Dziwnymi drogami chodzi popularność artystów niszowych, takich jak ja.
Przyjeżdżam do do Radomia, gdzie chyba nigdy w życiu nie grałem i... tłumy ludzi. Organizatorzy byli zaskoczeni, bo chcieli mieć skromny koncert towarzyszący otwarciu wystawy "Rosja wielokulturowa", a okazało się, że chętnych do posłuchania pieśni Okudżawy i Wysockiego w moim wykonaniu nijak nie mogła pomieścić niewielka sala z ok. 60 krzesłami. Drugie tyle osób stało z tyłu i na schodkach, w korytarzu, a kto wie ilu jeszcze odeszło rozczarowanych brakiem miejsca?
Spóźniłem się zresztą na ten koncert jakieś 20 minut, więc chyba część widowni zniesmaczonej tym faktem opuściło klub "Łaźnia", w starej żydowskiej mykwie. Przepraszam, miałem w Krakowie stłuczkę w drodze do Radomia. Zabrało mi to na pewno ponad godzinę.
Najfajniejsze uczucie jest wtedy, kiedy artysta staje naprzeciwko takiej spragnionej jego sztuki widowni...
i czuje, że oni "należą do niego" przez te 1,5 godziny, że czekają na jego każdy gest i ruch, że oczekują czegoś niezwykłego. Wtedy rosną mu skrzydła, udaje mu się wydobyć każdy niuans, każdy szept, każdy odcień emocji. To się nazywa Sztuka.
To był naprawdę dobry koncert!
Albo Polanka Wielka, gmina niedaleko Oświęcimia.
90% widowni patrzy na mnie jak na jeża, obchodzi, obwąchuje... Nie wiedzą kto to Orkisz, czego tu u nas chce, dlaczego się uśmiecha, po co komu te ballady? Ale pozostałe 10% przyjechało tu z pobliskich miast i okolic, z Andrychowa, z Kęt, z Oświęcimia, specjalnie na mój koncert!
Szkoda, że tego nie wiedziałem. Inaczej bym się czuł, pewniej, spokojniej, może zaśpiewałbym coś innego, ładniejszego...
Miałem uczucie jakbym śpiewał do ściany, nie widziałem publiczności, która była oddalona o dobre 10 m, za murem ze świateł świecących mi w oczy...Oczywiście, ostatecznie ich "kupiłem", ale było ciężko, uff!
Dziwne też, że naprawdę fajne są imprezy firmowe, jeśli tylko organizator postara się przygotować dobrze salę i oddzielić czasowo koncert od posiłków. Ostatnie dwie imprezy firmowe, dla firm Sannort (prezes Stanisław Kuśmierz) i Pekao Faktoring (prezes Mirosław Jakowiecki) - sprawiły mi dużo przyjemności. Dziękuję!
Przypominam o koncercie pieśni Wysockiego, w Kurantach, w czwartek, 30.09 o godz. 19.30.
A potem dłuższa, prawie dwutygodniowa przerwa w koncertowaniu.
Będę pił dobre wino w Portugalii za Wasze zdrowie :-)
I jeszcze jedno: 14 października pokażę się w Warszawie w koncercie (obok m.in. A. Biedrzyńskiej - zob. Terminarz), mam nadzieję spotkać się z kilkoma z moich warszawskich przyjaciół!
Kraków, 27 września 2010
fotografie: Jerzy Klasa
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009