y15 Piotr Rogala
Piosenkę "Pociąg" grywałem nie raz. Z bardzo różnym skutkiem.
Niekiedy wzbudzała ona aplauz, wręcz szaleństwo na widowni, innym razem przechodziła zupełnie obok, jakby nietrafiona. Zastanawiałem się dlaczego i domysłów mam kilka, ale pewności żadnej, dlaczego tak się dzieje.

W latach 80. był to największy hit biesiadny grupy PASS, ze mną, Stefanem Błaszczyńskim i Wojtkiem Czemplikiem w składzie. Publiczność wstawała z miejsc i robiła pociąg... Wkładaliśmy do niej różne przerywniki, typu czardasz Montiego, albo Marsz Turecki Mozarta. Potem bywało różnie, ale bywały nawet takie moje solowe wykonania, że palce lizać. Ostatnio zagraliśmy ją na 40. Yapie w Łodzi i znowu piosenka "poszła się paść". Publiczność jej chyba "nie kupiła", ale ponieważ cały występ był znakomicie przyjęty, więc może powinienem napisać: została przyjęta chłodniej niż inne. A to dziwne, bo np. przy "Piosence z szabli" publiczność szalała, a w "Miasteczku" chyba wszyscy krzyczeli wcale niełatwy przecież refren. Tym razem nie pomogły nawet hity Joe Dassin'a i zespołu Weekend ("Ona tu jest i tańczy dla mnie").

Jak to więc jest z tym "Pociągiem"?
Biorąc pod uwagę same wartości tekstowe i muzyczne, to jest to średnio udany utwór, ani specjalnie wyrafinowany, ani prymitywny.

Piosenka opowiada o tym, że życie jest jak pociąg, który szybko mknie, dokądś, po coś, a my czujemy, że ono pędzi, że nam się wymyka z rąk, a wokół dzieje się mnóstwo różnych dziwnych rzeczy, z których niewiele, niestety, rozumiemy, ale pędzimy, wciąż dalej i dalej przed siebie. Metafora prościutka, ale przecież trafiona i sympatycznie rozwinięta. Jak się to dobrze rozbuja, to... fajnie buja. To nie jest na pewno piosenka do posłuchania, raczej do poskakania. Nie dla romantyków, raczej wspólna zabawa. A ludzie na naszych imprezach lubili się bawić...
Piosenka Rajdowa roku 1984, więc wstydzić się na pewno nie muszę.

Ale każdy "Pociąg" potrzebuje maszynisty. Kogoś, kto się tak rusza na scenie, że aż chce się podrygiwać wraz z nim. Stefan Błaszczyński w tej roli był niezastąpiony, taką rolę spełnia przecież także teraz, w Brathankach. Jego ruchy głową, jego czasem lekko dzikie spojrzenie... i publika szaleje. Może powinienem oprzeć ten nasz obecny  "pociąg" na Piotrku Bzowskim, na jego vis comica, na jego temperamencie.

Po drugie, "Pociąg" mi się lekko zdeazaktualizował, odrobinę się odrealnił. W latach 80. prawie każda dalsza podróż odbywała się pociągiem. Pociągi stukały miarowo, stukot kół najpierw drażnił, potem usypiał... I był symbolem niezmierzonej dali. A teraz? Dalekie podróże odbywamy samolotem, samochodami, czasem jachtem, albo rowerem, ale pociągiem? Rzadko. No więc teraz pociąg nie jest symbolem podróży w nieznane, raczej dojazdu do pracy, do sąsiedniego miasta, takiej zwyczajnej, codziennej tułaczki. Po kolejne - pociągi już coraz częściej... nie stukają. Szyny są inaczej łączone i ten stukot nie jest już taki charakterystyczny, głośny, namolny. Raczej jest to jakiś taki lekko odrealniony szum, drżenie, lekkie wstrząsy...


Starzy bywalcy Yapy mają do tej piosenki ogromny sentyment, młodzi pewnie ją inaczej rozumieją; to nie jest piosenka o ich życiu.
A ja? Coraz rzadziej ją gram, bo... ani pędzić donikąd - razem z tym pociągiem - mi się nie chce, ani przyznawać się do tego, że z tego życia niewiele rozumiem, mi już nie wypada. Bo to już mniej śmieszne, a bardziej tragiczne.

Jedno jest pewne, do takich miejsc jak łódzka Yapa, chce się wracać, żeby zmierzyć się z ciągle nową i żywiołowo, spontanicznie, bardzo emocjonalnie reagującą publicznością. Tegoroczny pobyt będziemy bardzo miło wspominać. Zagraliśmy Erotyk ląkowy, Balladę o nożu, Nie ma na świecie sprawiedliwości, Miasteczko, Zimę w Wierchomli, Pociąg, Balladę o nocy i Piosenkę z szabli.
Gościnnie grał z nami na basie Wojtek Sokołowski z Gdańska.
Dziękujemy.

y15 1

* * *
y15 4
Kraków, 19 marca 2015
foto: Piotr Rogala, Maciej Rubacha

Poprzedni artykuł
rok 2015, rok 2014,
rok 2013, rok 2012,  
rok 2011, rok 2010,
rok 2009