08 lesniczowkaChcę dziś poruszyć ważny i trudny temat, zupełnie nie muzyczny.
Noszę się z nim już od dawna, lecz długo wolałem go nie tykać, bo to krótko mówiąc: śmierdząca sprawa. "Pachnie" nachalnością, naiwnością i spiskową teorią dziejów, ale...
Nie da się obok tematu wymienionego w tytule przejść obojętnie, jeśli chce się powiedzieć potomnym (lub tak jak ja: napisać) prawdę o życiu człowieka.

Chodzi mi o to, że są w świecie równi i równiejsi.
Są widoczni i niewidoczni.
I to ci niewidoczni najczęściej decydują o najważniejszych sprawach, które dotyczą nas wszystkich. Albo uważają, że mają do tego prawo; kręcą jakieś swoje przedziwne interesy, kierują najważniejszymi sprawami z tylnego siedzenia. Wtrącają się w nasz realny, widoczny świat rzadko, ale z mocą huraganu.

Są reguły życia i funkcjonowania w naszych społeczeństwach, których musimy wszyscy przestrzegać. O nich się mówi, uczy, do nich się wychowuje młodych ludzi: sprawiedliwość, tolerancja, dobro, uprzejmość, ochrona słabszych, zwierząt, zasady ruchu drogowego itd.
Są też, już nie tak powszechnie znane, nauki o przedsiębiorczości, społeczeństwie i człowieku, takie jak ekonomia, socjologia, fizyka, psychologia czy medycyna... Jest też religia, okultyzm i ateizm, są spory filozofów i zwyczajnych ludzi. To wszystko dość dobrze rozpoznane dziedziny i zasady, zwłaszcza dla wykształconego człowieka. Gdyby na tym poprzestać, uwierzyć, że taka wiedza, takie przekonania w zupełności wystarczą do życia, byłoby pięknie i sprawiedliwie. Ale tak nie jest.

Bo czasem zdarza się jakiś zonk, takie dziwne "coś", jakby życie zaczęło wariować, jakby włączył się w ten nasz świat jakiś inny czynnik, inny wymiar i wszystkie reguły biorą w łeb. Ludzie i sprawy zaczynają się zachowywać nieracjonalnie, nieprzewidywalnie. I albo człowieku miałeś szczęście, albo pecha, ale z pewnością nie dało się tego wprost przewidzieć, czasem tylko po objawach można byłoby sądzić, że warto było być ostrożniejszym, ale zazwyczaj dowiadujemy się o tym już za późno.

Są tacy, którzy próbują mówić o masonerii, o Sorosu, o bankierach, o światowym żydostwie, o rodzinie Rothschildów, Iluminatach, NWO, Grupie Bilderberga, inni o Loży B'nai B'rith... Problem w tym, że o masonach z definicji nic nie wiemy, albo znamy tylko okruchy, podobnie jak o procesach wewnątrz takich organizacji o charakterze mafijnym jak rosyjska FSB, włoska Camorra, czy mafie sycylijskie. Zakładanie tajnych stowarzyszeń i próby przejmowania przez nie władzy są zresztą stare jak wszystkie ludzkie cywilizacje!! Jak żyje się w takim świecie?

Trochę tak, jakby grać w szachy z przeciwnikiem (nazwijmy go "Życie"), który jest widoczny, ma teoretycznie dobrze widoczne figury, których ruchy jesteśmy w stanie obliczyć, przewidzieć, ale... od czasu do czasu ktoś nam podbiera figury, a to konika, a to wieżę, czy hetmana. Przeciwnik-życie wtedy rozkłada bezradnie ręcę i głupawo się do nas uśmiecha. Jakby chciało powiedzieć: - Nie wiem, co się stało, nooo, ale nie masz już przecież tego hetmana, a musisz grać. Czas płynie...

Albo inny przykład: żyjemy sobie skromnie w jakimś ekosystemie, jak w takim dużym basenie-akwarium i wszystko jest niby jasne, role rozdane, wszyscy żyją obok siebie, pilnują praw pisanych i niepisanych, a my - małe rybki - cieszymy się wolnością, naszym pięknym, kolorowym światem.
I nagle ktoś wpuszcza do naszego spokojnego świata - owszem, rywalizującego ze sobą, ale przecież zgodnie ze znanymi regułami - duże rekiny, które wpadają, pożerają co większych i co im wpadnie do pyska, po czym odpływają, znikają... I znowu mamy sielankę, tylko niektórych już nie ma, inni leczą okropne rany...

W ostatnich 10 latach zdarzyły się w naszym - moim i Twoim - świecie przynajmniej 3 takie "interwencje" sił międzynarodowych, potężnych finansowo, których nie da się inaczej wytłumaczyć jak działaniami organizacji ponadnarodowych, realizujących własne cele, zbijających kapitał na naiwnych i przestrzegających - właśnie: przestrzegających! - reguły mniejszych i większych grupach, firmach, społeczeństwach. A tamci reguły mają w nosie. Są tacy silni, że nie boją się żadnej kontroli.


