Ciemne chmury nad Paryżem - X 2015.
Lato 2016, mimo dość zmiennej pogody zaczęło się znakomicie, ciekawie, kolorowo i barwnie. Bardzo się cieszę zwłaszcza ze zbliżającej się operacji oka; w zasadzie to zabieg usunięcia soczewki z powodu zaćmy, ale jakaś obawa jednak jest. Proszę o wsparcie!
Gorzej z planowaniem koncertów, stąd w terminarzu pusto... Mogę przyjąć tylko takie propozycje, o których wiem, że mogę je odwołać w każdej chwili.
Na świecie za to dzieje się wiele strasznych rzeczy, przerażających, ale i pasjonujących. Oto we Francji, w Nicei, ktoś zaplanował, że wjedzie ciężarówką w świętujący na bulwarze tłum i zabije, rozjedzie, rozgniecie, rozmaże wręcz na ulicy tylu ludzi, ile się da, ile zdoła. O co tu chodzi?
Kim trzeba być, żeby takie rzeczy planować i realizować? Ciśnie mi się na usta tylko jedno słowo: NIENAWIŚĆ.
Rozmyślając nad tą nienawiścią, szukając jej źródeł dotarłem do... siebie, do swojego doświadczenia, własnego przeżycia. Zajrzałem sobie w duszę i znalazłem. Jest tam, czaiła się kiedyś, schowana w jakimś kątku, a kto wie, czy i teraz jej tam nie ma?
Okruch tej samej nienawiści, agresji, buntu, który zapewne był udziałem tamtego Tunezyjczyka i jest chyba w każdym terroryście na świecie.
Odkryłem w sobie coś takiego, kiedy w latach 80. wyjeżdżałem kilkakrotnie do Niemiec, do Monachium, stolicy Bawarii na saksy. Chodziło mi zwyczajnie o zarobek, nieważne, czy grając na ulicy, czy zbierając truskawki, albo pracując na budowach. Mieszkaliśmy wtedy w hotelu robotniczym przy Eisenacher Strasse, albo kątem u kogoś i próbowaliśmy zarobić na lepsze życie dla naszych rodzin, dla dzieci, które były już na świecie. Ciut inny stosunek do tych wyjazdów miał chyba już wtedy Wojtek Czemplik, który raczej się bawił, poznawał świat, ludzi, umawiał się np. na sesje nagraniowe z tamtejszymi muzykami. Ale on nie miał wtedy jeszcze rodziny. U mnie chodziło o kasę, o przeżycie w Polsce kolejnych miesięcy...
To wtedy, zupełnie niespodziewanie dla mnie, poczułem w sobie złość, wkurzenie, może i nienawiść do tych nieznanych mi przecież, ale eleganckich, wytwornych Niemców i Niemek, spacerujących sobie wygodnie w sobotnie i niedzielne popołudnia po ulicach pięknego, starego Monachium. Zresztą, do nich wszystkich.
Myślałem:
- Jak to jest, że przegrali wojnę, a mają taki dobrobyt? Dlaczego są od nas wszystkich tak potwornie, niedostępnie, już chyba dla nas nieosiągalnie bogatsi, spokojniejsi, bezpieczniejsi? Czemu oni mają luksus, a my tylko biedę, i strach, i stres?
Ta moja ówczesna złość objawiała sie wtedy w jedyny sposób, na jaki sobie pozwalałem: kląłem ich pod nosem w żywy kamień. Wiedziałem, że to przecież nie ich wina, że to nieracjonalne, ale... i tak ich kląłem. Nie, nie pozwoliłem sobie nigdy na żaden agresywny czyn, nawet w stosunku do ławki w parku, czy kwiatów na skwerze, ale czułem tę nienawiść, dziwiąc się samemu sobie... i kląłem.
Po drugie, widziałem i poznawałem podobne uczucia u innych moich ówczesnych kolegów, Polaków stłoczonych w tym hoteliku. Mówiliśmy między sobą:
- Niemcy to ch...!
I próbowaliśmy się wspierać wzajemnie, że przecież wcale nie jesteśmy gorsi od nich, że przecież jesteśmy sprytniejsi, pracowitsi, zdolniejsi... Trochę to było buńczuczne, trochę zawadiackie, trochę też terapeutyczne, ale - przypominam to sobie teraz doskonale - było.
