Cholera mnie bierze, kiedy myślę o zbliżających się wyborach. Zamiast poważnej dyskusji o Polsce, są one zdominowane przez nasze lęki i obsesje tkwiące w nas samych. Wybieramy na podstawie tego, co w nas drzemie i nie pozwala spokojnie spojrzeć w lustro!
Stara moja piosenka, a - niech to jasny gwint! - aktualna do bólu!
NA KARUZELI
W naszym ogródku na karuzeli
bawią się dzieci duże.
Czasem któremuś coś do łba strzeli,
kiedy pojeździ dłużej.
A wtedy krzyczeć głośno zaczyna,
albo z wyrzutem spogląda
na migające w oczach kolory,
na Tego, co świat urządza.
ref.: Jacy my wszyscy jesteśmy żadni,
jakby nijacy.
I czegoś ciągle nam w życiu brak,
albo na tacy...
Nad naszym morzem lepią na plaży,
zamki bez drzwi i dachów,
mężczyźni z miną zdurniałych mędrców,
po uszy tkwiąc w tym piachu!
A gdyby jakaś zbyt śmiała fala
zabrać im mury chciała,
to się szeroką fosą odgrodzą,
straże postawią na wałach.
Co chwila jakiś spłoszony dziadek
„Pali się buda” – krzyczy.
Spite bydlaki śpią na peronach,
stary megafon skrzypi.
Po łąkach kwiatów brodzą panienki
z wiankiem na sprzedaż, na raty...
Łąka bagnista, więc i panienki
przyjdzie nam spisać na straty.
Don Kichot, młody - ciągle – poeta
plecie moralne androny,
a moralista z ambony rzuca
mniej poetyczne gromy.
Młodzież kręgosłup ma uszkodzony,
w starych tradycja ginie.
Dobra robota na akcje zeszła,
Czasem coś załka w kominie...
ref.: Jacy my wszyscy jesteśmy żadni...,
jakby nijacy.
I tylko coraz szybciej ubywa
życia na tacy.
* * *
PO, 18 czerwca 2010
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009