1. Kredyty frankowe
Rzecz działa się i ciągle jeszcze dzieje się prawie w całej Europie Środkowej.
Miejsce i czas wybrano znakomicie: społeczeństwa naszych krajów nie poznały jeszcze na własnej skórze pułapek rynków finansowych, a właśnie stawały się coraz bogatsze! Bogaty i głupi - idealny do wyzyskania!
Gdyby udzielano kredytów frankowych na zwykłych warunkach rynkowych, byłoby pewnie OK. Ale ten, kto przygotował całą tę akcję zadbał o to, żeby przez dłuższy czas przed akcją zbijać kurs franka gdzieś w okolice 50-60% dolara. Potem starannie wybrano w każdym kraju kilka banków, które pośredniczyły w sprzedaży kredytów frankowych na cele hipoteczne. Zadziwiające było, po jakich niskich marżach i na jak korzystnych warunkach udzielano takich kredytów. Najbardziej podejrzane było to, że były to wyłącznie kredyty zabezpieczone hipotecznie. Teraz już wiadomo dlaczego: żeby nie bujać się potem z innymi zabezpieczeniami, a na nieruchomości zawsze jest popyt.
A kiedy już przez kilka lat sprzedano odpowiednio dużo kredytów frankowych - w Polsce, Czechach, Chorwacji, na Słowacji, Węgrzech i chyba jeszcze w kilku innych krajach! - wtedy "dziwnym trafem" kurs franka zaczął szybować do góry! Przekroczył nawet kurs dolara!
Przypadek? - Nie. Z pewnością nie. Ale akcja koronkowa, obliczona na wiele lat, o której powinno się nauczać w podręcznikach spekulacji rynkowych. Jak wiadomo takie manipulowanie kursami walut, czy akcji, jest absolutnie zabronione na każdym krajowym, regulowanym, nadzorowanym rynku i odpowiednie komisje nakładają ostre kary, nawet wykluczają z rynku za każdą próbę ustawiania kursów. W każdym kraju!
A tutaj? Nikt nikomu nawet zarzutu nie postawił! Bo rzecz była zorganizowana na nieprzejrzystym rynku wewnątrzbankowym przez kogoś, kto był w stanie przez długie lata tak straszliwie manipulować rynkiem franka szwajcarskiego. Straszliwie, bo rynki walutowe zarabiają na różnicach kursowych znikomych, na 2 i 3 miejscu po przecinku. No i ten ktoś działał w całkowitej próżni legislacyjnej, na rynku światowym.

Wiecie jaka to musiała być kasa? Nie wiem, czy bilion (tysiąc miliardów) dolarów nie byłoby za mało. A jakie doświadczenie, żeby tak precyzyjnie to przeprowadzić? Ale są w świecie takie pieniądze i może nawet ludzie, którzy mogą emitować dowolną ilość pieniądza.

2. Opcje walutowe
Mechanizm ten sam, co w przypadku kredytów frankowych. Zresztą na każdym rynku można zarabiać w ten sam sposób: kupować tanio, sprzedawać drożej.
I znowu: ktoś "przygotował teren" w postaci ogromnego wzrostu wartości złotówki, a że działo się to w parę lat po wejściu Polski do UE, wszyscy myśleliśmy, że tak wysoko rynki finansowe wyceniają możliwości naszej gospodarki. Po prostu nikt się w tym nie połapał. Skoro złoty drożał, tzn. relatywnie spadała wartość euro i dolarów. Widocznie ktoś miał ich tyle, że skupował bez opamiętania naszą walutę za euro, za dolary, za franki... O ile pamiętam, dolara można było już kupić za 2,85 a euro za 3,30 zł. W panikę wpadły polskie firmy produkujące na eksport i budujące za granicą (bo za towary i usługi dostawały tyle samo wprawdzie, ile było zapisane w kontrakcie w euro i dolarach, ale coraz mniej dawało się za to kupić w Polsce materiałów i pracy). Kontrakty na poziomie 10-15% rentowności stawały sie wręcz nieopłacalne.
Na tę panikę, na ten strach przedsiębiorców tylko czekały rekiny światowych finansów. Zaproponowali opcje walutowe, ale przecież nie bezpośrednio, tylko znowu poprzez banki działające na rynku wewnątrzbankowym, nieuregulowanym. Te same banki, które dotąd obsługiwały polskie firmy. Kierownictwo tych banków pewnie orientowało się co może być grane, ale biznes to biznes. Wysłały w teren swoich przedstawicieli z "Misją ratunkową", a ci odwiedzili firmy i zaproponowali instrument taki, który zabezpieczał te firmy przed dalszym wzrostem złotego. No, ale gdyby złoty taniał, to koszty takiej opcji musiały zacząć rosnąć, bo ta opcja nie była opcją, tylko zobowiązaniem. Kontraktem terminowym.
No i znowu, "dziwnym trafem", kiedy z większością potencjalnych nabywców umowy opcyjne zostały już podpisane, kurs złotego zaczął dość gwałtownie spadać, a drożało euro i dolary, do zwykłego poziomu. A około 1000 polskich firm ze wszystkich stron Polski umoczonych zostało w zobowiązania rzędu kilkudziesięciu milionów złotych każda. Policzcie: 1000 x 50 mln = 50 miliardów złotych.
Tyle zarobił - prawdopodobnie Goldman Sachs, ale kto wie na pewno kto za nim stoi? - w wyniku manipulowania kursu złotego w konkretnym dziejowym momencie, kiedy my, naiwni mieliśmy płonną nadzieję, że polska gospodarka to ho,ho!

