szwajcaria 2013.02 g1 widok z flagami
Genewa, 16 kwietnia 2013

Genewa to piękne miasto, jedno z najpiękniejszych jakie widziałem.
Położona nad wielkim jeziorem Genewskim (długość ponad 70 km), góry nad nią królują prawie jak w Zakopanem, jej wzgórza przypominały mi najpiękniejsze zaułki Przemyśla, a bogate kamienice oplatają obydwie strony jeziora prawie tak dostojnie i strojnie jak w Sztokholmie.
szwajcaria 2013.02 g2 nad brzegiem 1
Prawie wszystko tam wzbudzało we mnie podziw i zachwyt.
Spojrzałem w wodę jeziora i aż westchnąłem: - Boże, jaka czysta! Można w środku miasta mieć aż tak czystą wodę?

Szczególną atrakcją miasta jest wytryskająca ze środka jeziora, na jakieś 50-100 m,  fontanna, strumień wodny, zamieniający się tam, gdzieś wysoko, w górze w piękny, mglisty pióropusz, spadający tęczą spowrotem na taflę jeziora, pod który można latem podejść specjalnym pomostem, po to, żeby się ochłodzić.
szwajcaria 2013.02 g3 fontanna

Żeby wyrzucić wodę tak wysoko ten strumień ma ponoć u swojej podstawy średnicę około 1 m, a woda pędzi tam z prędkością ok. 200 km/h.
szwajcaria 2013.02 g3 z profesorem
Zerknąłem w prześwit ulicy i szepnąłem: - Jakie cudne góry! Woda i wysokie Alpy w jednym miejscu?
szwajcaria 2013.02 g4 taka g

Gdy siedzieliśmy i biesiadowaliśmy w restauracji wieczorem, przez okno zobaczyłem, że tuż obok przejeżdża tramwaj. Trudno uwierzyć: - Zero drżenia ziemi, zero dźwięku, nic, przejechał cicho, prawie jak duch.
To samo zresztą poczułem następnego dnia, kiedy niedaleko naszego hotelu przejeżdżał pociąg. Szyby nie drżały, nie dobiegał żadem odgłos: -  Duchy, czy co? Można aż tak zamortyzować ruch stalowych kolosów?
szwajcaria 2013.02 g7 tramwaj

Genewa to miasto rowerów i motorowerów. Stoją ich dziesiątki i setki przy każdej ulicy. Prawie jak we Włoszech, tylko… tam one buczą, ryczą, wstrętnie hałasują, rozrywają ciszę razem z uszami.
A tu? Suną spokojnie i cichutko mruczą rozkosznie… jak maskotki.
szwajcaria 2013.02 g8 motorowery
Ludzie tu spokojni, niespieszni, dokładni… Dbają o relaks, o figurę, o środowisko.
Mnóstwo parków, skwerów, zieleńców….
szwajcaria 2013.02 g10 park
Coś niezwykłego: spokój, niespieszność, komfort życia.
Biegają sobie po bulwarach, po parkach, pracują, wiedzą, że żyją w... raju.
szwajcaria 2013.02 g5 fontanna2
* * *
Widziałem tam też coś, czego Wam nie opowiem, bo nie zdołam: Patek Philippe Museum.
Muzeum zegarków.

02a kosz ppmW programie wycieczki wyglądało to dość niepozornie: co może być ciekawego w muzeum zegarków?
Otóż to nie było tylko muzeum zegarków.

To był skarbiec pełen wyrobów ze złota, brylantów, drogich kamieni i kości słoniowej, w formie maleńkich obrazów, cudów, cudeniek.
Absolutna sztuka i maestria jubilerska.
Tak, tam chodziło o artyzm, o sztukę wyczarowania w drobnym przedmiocie codziennego użytku piękna tak ulotnego jak sen, jak opowieść, jak ballada, jak wyznanie miłości i skruchy.

Kobiety pewnie bardziej mnie zrozumieją jeśli powiem, że to były artystyczne wyroby jubilerskie, o kształtach wymyślnych i szalonych: klatki z ptaszkiem, kolii, pierścionka, broszki w kształcie owadów, naszyjnika, figurki porcelanowej, w których gdzieś tam, w środku, ukryto mechanizm zegarka i tarczę cyferblatu.

Śmieszna sprawa: z początku złościło mnie, że nie wzięliśmy żadnego przewodnika, a byli dostępni za niewygórowaną cenę. Każde z tych cudeniek - a było ich tam chyba ze 100 tysięcy!!! - ma przecież swoją historię, było przez kogoś zamówione, dla kogoś, coś miało symblizować, o czymś świadczyć, a jak dołożymy do tego jego późniejsze losy, zmiany właścicieli i drogę, którą przebyło aż tutaj, to powstaje tak niesamowita mieszanina, jak... 02a pistolet z ptaszkiem ppmsamo życie, w całym jego bogactwie.

Potem jednak pomyślałem: a po co by mi były opowieści przewodnika? Przecież ich nie zapamiętam.
Najlepiej byłoby zrobić zdjęcie takiego drobiazgu i opowiedzieć o nim swoją własną baśń, np. komuś na dobranoc. Starczyloby na 100 tysięcy i jedną noc!

Nie wolno było tam fotografować i nikt z nas nie chciał naruszać tej uprzejmej, lecz kategorycznej prośby. Widocznie to miało tak przemknąć, przeminąć przed naszymi oczami jak sen, jak złudzenie.

Ze strony tego muzeum skopiowałem tylko dwa przykłady, ot, tak, żeby Was zachęcić. Do Genewy warto pojechać tylko dla tego jednego miejsca!
* * *

Genewa Was zachwyci, ukoi i oszołomi. Bo sama jest unikatem, kosztownością, dziełem sztuki jubilerskiej, przemyślnie skonstruowanym mechanizmem, w którym wszystko jest logicznie i pięknie poukładane.
* * *

Jednak ja nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł w niej powodu do smutku.

Zachwycałem się i odrobinę smuciłem się tam, że to jest cudowny świat, który właśnie przemija, odchodzi, ginie.
Nie pytajcie mnie, dlaczego taka dopadła mnie tam melancholia.
Nie pytajcie, bo... sam nie wiem.

Może dlatego, że dzieci tam było mało, a zwłaszcza białych dzieci.
Może dlatego, że kiedyś to był pępek świata, a teraz rolę centrów finansowych przejmują jakieś Kajmany, Cypry, raje podatkowe.
Obym się mylił.

A może jest inaczej?
Może to tylko nam wszystkim, Polakom, mieszkańcom też pięknego Krakowa, Warszawy i okolic, ta niezwykła Genewa przesuwa się przed oczami jak zjawa, jak duch, jak baśń, bezszelestnie, bez drgnienia powiek i... znika.
Jak cudna część życia, której zostaliśmy pozbawieni przez kaprys losu??
szwajcaria 2013.02 g6 lewy brzeg

Paweł Orkisz
Kraków, 25 kwietnia
 2013
na fotografiach: uczestnicy naszej wycieczki  i  Genewa  w kwietniu 2013
szwajcaria 2013.02 g11 bulwar
szwajcaria 2013.02 g11 ogrodek piwny