Wielu z Was pyta: - Nie brak Ci śpiewania? Może byś zamieścił jakiś aktualny koncert w sieci?
Jeszcze chyba nie potrzebuję. Nie muszę. Ja już naprawdę dużo w moich pieśniach powiedziałem, a gram i śpiewam klimaty wiecznie aktualne. Nie chcę pędzić za tym co dzisiaj jest ważne, a jutro się zdezaktualizuje. Nie komentuję na razie ograniczeń wynikąjących z nakazów ostrożności, epidemii, konieczności spędzania czasu w domu.
Nie mam takiej potrzeby... Pewnie nie odczułem jeszcze, żeby mi się świat, mój świat zawalił. Koronawirus mojego świata nie przewrócił i chyba nie przewróci.
Może jestem za stary, a może wystarczająco niezależny?
Owszem, widzę takie scenariusze, które mogą mnie bardzo zaboleć. Jestem przecież w grupie ryzyka, mam choroby współistniejące, jak to się teraz ładnie określa.
Bardzo boli mnie rozłąka z wnukami, zwłaszcza że troje z nich mieszka na Łotwie. Z tymi, które są w Krakowie też przecież się nie widuję, najwyżej z odległości 2 metrów...
Trudno, niech się dzieje wola Nieba.
Mój świat zbudowany jest na Miłości, na Wierze i Nadziei.
Niezależnie od chorób i warunków zewnętrznych można także w czasach pandemii kochać, wierzyć i mieć nadzieję. A może teraz właśnie jest łatwiej?
Bo rodzice spędzają ten czas z dziećmi, małżeństwa są razem. Mniej rzeczy nas rozprasza. Mamy czas dla siebie! To ogromna szansa. Nie zmarnujcie jej.
Czy jednak nie brakuje mi koncertów? - Ależ tak! Bardzo.
Brakuje mi kontaktu z publicznością.
Brakuje mi możliwości podpowiadania Wam, gdzie trzeba "szukać w kwiatach, szukać w śmieciach" (LC).
Tworzycie taką piękną atmosferę, jesteście tacy otwarci, chłonni. Czasem nawet bardziej otwarci w mniejszych miejscowościach, takich jak Kietrz. Na poniższym zdjęciu, gdzie przedstawiona jest data, widać że z tym koncertem zdążyliśmy tuż przed wprowadzeniem zakazu zgromadzeń.
Pamiętam ten dzień: cisza, spokój, słoneczko świeciło, mieliśmy dużo czasu, przyjechaliśmy kilka godzin wcześniej. Wybraliśmy się więc na obiad do restauracji p. Barbary Boguckiej przy Rynku, potem na spacer. Cudne miasteczko. Pięknieją nam polskie peryferia, ludzie w nich coraz bogatsi, chyba spokojniejsi o swoją przyszłość. Pięknieją drogi lokalne, ryneczki, kamieniczki...
Sala była ładnie, bardzo oryginalnie przystrojona, karnawałowo, czemu się nie dziwiliśmy, bo przecież graliśmy w Dzień Kobiet "Najpiękniejsze ballady". Serdeczni, nawet wyjątkowo serdeczni gospodarze: dyrektor Wiesław Janicki, akustyk, filmujący i fotografujący nas Piotr Wołoszyn.
Wiecie co mi się nie podobało? Wtedy - nic. Wszystko super. Zachwycony byłem i publicznością i nastrojem, jaki sami stwarzaliśmy.
Tylko ta moja figura. No, niestety.
Niby są tysiące diet, ale zrzucić kilkanaście kilogramów jest cholernie trudno. Próbuję, próbuję, odnoszę niby jakieś niewielkie sukcesy... i znowu, przy najmniejszym odstępstwie od dyscypliny, wszystko wraca do stanu poprzedniego.
Ale jeśli martwię się własnym wyglądem, to... primo, nie mam większych zmartwień, secundo, może to jest pierwszy krok do trwałej zmiany. Oby!
Zespół gra jak z nut, trzeba zatem po koncercie ładnie każdemu podziękować.
Najgłębszy ukłon i podziękowania należą się z pewnością organizatorom wydarzenia, władzom miasta, reprezentowanym przez dyr. Janickiego i publiczności.
Nie tylko tam, w Kietrzu, ale wszędzie gdzie jesteście. To dla Was gramy.
A że gramy również dla siebie, tym jesteśmy szczęśliwsi... :-)))))))
Ach, jeszcze p. Piotrowi Wołoszynowi, który obdarował nas swoimi zdjęciami, całość sfilmował i filmik nam podesłał.
Do zobaczenia na koncertach!
Wkrótce. :-)))
Paweł Orkisz
2 kwietnia 2020
foto: P. Wołoszyn
Poprzedni artykuł
rok 2020, rok 2019, rok 2018, rok 2017, rok 2016, rok 2015,
rok 2014,rok 2013, rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009