Zwykle piszę tu o miłych rzeczach, z zamysłem, żeby wzbudzić w Was pozytywne emocje. Po co Wam moje żale i pretensje do losu? Dziś zrobię wyjątek, a przyszłość pokaże, czy nie stanie się to nową, upierdliwą tradycją tej witryny :-))
Postanowiłem sobie ponarzekać, z przymrużeniem oka.
1. Karczma piwna to doroczny zwyczaj świętowania Barbórki przez górników, tak stary jak... no, jak ten zawód chyba.
No i powiedzcie mi, jak to sie stało, że jeszcze nigdy w życiu w takiej imprezie nie uczestniczyłem??
Gdzie ja nie bywałem, z kim ja nie pijałem, z kim nie śpiewałem
i czego nie świętowałem?!
A dopiero niedawno, dzięki zaproszeniu przyjaciół z KWK "Piast" w Bieruniu, miałem okazję z bliska obejrzeć i przeżyć taką imprezę. Tego się nie da opisać, bo to jest coś innego niż wszystko, co do tej pory przeżyłem.
600 chłopa pije piwo - i wyłącznie piwo - a nikt nie jest pijany, porządeczek jak w zegarku, a śpiewy jak.. za przeproszeniem, w wojsku. Równo, głośno i mocno.
Mirek Mastykarz zadbał o mnie jak o honorowego gościa, Robert Beniowski mnie zawiózł i odwiózł.
A to, co widzicie na moim talerzu, to jest ta część porcji golonki, której zjeść juz nie zdołałem. Całość miała chyba 1,5 kg.
Ludzie!!!
Kocham karczmy piwne!
2. Bardzo wierzę w wartość i wyjątkowość ballad kolędowych (kolęd balladowych), jakie napisałem i nagrałem juz prawie 23 lata temu.
To nie są zwyczajne pastorałki. To są tak głęboko poruszające modlitwy, obok których człowiek wrażliwy nie przejdzie obojętnie.
Można by pomyśleć, że powinny one służyć ludziom wierzącym w całej Polsce, powinny służyć Kościołowi. Taka była zawsze moja wola i intencja.
I wiecie co? - Mam takie wrażenie, że księża ich nie chcą.
W ubiegłym roku tylko jedno zaproszenie do zagrania koncertu w jego parafii wyszło od kapłana, w tym roku na razie też tylko jedno.
A zdawałoby mi się, że w okresie kolędowym powinienem mieć pełen terminarz zajęty... Wprost przeciwnie, od kilku lat druga połowa grudnia i styczeń to najluźniejsze moje miesiące.
OK, mogę uczestniczyć głównie w imprezach biesiadnych, bo biesiadować też lubię.
Choć trochę mi żal...
3. Już w piątek, 7 grudnia, o 19.30, wspólnie z Adamem Drągiem zagramy koncert na dwóch bardów w Jaworznie. Uzgodniliśmy z Adamem, że najpierw on dwie piosenki, potem ja dwie, potem on, potem ja, albo na odwrót, jakiś taki niezwyczajny przeplataniec nam z tego wyjdzie.
Drąg to autor absolutnych hitów turystycznych, ja też sroce spod ogona nie wypadłem, na moje solowe koncerty w tym samym miejscu dwa razy zbierały się komplety widzów, więc byłem przekonany, że tym razem biletów zabraknie już dawno.
I wiecie co? - Nie ma chętnych!! Sprzedano dotychczas jakieś 50 biletów. A promocja tego koncertu jest dobra, plakaty na mieście, artykuły w lokalnej prasie...
Próbuję zrozumieć co się stało i jedyne wytłumaczenie, jakie mi przychodzi to głowy, to niechęć tzw. ludożerki do samego słowa "bard".
Tadeusz Boratyński, organizator, wymyslił tytuł: "Koncert dwóch bardów", a ludziom bard kojarzy się chyba ze smętnym panem, brzdąkającym coś strasznie serio na gitarze. Ja tam smętny nie jestem, serio też nie zawsze, ale co zrobić??
No to mi żal, że nie obejrzą tego tłumy fanów. Bo ja, na ten przykład, na ten koncert BARDZO SIĘ CIESZĘ.
Dla mnie będzie to niezwykła przygoda, jedna z piękniejszych tej jesieni!!
Niedawno, trochę podobny koncert zagraliśmy w Dębicy i ludzie byli zachwyceni.
Jeśli ktoś z was naprawdę lubi ballady, nie przegapcie tej okazji! Do Jaworzna nie jest daleko ani z Krakowa, ani ze Śląska.
* * *
Ech, życie!
Raz dajesz nam takie radości, jak podczas ostatnich naszych koncertów w ramach "Sceny Ballada" - pełne sale i pełna satysfakcja, innym razem zaskakujesz nas pustkami na znakomicie zapowiadającym się "pojedynku" na metafory...
Kraków, 6 grudnia 2012
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009