Nie wiem, czy koledzy z branży mi uwierzą, ale od dawna, odkąd wróciłem do muzykowania - po okresie zainteresowania rynkiem kapitałowym - nie wykonuję żadnych telefonów zachęcających, nie wysyłam ofert, nikogo o nic nie proszę. Po prostu siedzę i czekam... na Wasze zaproszenia. 
Może powinienem dodać: poza przyjaciółmi na Mazurach, albo w Bieszczadach. Tam lubię zadzwonić, bo do nich tęsknię. Zwyczajnie.

A mój telefon od Was dzwoni. Kilka razy w miesiącu, nie częściej, ale dzwoni. A to z Iławy, a to z Poznania, albo z innej Łodzi. 
Bardzo się cieszę na takie rozmowy, jak np. dzisiaj z rana z Mufką, czyli Jaśkiem Błyszczakiem, albo wczoraj z Poznania, z Januszem Hellerem, kierownikiem klubu "Krąg". Jest okazja zapytać o zdrowie, przypomnieć sobie fajne chwile z przeszłości, nieraz odległej, kiedyśmy wszyscy byli ładni i młodzi.
A teraz ...
"...trzeba nauczyć się żyć z deszczem,
zwłaszcza że jesień w kalendarzach,
a do przetrwania zima jeszcze." (Don Kichota rozmowa z Szefem)
- jak śpiewał Grześ Bukała, a po nim Paweł Ruszkowski.
jesien swiatlo
Tak więc siedzę i czekam na Wasze zaproszenia.
Chętnie się z Wami spotkam, przyjadę, może nawet gdzieś daleko, może nawet na kilka dni w Wasze strony, bo lubię się włóczyć. Taki trochę Cygan siedzi we mnie, włóczykij. 

Próbowałem kiedyś innego sposobu na na życie. Wysyłałem oferty, dzwoniłem, ale za mało znany jestem ja i moje piosenki.
Kiedyś np. wynająłem w Gdańsku salę na 250 osób i zaprosiłem publiczność poprzez internet. Liczyłem na sukces, w końcu mieszkałem kiedyś w tym mieście, występowałem kilka razy na Bazunie, ale się nie udało. Na miesiąc przed koncertem odwołałem imprezę, żeby nie dopłacić do wynajmu sali i nagłośnienia.
Ot, taki ze mnie artysta mało znany, choć... no, powiedzmy to, może ciut zbyt śmiało... genialny. No, jestem przecież genialny, może geniuszem nie większym niż pinezka, albo kubek do kawy, ale niektóre piosenki są moje i NIE TYLKO MOJE. Niektóre są i Wasze.
Pokochaliście, albo polubiliście je na tyle, żeby wysłuchać ich wiele razy. Przechyły, Szabla, Miasteczko, Modlitwa żeglarska, Piosenka o zielonych oczach, Potrzebny mit, ballady kolędowe... - jest tego naprawdę dużo.

Jedno tylko chcę tu z żalem podkreślić, bo o tym ten felieton: jesteście rozproszeni.
Jesteście zbyt rozproszeni, żeby wypełnić jakąkolwiek dużą salę, w Gdańsku, Łodzi czy Bydgoszczy.
Ale jesteście rozproszeni także tematycznie.

Niektórzy z Was kojarzą mnie głównie ze śpiewania pieśni Włodzimierza Wysockiego, inni z piosenkami turystycznymi, jeszcze inni z żeglarskimi, patriotycznymi, lub religijnymi. Na tym poprzestanę, albo wspomnę jeszcze pieśni Cohena, ballady cygańskie czy moje tłumaczenia i wykonania Bułata Okudżawy.
W żadnym z tych nurtów nie jestem główną postacią, ale... w każdym z nich stworzyłem coś niebanalnego, oryginalnego, fajnego. 
To tak, jakbym stworzył 17 jabłuszek z takiego drzewa obfitości.
jablonka
I jest taka dziwna sytuacja, że nawet gdybym zebrał np. w mieście X 200 osób chętnych do posłuchania koncertu, to część by przyszła na moje piosenki turystyczno-żeglarskie, a część na ballady o miłości, albo na piosenki rosyjskich bardów. I wszyscy, albo duża część wyszłaby niezadowolona, no bo nie zaśpiewałbym np. "Kocham się w Emily Dickinson", albo "Pomarańcze i mandarynki".
No, ale jak ta żaba, przecież się nie rozerwę. :-)))

Co innego moje płyty. O, tak!
Każda z nich ma swoją tematykę, jest spójna i bogata.
Muzycy mi towarzyszący dobierani byli też tak, żeby podkreślić dany charakter, np. na "Żeglarskich impresjach" gra Greting na harmonijkach i przeszkadzajkach, jakby się słuchało morza, a na kilku autorskich płytach zachwyca Janek Witko - poeta klarnetu. Z Jarkiem Miszczykiem zrobiłem "Dla Ciebie, Słońce", a z Zygmuntem Golonką "Pieśni pogodne".

Każda z moich muzycznych twarzy ma wśród Was swoich fanów, ale i osoby, którym się to nie podoba, nie kręci.
Wszystkie razem naraz są niestrawne, ale podane w odpowiednim czasie i miejscu potrafią prawdziwie zauroczyć.

Taki już jestem i pozostanę. 
Nie będę popularnym artystą, ale jestem znany tu i tam. Czasem nawet bardziej niż znany, bo wielce szanowany.

Fajnie jest mieć taką publiczność! 
To przecież najczęściej Wy bierzecie na siebie trud zdobycia dofinansowania i obowiązek zgromadzenia publiczności, a ja/my się gwieździmy i ... tyle! Nawet jeśli gwiazdami jesteśmy ledwo widocznymi z daleka. :-)))

Chyba tę radość słychać podczas moich koncertów, bo wielu z Was wraz z moim wiekiem bardziej mnie chwali, a i ja jestem po nich często dziwnie "rozanielony". :-)))

Paweł Orkisz
13 października 2022
foto: Dorota P.

Poprzedni artykuł
rok 2022rok 2021
rok 2020, rok 2019, rok 2018rok 2017rok 2016rok 2015 
rok 2014, rok 2013rok 2012rok 2011rok 2010rok 2009