Tak mówiłem, choć w głębi duszy, oczywiście, podziwiałem ten ich porządnie poukładany świat i ich samych.
Nie wiem jak sobie z tym uczuciem radzili inni.
Ja wiedziałem, że nienawiść niszczy przede wszystkich tego, kto nienawidzi, więc walczyłem z tą swoją złością na kilka sposobów: uczyłem się ich języka, organizacji pracy, podglądałem sposób w jaki traktują narzędzia, wyzwania, siebie nawzajem. Nawet pisałem wiersze, zeby wylać z siebie choćby cząstkę tej goryczy.
Jeśli chcecie, poczytajcie moje wiersze "niemieckie" - tutaj.
Wybrałem kilka cytatów:
...w ogrodzie łąka pełna mleczów
żółtych z zazdrości
gdy dotknąć językiem soku z łodyżki
piecze
nie próbuj dotrzeć do wnętrza
za dużo goryczy
(z wiersza "Mlecze")
...nie krzycz
kiedyś zaświeci łagodność
pobiegniesz z dziećmi po łące
za domem przy Kopeckiego
lecz teraz boję się
ręka drży i ogień ogarnia drewno
popatrz to żyje
trwa na krawędzi cierpkich słów
dlatego tak pieką
(z wiersza "Nerwy")
...a przecież od tylu dni wilczym wzrokiem biegnę za
każdą parą smukłych nóg zgrabną pupą
zaciskam szczęki na widok krągłości
chce mi się wyć do księżyca
szaleństwa mi trzeba
(z wiersza "Świecidełka, błyskotki")
...Hände hoch! – zły sen
obrazki z Marienplatz
Deutschland über alles
reklamówka ZDF drugi program
Margarita Sonne – jak Träumerei
Ich bin kleiner Hitler
Du bist nur Ausländer
czy ty wiesz co to karcer?
Arbeit macht frei
komora gazowa
przepraszam Dietrich
nie umiem inaczej
(z wiersza "Elegancja")
...dlaczego ich tak nie lubię
dlaczego nie ufam i szukam
piętna minionego czasu
dlaczego drażni mnie ich chłód
i współczuję Matce Boskiej Niemieckiej
która musi żyć tu z nimi
na stałe
(z wiersza "Matka Boska Niemiecka")
Teraz czytam o kolejnych zamachach terrorystycznych we Francji, wyobrażam sobie te miliony niedawnych imigrantów, ale i tych kolorowych mieszkających tam od lat i ogarnia mnie przerażenie. Znam swoją ówczesną złość na porządek temgo świata, wiem jak długo musiałem z nią walczyć. A jeśli oni wszyscy przepełnieni są podobną złością? Nie mam recepty.
Nie widzę wyjścia, a raczej ujścia dla nienawiści tych ludzi, którym przychodzi się zmierzyć z własną biedą i poczuciem bycia kimś gorszym. Zanosi się zatem na kolejne lata pełne aktów przemocy. We Francji, Belgii, Niemczech, Szwecji...
Na szczęście są takie dziedziny, w których kolor skóry nie przeszkadza, a często i pomaga zostać gwiazdą i osiągnąć finansowy sukces. Np. sport. To pewnie dlatego tak powszechnie jest promowany i nagłaśniany. Ale i sztuka jest znakomitym wentylem, np. piosenka, aktorstwo, muzyka, estrada...
Najlepiej jednak, jeśli człowiek umie sam zapanować nad swoimi negatywnymi uczuciami, a może nawet przekuć je w sobie na dobro, choćby w formie napisanego wiersza, zaśpiewanej piosenki, czy.... skoszonego trawnika w ogrodzie.
Morał bowiem jest w moim przypadku najfajniejszy i najlepszy z mozliwych: oto siedzę sobie we francuskiej restauracji w małym Bouzonville i ... smakuję żabie udka. Dało się?
Wszystko jest możliwe!
Paweł Orkisz, 16 lipca 2016
fot. archiwum własne
Poprzedni artykuł
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009