Na fotografiach jeden z moich przyjaciół-muzyków, Piotr Bzowski, też krakus, podczas majowego koncertu „Sceny Ballada” w warszawskim Muzeum Niepodległości.
We wtorek, 4 czerwca, o 19.30, zamykamy pierwszy sezon „Sceny Ballada” w Warszawie, w sali kinowej Muzeum Niepodległości. KONCERT ŻYCZEŃ (PO + Gęsicki + Muracki).
Rzadko poruszam tematy polityczne, ale niektórzy z was już mnie nawet namawiali, żebym napisał coś o wreszcie o świecie, a nie tylko o swoich własnych sprawach. Pewnie lubicie te moje komentarze, bardzo emocjonalne i wyraziste. No to dziś słów kilka o Gowinie, ale najpierw dwie drobne uwagi…
1. Od polityki nie da się uciec. Każdy kto ma więcej niż kilkanaście lat, jakoś się nią interesuje. Bardziej lub mniej. Od polityki zależy przecież stanowione prawo, powszechny dobrobyt, często nasza praca, możliwość awansu, zarabiania, ale także dużo ważniejsze sprawy, jak poczucie sensu, godności, sprawiedliwości społecznej. Niech mi więc nikt nie mówi: - Nie interesuję się polityką. - Bo to bzdura! Dowód ignorancji, albo zwykła poza.
Nie interesuje Cię kto i jakie stanowi prawo? Jak to prawo działa? Nie interesuje Cię kto i jak wydaje publiczne pieniądze z Twoich podatków?
Owszem, nie wolno dać się zwariować i warto trzymać się od polityki w rozsądnym dystansie, ale to są sprawy pierwszorzędnej wagi dla każdego z nas, bardziej niż byśmy chcieli. W demokracji od głosu każdego z nas naprawdę wiele zależy.
2. Prawie nigdy nie jest tak, że nam się dana grupa, czy dany kandydat będzie tak podobać, żebyśmy się z nim identyfikowali. Ludzi tak samo myślących jak ja, ty, my… - nie ma! My jesteśmy oryginalni, unikalni, wyjątkowi. Tylko Ty jesteś do siebie podobny!! A jeśli ktoś jest inny, to… nam się nie bardzo podoba.
Zatem zwykle musimy wybierać między tymi, którzy nam się nie podobają, a tymi, którzy nam się nie podobają jeszcze bardziej. Trzeba do tego przywyknąć!
Teraz do rzeczy.
W mojej ulubionej rubryce, w tygodniku „Sieci” Mazurek & Zalewski obśmiewają Jarosława Gowina, że jego działania nie prowadzą do żadnego praktycznego rozwiązania, do żadnej przewidywalnej politycznej puenty i tak oto konkludują:
- „Matko, a czego żeście się spodziewali? Przecież facet jest z Krakowa!”
O, zesz Wy!
Tak mnie wkurzyli, że sprowokowali do napisania poniższego felietonu.
Jarosław Gowin to cała kwintesencja krakowskiego stylu patrzenia na świat i uprawiania polityki. Nieżyciowy, niepraktyczny, trudny do współpracy, bo często bezkompromisowy, ale uczciwy i rzetelny. Szukający sensu i służący prawdzie, tej prawdzie, którą nosi w sercu.
A wygląda na to, że on nosi w sercu Platformę Obywatelską, z naciskiem na Obywatelską, partię, do której przystał, do której wniósł sporo ładnych, krakowskich rzeczy, w której wyrósł, ale i ponad którą wyrósł. Wyrósł ponad PO w sensie tego, że odfrunął w jakieś rejony marzycielstwa, ideałów dalekich od realu.
W realu PO to jest partia bezideowa, praktyków, zainteresowanych wyłącznie sprawowaniem i utrzymaniem władzy, a ponieważ na scenie politycznej jest już dość silne ugrupowanie na prawo od Platformy, no to Platformie nie pozostało nic innego jak zagospodarować centrolewicowy elektorat. Takie życie po prostu, tak wyszło i nie ma się co na taki los garbaty złościć. Ale Gowin całe życie był centroprawicowy, z takimi poglądami wstępował do Platformy i mu się to przesunięcie PO na lewo nie podoba, oj, nie podoba.
