Niedawno ktoś zapytał mnie: skąd Pan bierze siłę, skąd czerpie optymizm do śpiewania tak ciepłych, pogodnych piosenek i pieśni?
Ależ z życia, ze zwykłego życia, po prostu.
Tu nie ma żadnych cudownođci, ani niezwykłości, chyba że magia nasza codzienna, tajemnice nasze powszechnie wiadome, znane od tysiącleci.... Np. rodzina.

Jest coś magicznego w byciu dziadkiem. Zwłaszcza dziadkiem poczwórnym.
Jest coś niezwykłego w uważnym obserwowaniu jak małe, nieporadne dziecko staje się chłopcem lub dziewczynką, potem kobietą i mężczyzną.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam za sobą potrójne ojcostwo, więc nie można mi zarzucić zupełnej nieznajomości tematu; niby taka obserwacja to dla mnie nie pierwszyzna, ale jednak...

Kiedy było się ojcem, zwłaszcza w naszych popapranych, polsko-jaruzelskich czasach, nie było czasu na obserwacje. Każdego dnia trzeba było walczyć, czasami dosłownie, o chleb, papier toaletowy i jako-taką przyszłość rodziny. Jeżdziłem na saksy, albo z gitarą po kraju, przeżywałem rozterki typu: jest 17 października, mam w portfelu 5 zł, a dożyć trzeba do pierwszego... Nawet w latach 90. też nie miałem czasu obserwować jak moje dzieci rosną i stają się dorosłe. Dojrzewały trochę bez ojca, bo ojciec działał na kilku frontach (dwa etaty, z czego jeden w Warszawie i jeszcze jakiś koncert, albo płyta). Na rodzinę czasu zostawało niewiele.
Nie skarżę się, ani nie chwalę. Nie jestem wyjątkiem; każdy kto żył w tamtych latach przeżywał coś podobnego. I było dobrze, fajnie. Za nic nie oddam tamtych rozterek, ani trosk nikomu, bo są moją przeszłością, są cząstką mnie.

Ale teraz? Kiedy jestem dziadkiem? Na wszystko mam czas, nikt mi niczego nie zabroni, co najwyżej dzieci powiedzą, że rozpieszczam wnuki... Może odrobinę, na pewno nie bardzo!

Niedawno był dzień Dziadka. Poszedłem w odwiedziny do 6-letniej Księżniczki, Lilusi.
Dostałem buziaka i kartkę A4 z dwoma obrazkami, po obydwu stronach.
Lila1
Najpierw zwróciłem uwagę na tę stronę, gdzie było 5 serduszek, ale one akurat okazały się mniej ważne dla mojej małej malarki.
- Aaa, to dla Ciebie, Dziadku.
(Pomyślałem: - Może to Pani jej tak pomogła narysować, żeby dziadkom było miło.)
- Ale wiesz, narysowałam dla Ciebie kotka!
Patrzę. Jest! Po prawej stronie, trochę jakby tyłem, ogonek ma jak cyferka 9, ale wesoły, usmiechnięty...
Mówię: - Śliczny.
A Lila odwraca kartkę na drugą stronę i dodaje:  
- I tutaj też jest jest ten kotek, tylko śpi...
Lila2
- Jak to śpi? Przecież widzę, że biega... - pytam.
- Nie, nie ten! To jego Mama! - mówi Lila.
- No, niby jest... trochę większa, trochę poważniejsza, ale drugiego kotka nie widać - stwierdzam niepewnie.

- Nie widać, bo śpi. Jest przecież noc - widzisz Dziadku - tu jest okno, za oknem księżyc. Nocka, kotek śpi.
- Ale małego kotka nie ma! - już całkiem straciłem pewność siebie.

- Jest. W łóżeczku, pod kołderką. Śpi. Tu w środku jest łóżko, poduszka i kołdra, a kotek leży sobie w łóżku, pod koderką, przykryty, to go nie widać. Nie rozumiesz, Dziadku?

Pokochałem ten rysunek, z nocką, oknem, księżycem i Mamą, która zmierza w kierunku łóżka swojego małego kotka, którego... nie widać.

Super jest być Dziadkiem, nawet jeśli się nie rozumie tak prostych rzeczy.

* * *
Niedawno odwiedziłem dwójkę swoich wnuków na Łotwie, w Rydze.
Ale to już będzie kolejna opowieść...

Dobranoc 

Paweł Orkisz
Kraków, 13 lutego 2018 

Poprzedni artykuł
rok 2018rok 
2017rok 2016rok 2015rok 2014
rok 2013rok 2012rok 2011rok 2010rok 2009