Nie mając na przednówku zbyt wielu koncertów siedzę sobie i porządkuję kilka zaległych spraw.
1. Przeglądam filmy i zdjęcia z różnych naszych ostatnich koncertów – polecam np. ładnie obrobioną i fajnie zmontowaną piosenkę z naszego niedawnego myślenickiego koncertu, w szkole pp. Osińskich. Okazuje się, że nawet przy pomocy skromnych środków można wyczarować cuda, trzeba tylko być dobrym fachowcem. Autorem zdjęć jest p. Paweł Szwajca z Sułkowic k. Krakowa - ogromne gratulacje.
tutaj: „Piosenka o zielonych oczach”
Ja zwróciłem na tym nagraniu uwagę na jeszcze jedną rzecz: ładne zachowanie sceniczne Jarka Miszczyka. Na co dzień nie widzę przecież miny moich muzyków, bo zwykle patrzę publiczności prosto w oczy i nie oglądam się za siebie.
A tu widzę uśmiechniętego i nawet lekko rozmarzonego, a przy tym całkowicie wyluzowanego „mojego” pianistę. To naprawdę wielka radość.
Grałem kiedyś z innym, bardzo dobrym pianistą, ale co z tego, skoro ten w trakcie grania robił ohydne miny. Były to miny znudzonego i totalnie zdegustowanego człowieka, jakby ktoś za karę kazał mu być tutaj i grać dla tych ludzi... Nie zapomnę, jak kiedyś po koncercie pieśni Wysockiego, bodaj w Brzesku, jeden z widzów podszedł do mnie i powiedział:
- Naprawdę fajnie Pan śpiewa te pieśni, tylko ten Pana pianista. Ja już, już... chciałem przerwać Panu koncert i zapytać, czy tamten pan chce nas obrazić? - Bo jeśli tak, to niech sobie może raczej pójdzie, a my chętnie posłuchamy Pana solo.
2. Układam program tegorocznego festiwalu „Ballady Europy”, jak zwykle z tego co można znaleźć na rynku za rozsądną cenę. No, ale musi być jakaś gwiazda, która przyciągnie ludzi. W tym roku będzie:
- wieczór z Edytą Geppert i Pete’m Mortonem
- wieczór kilku zespołów grających bossanowy
- cały dzień poświęcony twórczości Kaczmarskiego, przygotowywany przez studentów kilku krakowskich uczelni
- stałe punkty programu, takie jak „Młode ballady”, nocne balladowanie.
Myślę jeszcze o jakimś „rozbiegowym” czwartku, ale to jeszcze nie jest postanowione.
3. Więcej teraz czytam, m.in. ciekawą biografię Steve’a Jobsa, pióra Waltera Isaacsona (znakomicie napisane!), ale także sporo artykułów w Internecie.
Natrafiłem na bardzo ciekawy – i konkretny! - artykuł Sławomira Sowińskiego, a w nim na początku:
„ (...) tak głośno dziś wychwalany model ostrej świeckości państwa i jego zdecydowanego rozdziału od Kościoła, w Unii Europejskiej występuje właściwie tylko we Francji i częściowo w Holandii.
W znacznej grupie państw unijnych (m.in. Niemcy, Austria, Włochy, Hiszpania, Polska, Słowacja) mamy do czynienia z tzw. rozdziałem przyjaznym, w którego ramach państwo uznaje osobowość prawną Kościołów i wspiera ich działalność publiczną. W Unii istnieje jeszcze tzw. model Kościoła państwowego (występuje w Wielkiej Brytanii, Danii, Grecji i na Malcie). Polega on na tym, że państwo największą religię uznaje za narodową lub państwową i jako taką wspiera prawnie i finansowo.
Podkreślmy, wszystkie te rozwiązania gwarantują wolność religijną i wszystkie traktowane są przez Unię jako w pełni europejskie (art.17 traktatu lizbońskiego).
Ta różnorodność znajduje też wyraz w finansach. Mamy więc model bezpośredniego finansowania Kościołów, gdzie duchowni otrzymują pensje bezpośrednio z budżetu państwa (np. Belgia, Słowacja). W znacznie większej liczbie państw stosowane jest rozwiązanie pośrednie obywatele mogą przekazać część podatku na cele kościelne (Hiszpania, Włochy, Finlandia, Węgry) lub państwo zbiera podatek dodatkowy kościelny (Niemcy, Austria). Są wreszcie i takie państwa (Szwecja, Wielka Brytania), gdzie Kościoły otrzymały niegdyś wielkie nieruchomości i z nich dziś się utrzymują.
Prawie wszędzie, nawet tam, gdzie państwo formalnie nie finansuje instytucji Kościoła (Francja, Holandia), pensje ze środków publicznych otrzymują kapelani wojskowi, szpitalni i więzienni. (...)”
Okazuje się, że rząd PO i media mainstreamowe chcą być bardziej europejscy niż UE!
Zachęcam do zapoznania się z całym artykułem Sowińskiego pt. „Zaścianek polskiego antyklerykalizmu”.
Zasadniczo nie zwracam większej uwagi na to co ludzie wypisują pod tymi artykułami, bo wiadomo, że czas na wypisywanie sążnistych listów, albo w ogóle własnych opinii na różnych forach, mają głównie nieudacznicy i frustraci (nie wyłącznie, ale głównie!).
Ale tym razem ogromną satysfakcję sprawił mi post (po polsku: wpis pod tym artykułem) gościa, który podpisał się nickiem (pseudonimem) „bezportek”:
„Będąc fanatycznym niedowiarkiem, nie ośmielam się zabierać głosu za, ani przeciw kościołom chrześcijańskim, katolickim czy nie. Za to z całą energią mogę, powinienem i muszę sprzeciwić się ordynarnej, agresywnej kampanii sekty ateistów, niedouczonych (...) wyznawców wiary we własną niewiarę, miotających obelgi jak pijany kibol i żądających przywileju jedynej, niepodważalnej słuszności dla swych idiotycznych zabobonów.
Niewiara ma sięga tak dalece, że nie umiem sobie wyobrazić, aby tak nieprzystosowane organizmy choć sekundę przetrwały bez Boskiej pomocy...”.
Jeśli chodzi o klarowność i jędrność języka, Drogi Bezportku – jesteś moim idolem!
Paweł Orkisz
Kraków, 18 marca 2012
foto: Wojciech Majewski
(Monachium)
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015,
rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011,
rok 2010, rok 2009