No, i teraz Gowin listy pisze, no bo Gowin jest zasadniczy. Jemu się nie podoba, że kiedyś PO była inna, a teraz jest taka. On by chciał polityki na serio, a tu dobrze się poznał na kolegach, którzy się wypalili, którym się nie chce, którzy nie wierzą w nic, oprócz pragmatyzmu. Zobaczył i stwierdził, że im nie po drodze, nie da się uprawiać polityki nicnierobienia i jednocześnie zmieniania wszystkiego. Ma Pan rację, Panie Gowin, nie da się!
Siedzi sobie więc Pan Jarosław Gowin w łódce z napisem „PO” na środku rzeki i widzi, że prąd spycha ją ku lewemu brzegowi, w lewo wiosłują z zapałem wioślarze, a On przecież tu wsiadł, bo chciał raczej środkiem, albo raczej w prawo, bo na prawym brzegu jest jego serce, jego rodzina, i jego wyborcy…
Prawie cała Polska się zastanawia w co gra Jarosław Gowin, co knuje, gdzie zagra w następnym sezonie, jak – za przeproszeniem – Robert Lewandowski, który już przeszedł do historii futbolu, nie tyle z powodu dobrej gry, tylko z powodu rozterek „gdzie zagra w następnym sezonie?”.
A mnie się wydaje, że z Gowinem jest inaczej, bardziej po krakowsku; że on nie kombinuje, nie chowa w zanadrzu jakichś tajnych planów. On, jak ten Don Kichot, walczy o zasady, o sens uprawiania polityki, o racje wyższe, o dobro wspólne. Cała Polska mu nie wierzy i wyczuwa podstęp. I słusznie, bo z takich ruchów różne się mogą wykluć jeszcze działania i scenariusze.
Mnie się wydaje (podkreślam: wydaje, bo faceta bliżej nie znam), że Gowin – posadzony w łódce, która płynie nie w jego kierunku – wraca do korzeni, do sensu uprawiania polityki, do tych spraw, z którymi wchodził do tej łódki:
- Panowie obiecywaliście, że będziemy wiosłować w przód, ku przyszłości, że będziemy po drodze wymieniali łodzie na coraz nowocześniejsze, że będziemy ładnie współpracować, żeby jak najdalej dopłynąć i nie stracić z oczu prawego brzegu! Tak się nie godzi!
Tak się postępuje w Krakowie: jak jest kryzys - nieważne, czy w życiu osobistym, czy społecznym - trzeba wrócić do wartości, do korzeni, do sensu, do pytania: po co namto wszystko było? Na co się umawialiśmy? Po co my tu w ogóle jesteśmy?
W takiej Warszawie patrzą głównie na wiatr, na pogodę i na nurt rzeki. Ile da się ugrać w zaistniałej sytuacji, gdzie płynie się najłatwiej? Nie cel jest ważny, lecz forma spędzenia czasu, bo tam nie wsiada się do łódki, żeby gdzieś dopłynąć, tylko, żeby się pływało miło!
A w Krakowie, owszem, lubimy się czasem zabawić, do wielu spraw mamy dystans, bo czas wszystko zmienia, ale kiedy pojawia się kryzys, niebezpieczeństwo, kanał jakiś…, no, to trzeba wrócić do pytania o pryncypia, o sens.
Gowin przeżywa kryzys, to oczywiste, i sprawa wcale nie jest śmieszna. Ale wychodzi z tego kryzysu całkiem ładnie, po męsku i po krakowsku. Na razie ma mój szacunek. Być może w niedalekiej przyszłości będzie miał mój głos wyborczy.
A Mazurek & Zalewski niech tam sobie chichoczą!
Paweł Orkisz
Kraków, 29 maja 2013
foto: Marek Sendek, który do Warszawy wybrał się z nami wyłącznie po to, żeby nas obfotografować
Piotra Bzowskiego eksponuję tym razem, bo pewnie ja się już Wam trochę "opatrzyłem"
Poprzedni artykuł
rok 2014, rok 2013, rok 2012,
rok 2011, rok 2010, rok 2009