3. Napływ imigrantów do Europy.
Wydaje mi się, że niemożliwe jest, żeby główne rządy europejskich krajów i parlament europejski same z siebie wpadły na myśl, żeby zaprosić do Europy całą biedotę świata.
To jest jakiś idiotyzm. Tak ani świata się nie naprawi, ani biedy nie zlikwiduje. Można, owszem,  otworzyć swoje drzwi na oścież szeroko dla każdego, ale wiadomo, że nie będzie się już więcej miało domu, zacisza, spokoju.. Tłum przejdzie, stratuje wszystko, nabałagani, więcej zepsuje niż zużytkuje, pobije, rozwali i jeszcze na koniec znienawidzi ofiarodawcę.
Owszem, jestem katolikiem, ale po to mam rozum, żeby myśleć. Żeby być skutecznym.

Z różnych przecieków, z wydrukowanych i rozsiewanych po świecie zaproszeń i instrukcji, o których donoszą media społecznościowe wyłania się obraz zorganizowanej akcji obliczonej na osłabienie, ostatecznie rozbicie starej Europy. Nie chce mi się dywagować czyj to, iście szatański, morderczy pomysł. Ale zjednoczona Europa to mogłaby być potęga, silniejsza niż Stany, silniejsza niż Rosja, może zagrażająca największym globalnym graczom. Nie wiem, ale ktoś kogoś do tego namówił, ktoś to zorganizował i zadba jeszcze pewnie nieraz o to, żebyśmy w Europie nie urośli w siłę.
* * *
Kto za tym wszystkim stoi?
Jak się w tym wszystkim połapać?

Nie wiem. To nie są problemy na głowę jednego człowieka, jednego narodu, jednego pokolenia. Ale bardzo chciałbym, żeby NAM WSZYSTKIM udało się zbudować taką Unię Europejską, ba, taki świat, w którym tego typu manipulacje będą wychwytywane i zabronione. Potrzebne jest odpowiednie prawo i mechanizmy na poziomie międzynarodowym. Potrzebna jest determinacja w ściganiu przestępców finansowych. Błagam, nie zgadzajmy się na bezradność, na bezsilność wobec dysponujących dostępem do niewyobrażalnej kasy. Można, naprawdę można temu przeciwdziałać, skoro można poziomie krajowym, można i trzeba na poziomie światowym. Teraz już nie tylko Polska, ale i Europa, i świat są naszym wspólnym domem, o który powinniśmy zadbać.

Ale na pewno warto o tym wiedzieć, że nie wszystkie mechanizmy znamy, nie wszystko wiemy o tym w jakie gry obecnie i w każdym czasie grają możni tego świata. Nie warto zatem drwić i wyśmiewać "spiskowych teorii dziejów". W wielu z nich jest jakaś prawda, lecz w czyich słowach, w czyich działaniach ile jest prawdy, a ile zmyślenia, tego... do końca nigdy się nie dowiemy. Warto jednak myśleć, uczyć się mechanizmów funkcjonowania świata, człowieka, rynków, psychologii i studiować historię, które jest nauczycielką życia.

Ja wdzięczny jestem losowi za to, że mogłem przez jakiś czas redagować "Rynek Terminowy", kwartalnik poświęcony zarządzaniu ryzykiem finansowym.
Dzięki temu oparłem się pokusie zaciągnięcia kredytu hipotecznego we frankach (a w roku 2000 brałem taki kredyt). Nie dałbym się też wciągnąć w feralne opcje walutowe, podobnie jak nie wszedłby w ten "interes" żaden uważny nasz Czytelnik, ale co mi z tego, kiedy wspomniany kwartalnik przestał się ukazywać wraz z moim odejściem z redakcji i ... w 2008 roku już nikt o tamtych tematach dawno nie pisał.

08 lesniczowkaCieszę się też, że Polacy nie ugięli się przed presją jakoś chyba zbałamuconych polityków europejskich i nie dają sobie wciskać nieproszonych gości. Musimy być mądrymi Gospodarzami we własnym kraju!

Paweł Orkisz, 15 marca 2017
 
Poprzedni artykuł
rok
2017, rok 2016, rok 2015, rok 2014
rok 2013, rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009