Wspominałem wielokrotnie, że czekam na taki czas, kiedy nie będę musiał grać za pieniądze, tylko dla przyjemności i kiedy będę mógł wybierać zaproszenia wg tego, na ile są one dla mnie interesujące. Kiedy nie będę musiał sprzedawać Wam swoich płyt, tylko będę mógł je rozdawać.
Taki czas być może nigdy nie nadejdzie, albo... może właśnie nadszedł.
Moją wielką radością ostatnich dni jest to, że mieliśmy dość dużo koncertów nieźle płatnych, więc mogłem przyjąć zaproszenie od Kazia Wiszniowskiego do Tarnobrzega, gdzie wynagrodzenia były ... raczej zabawne. Np. za jeden z koncertów zagranych w dwójkę, z Piotrem Bzowskim, wzięliśmy 100 zł (słownie: sto zł).
Drugi, w pięknej sali dzikowskiego zamku, był już płatny normalnie, ale skromnie.
Za to jakie to były koncerty! Ile nam dały radości i satysfakcji!!
Niezwykłe spotkanie z więźniami w Chmielowie i cudny koncert w tej sali, którą widzicie na zdjęciach. Czułem się tam jak... hrabia. Jak ktoś, kto do swojej posiadłości, notabene położonej w pięknym parku, zaprosił swoich gości, żeby ich uraczyć balladą.
Witajcie wszyscy - woła głos!
Do środka proszę Was...
(Leonard Cohen - Goście)
Tarnobrzeg to w ogóle jest piękna, ale dość smutna w ostatnich latach okolica, bo padły zakłady siarkowe, które były największym w okolicy pracodawcą, więc miasto zmuszone jest od nowa zdefiniować swoje zalety, możliwości i znaleźć nowe szanse na rozwój.
Ale nam, mnie i Piotrowi Bzowskiemu, to miasto i ci ludzie (dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega, p. Adam Wójcik oraz jego zastępczyni, p. Aleksandra Janas) ofiarowali coś niezwykłego: znakomitą publiczność, podwoje zamku, możliwość obejrzenia z bliska, wręcz dotknięcia jednej z rzeźb Berniniego (kupionej przez Tarnowskich w Rzymie), ale nie tylko to.
Jeszcze coś, co wymyka się opisowi, jakieś dziwne i bardzo wspaniałe uczucie, bo ja wiem? - Dumy? Potęgi? Smaku?
Naprawdę czułem się w tej sali, wśród tych ludzi, na swoim miejscu....
Wiem, co dajemy ludziom, wiem, po co przychodzicie na koncerty Orkisza, wiem, jaką mam publiczność. Wysmakowaną, niebanalną, wybraną.
Naszym miejscem są piękne wnętrza i wygodne fotele.
Bo jesteśmy - ja i Wy, moi słuchacze - arystokratami ducha.
Jesteśmy współczesną arystokracją!
Jesteśmy ludźmi, którzy myślą i czują niezależnie.
Wy możecie sobie pozwolić na to, żeby w tym swoim myśleniu i odczuwaniu być niezależnym. Od mód, od mediów, od świata blichtru i celebry. Sami wybieracie swoje pasje i kształtujecie swoje opinie. Niezależni. Wolni... - To takie piękne uczucie!!
Kogo dziś na to stać? -Wybranych, nielicznych.
Skąd o tym wiem? - Bo słuchacie np. Orkisza, którego nie ma w radio, w prasie, telewizji. Którego nikt nie poleca, ani nie promuje. Który nie jest piękny, ani szczupły, ani młody. Który nie robi sobie operacji plastycznych, itd, itp.
Bo nie boicie się trudnego tekstu, metafory, poezji, nie boicie się samotności i niezależności. W myśleniu i odczuwaniu.
A ja, też człowiek wolny, sam sobie pan i hrabia, chylę przed Wami czoła.
Zaiste, jesteście współczesną arystokracją!
Staram się Was o tym przekonać zarówno w Niepołomicach, na dziedzińcu Zamku Królewskiego, podczas corocznego festiwalu "Ballads of Europe", jak i w krakowskich Kurantach i w warszawskim Muzeum Niepodległości... Zapraszam do pięknych wnętrz, proponuję elegancki wystrój i wygodne krzesła. Komfort. Spokój.
Zagapienie i zachwycenie.
Tacy ludzie, jak dyr. Wójcik i dyr. Janas, jak tarnobrzeski poeta, Kazimierz Wiszniowski, i wszyscy im podobni, ludzie z pasją i wizją, są naszymi bliskimi i krewnymi. Są z tej samej gliny, z tego samego rodu.
Arystokraci...
PS. Zgodnie z Waszą sugestią, że klub OFF.Kijów jest znakomitym miejscem, ale dla ludzi młodych, nienajlepszym jednak dla naszych ballad, zrezygnowałem z niego.
Zapraszam do sali kameralnej w Nowohuckim Centrum Kultury (nr 203).
6 marca zaśpiewamy tam - i zagramy - "Ballady o Kobietach".
Kraków, 28 stycznia
foto: Andrzej Kaczorowski
Poprzednio pisałem:
rok 2013
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009