że miłość to Obecność.

Dom nigdy nie jest idealny, ale… każdy z nas ma być dla kogoś domem.

Czy dlatego znienawidziliśmy Słowo Boże, bo nie potrafimy być domem?
Czy dlatego wbijamy gwoździe w Jego Ciało, bo nienawidzimy siebie i swojej ograniczoności?  
***


Stacja XII - Jezus umiera na krzyżu
Tak, Panie, bądź wola Twoja

Słowo Boże jest rozpięte na dziele ludzkich rąk i ludzkiego umysłu.

Urągają mu najbardziej ci, którym tak łatwo przychodzi
przeklinać, złorzeczyć, grzeszyć
 i zdradzać. 

Tyle razy urągałem ci także ja, o Panie.

- Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią.

Panie, tak bardzo mi wstyd.
Jak mam teraz żyć z tym wszystkim?

- Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, dziś jeszcze będziesz ze mną w raju.

Do Ciebie się uciekamy, o Maryjo, któraś współcierpiała.

- Niewiasto, oto Syn Twój.
- Oto Matka Twoja.


Żyjemy w dość bezpiecznym świecie, ale… jak długo?
A jeśli zaczną się prześladowania?
Śmierć za wiarę? Tortury? Epidenia się rozszerzy?

A jeśli, Boże, zechcesz odebrać mi wszystko
i zobaczyć mnie samotnego, opuszczonego, śmiertelnie chorego?
Jeśli zabierzesz mi dzieci, bliskich, pozycję, dom?
Czy będę potrafił pójść pod okrutny, niesprawiedliwy sąd,
na ubiczowanie, na moją własną drogę krzyżową

razem z moją miłością do Ciebie?

Tak, Panie, bądź wola Twoja.
Amen.
 
Amen, Panie.

- Wykonało się.  
*** 



Stacja XIII - Ciało Jezusa zdjęte z krzyża

Ciemność w Tobie i we mnie.

W człowieku jest ciemność.

Bóg-Światłość wysłał do nas, ludzi każdego czasu,
swoje Słowo.

Narodził się Człowiek, Jezus mu było na imię.
Pozwolił się ukrzyżować.
Żeby człowiek zrozumiał, że jak wielkie w nim samym jest zło.
Żeby dostrzegł, że w każdym srodowisku, kraju, na każdym kontynencie i w każdym czasie...
Dobro jest niszczone, lżone, zabijane.
Tacy jesteśmy.


Ale także, żebym zrozumiał, że jestem dzieckiem Miłości, że noszę w sobie Jej obraz, Jej okruch.
Że mam Ją w sobie rozwijać.  

Słowo Boże wydaje się martwe, kiedy przyglądasz mu się chłodnym rozumem,
przymierzasz do niego naszą współczesną logikę.
A jednak Ono zmartwychwstanie,
bo niemożliwe jest, aby ciemność zapanowała nad Nim.

Ale co MY zrobimy z ciemnością,
która jest w tobie i we mnie? 
***

Stacja XIV - Ciało Jezusa złożone do grobu.
Piękne katedry

Zbudowaliśmy piękne katedry - w Kolonii, Wiedniu, Pradze.
Nie, nie stoją one puste,
każdego dnia tłoczą się tam zwiedzający, ale…
prawie nikt w nich nie przyklęka,
nikt nie czyni znaku krzyża,
prawie nikt nie udziela, ani nie przyjmuje sakramentów.
Tak wygląda współczesny grób Słowa Bożego.  

We francuskich szpitalach, gdzie każdego dnia umierają i zdrowieją ludzie -
zabroniono wieszać symbole religijne.
W wsielu szkołach, gdzie dzieci uczą się świata i prawdy -
zabroniono mówić o Bogu.
W europejskich urzędach gdzie decydują o losach tysięcy ludzi -
przyznanie się do Jezusa równoznaczne jest z wilczym biletem.
Taki jest współczesny grób Słowa Bożego. 

W rodzinach zapominamy co to miłość,
w związkach nie chcemy dawać miłości, szukamy podniet,
w pracy nie chcemy słyszeć o miłości, pracujemy dla zysku.

Nasza „miłość”
nie
-jedyna jest,
nie-cierpliwa jest,
często szuka poklasku,
unosi się gniewem,
nie współweseli się z prawdą,
nie wszystko zniesie,
nie wszystko przetrzyma,
nie wszystkiemu ufa,
raczej w niczym nie pokłada nadziei,
i szybko się kończy. 

Słowo Boże złożyliśmy do grobu.
***

Zakończenie

Panie, do kogóż pójdziemy?
Ty masz słowa życia wiecznego.  

Co sprawia, że moje życie nabiera sensu, mimo moich przeklętych wad?
- Miłość. Cierpliwa jest.

Co sprawia, że każdego dnia mogę się szczerze uśmiechać do ludzi?
- Miłość. Każdemu ufa.

Co sprawia, że to wszystko z czym zmagam się każdego dnia i zmagałem się przez tyle lat, staje się logiczne, poukładane, z czegoś wynika, ku czemuś dąży?
- Miłość. Która wszystkiemu wierzy. 

Co sprawia, że piękno mnie cieszy, a nie drażni,
że dobro jest skarbem, a nie naiwnością,
że słabość staje się cenna, a nie przeklęta?
- Miłość. Jedyna jest.

Co sprawia, że świat jest tak piękny, że aż zapiera dech?
- Miłość. 

* * *

(Karol Wojtyła – fragment „Pieśń o Bogu ukrytym” )

Miłość mi wszystko wyjaśniła,
miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.

A, że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale jest wiele z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.
 
Więc w takiej ciszy ukryty ja - liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną

(pieśń uwielbienia)