Litwa1Obserwuję z niepokojem, co dzieje się we wschodniej Ukrainie. A dzieje się strasznie, bo nagle, na początku XXI wieku, wybucha tam regularna wojna, giną tysiące ludzi, gwałty, palenie domów, tortury. Wojna, ze wszystkimi okropnościami.

Jakie jest jej podłoże? Otóż takie samo, jak w wielu innych regionach świata, bodajże nawet w każdym zakątku naszego głobu, gdzie wybuchają konflikty. Po prostu, mieszkali tam ludzie różnych narodowości.
Nic szczególnego, nic nowego. Czy to coś dziwnego, że w jakimś regionie - Europy, albo świata - żyją ludzie kilku narodowości?
Ci ludzie od wieków rodzili dzieci, kupowali nieruchomości, dziedziczyli swoje ojcowizny, nazywali te tereny swoim domem, swoją ojczyzną. Normalnie... Jak w Bośni i Hercegowinie, jak w Alzacji, jak na Mazurach i na Śląsku, jak na północy Włoch, jak w Belgii. Jak obecnie w Londynie, Paryżu i Berlinie... Wszędzie mieszkają ludzie różnych narodowości. To nie może, nie powinien być powód do wszczynania wojen. A jednak w jednych regionach wybuchają wojny, a w innych nie.

Patrzę na to, co się wyprawia we wschodniej Ukrainie, patrzę na tę straszną i niepotrzebną wojnę, i... rozumiem obydwie strony konfliktu.
Przecież we wschodniej Ukrainie mieszkają głównie Rosjanie, i to w zdecydowanej przewadze ilościowej. Traktowali i traktują te ziemie, jak swoje, jak Rosję. Spotkałem niedawno ludzi stamtąd. Tak właśnie mówią: - Zdies' wiezdje Rassija. Tu wszędzie Rosja. - Zgoda. Może i tak być.

droga1Kiedy Ukraina zaczęła skręcać w kierunku zachodnim, a wprowadzono prawo zakazujące używania języka rosyjskiego w urzędach, te głupki, ci idioci, chwycili za broń. Tak, to oni zaczęli tę wojnę. W obronie swojej ziemi i swoich praw - tak im się w każdym razie zdawało. Niepotrzebnie. Nikt by im na Ukrainie większej krzywdy nie zrobił, a mogliby pewnie wkrótce (wraz z całą Ukrainą) przynależeć do świata zachodniego, co też ma swoje plusy.
Ukrainę też rozumiem. Odebrano im siłą Krym. Upokorzono i zgwałcono. Powiedzieli: dość. Mieli prawo.

Ten konflikt trzeba rozwiązać jak najszybciej.
I tyle.
Pewnie Ukraina będzie musiała zgodzić się na to, że część jej byłego terytorium zabierze większy i silniejszy sąsiad. Szkoda, że nie odbyło się to na drodze jakiegoś referendum pod międzynarodowym nadzorem.
* * *

Ta sytuacja aż prosi się o analogię do położenia Polaków mieszkających na Litwie. Przecież w kilku regionach tam też przeważają Polacy. Też mogliby chwycić za broń i chcieć przyłączyć te ziemie do Macierzy, do Polski (np. tuż po pieriestrojce). Pewnie wybuchła by tam wtedy wojna, jak teraz w Ukrainie. Polacy jej nie wywołali, bo są mądrzy.

My często krzywdzimy ich mówiąc: "litewscy Polacy", albo "Polacy na Litwie". Ale to nie są Polacy na Litwie. To są Polacy u siebie!
Oni mieszkają U SIEBIE, tam gdzie mieszkali ich rodzice i dziadkowie, którzy UCZYLI ICH MIŁOŚCI DO POLSKIEJ ZIEMI. I do polskiego języka.
Tam, w okolicach Wilna i w samym Wilnie, od kilkuset lat była Polska. To nie oni pojechali na Litwę i tam zamieszkali, to Litwa przyszła do nich! To mocarstwa światowe tak narysowały granice państw, w regionie, który ich mało obchodził.

Nie wiem jak należy mówić o nich, żeby było dobrze. Może "Polacy mieszkający w granicach państwa litewskiego", może "Polacy zaanektowani przez Litwinów", a może "Polacy pod OKUPACJĄ litewską"?

Litwini przez wieki nie mieli swojego państwa, ale odkąd go dostali, przeginają w drugą stronę. Zamiast zaakceptować fakt, że na ich terytorium mieszkają także Rosjanie, Polacy i inni, zamiast spokojnie budować państwo wielonarodowe, w którym wszystkie nacje byłyby jak u siebie, próbują stworzyć państwo jednorodne narodowościowo. Metody? Jak u każdego okupanta: manipulowanie prawem, podatkami, odbieranie ziemi, zakazy i nakazy...Ostatnio np. zakaz używania polskich napisów na własnych domach i nakaz uzywania litewskich nazwisk. 

Gdyby moi rodzice mieszkali na Litwie, to ja bym teraz tam nazywał się Orkiszius? Mówiono by do mnie "Panie Orkiszius" - jak do Litwina? Ja przecież nie jestem Litwinem. I wcale nie zamierzałbym nim być. I wcale nie chciałbym opuszczać swojej, odziedziczonej po ojcach, ziemi!

Reasumując:
- albo stworzymy we współczesnym świecie mechanizmy nacisku na tych, którzy chcą u siebie realizować politykę państwa jednorodnego (narodowo, wyznaniono, kulturowo...) i zwyczajnie krzywdzą część własnych obywateli,
- albo będziemy się bezradnie przyglądać wybuchającym to tu, to tam konfliktom i wojnom (może nawet w nich uczestniczyć?).

W Unii Europejskiej są chyba sposoby, żeby zmusić Litwinów, żeby w swoim własnym państwie, które im się zresztą słusznie należy (!), przestali dyskryminować mniejszości narodowe, zwłaszcza polską. Powinni jak najszybciej zrezygnować z doktryny, którą przemocą usiłują wprowadzić u siebie: jedno państwo, jeden naród. Doktryna ta szczególnie wrednie brzmi nam w uszach po niemiecku: - Ein Reich, ein Volk.

To ta właśnie doktryna, to pragnienie, ta utopia, że dany kawałek ziemi może i powinien należeć wyłącznie do jednej nacji, jest winna. To jest przyczyna wszelkich wojen i wszelkich nienawiści. Zamiast "żyj i pozwól żyć innym" ludzie - wszędzie gdzie wybuchają wojny - próbują realizować: "Polska dla Polaków", "Litwa dla Litwinów", "Rosja dla Rosjan".

Ziemia nie jest niczyją własnością.
* * *

Litwa2W związku z wyborem Donalda Tuska na Prezydenta UE, mam zatem jeden wniosek: - Domagam się zawieszenia członkostwa Litwy w Unii Europejskiej i NATO.

Na początek, niech przez rok nie dostają wsparcia finansowego, nie są zapraszani na salony, nie biorą udziału w głosowaniach i niech zostanie im cofnięty parasol ochronny NATO.

Europa powinna być przyjaznym domem wszystkich, zwłaszcza Europejczyków, a nie miejscem działania małych i zgniłych nacjonalistów.

Paweł Orkisz, 4 września 2014

foto: Marek Sendek

Poprzedni artykuł

rok 2014rok 2013, rok 2012,  
rok 2011rok 2010, rok 2009