Mury w słońcu skąpane
wyblakłe grzyby
ludzkiej krwi i potu
na ścianach starości
ludzie z zapiekłym żalem do
strachu - wielkiej metafory socjalizmu

Pod tym asfaltem stłamszona
bezczelną głupotą naszych pokoleń
ziemia uczciwych łotrów i świętych
dyszy
ledwo

Już dość zniewag
dość upodlenia

Gdzie się podziali ci prawdziwi
niepokalani
rycerze bladych lic i śniade
służebnice piękna?
czy kiedykolwiek kołysała ich ziemia?
Nie wierzcie

To tylko piewcy dziejów
bajarze z sumieniami przeżartymi trądem
uklepali na pobojowisku
pomniki dla bestii
z trupim odorem hańby

Po nas też zostaną stalowe popiersia
literackie epopeje i gipsowe zadki
niech następni naiwni zakosztują ogłupienia
euforią wieszczów

A my w knajpach o wdzięcznej nazwie "Zacisze"
w zatłuszczonych pizzeriach i flakach na zimno
upatrzymy sobie wzniosłe cele
i nazwiemy je dobrem ludzkości

O, ziemio
biedna nasza ziemio
nie
my Ciebie nie odmienimy

Wykopiemy tylko miliardy równych
głębokich dołków i po kolei
zstępować będziemy bez słowa
bez gestu, bez sensu
bez gestu, bez sensu
bez

 

*) w zamierzeniu miał to być fragment większego poematu, pisanego w ten sposób, o stanie wojennym, widzianym "oczami" sprzętów, budynków, ulic, drzew...