nyc2004 milczeKończy się karnawał. Jakoś nie miałem w tym roku ochoty, ani okazji, żeby bawić się na balach – nie było nastroju. Koncerty gram dość standardowo: ballady o miłości, balladowy mix, rzadziej monograficzne koncerty pieśni Cohena, czy Wysockiego, czasem autorskie.

Mam kilka ciekawych, nowych pomysłów (np. nagranie płyty z samymi gitarami, w stylu Gypsy Kings), ale zabiorę się do nich, jak już zamkniemy program festiwalu „Ballady Europy 2012”, a tu na razie wszystko fruwa.

Idąc tropem tej metafory mógłbym napisać, że trzymam na sznurkach kilkanaście pięknych motyli, ale przecież wszystkich nie da się naraz pokazać w jednym roku, więc negocjujemy stawki, terminy, wersje: co po czym i którego dnia.

Tu nie ma na razie o czym pisać, więc napiszę dziś o dwóch ciekawych rzeczach znalezionych w sieci.

* * *

1. Ciekawy wykład Romana Kluski – studium jego przypadku biznesowego, osobowościowego, ale także kilka niezwykle cennych konstatacji o Polsce, przewagach konkurencyjnych firm i społecznych kosztach nadregulacji.
Trwa to ponad godzinę, ale nie będziecie żałować. Radzę znaleźć ten czas!

Roman Kluska - O etyce i o Polsce

2. Martwi nas na pewno nieustająca wojna polsko-polska, wzajemne opluwanie się PO i PiS na górze, a jeszcze bardziej: niezrozumiałe podziały na dole. W rodzinach, wśród przyjaciół, w pracy... coraz trudniej się dogadać, coraz mniej ludzi myśli niezależnie, powielane są rozsiewane przez media kalki, plotki, uproszczenia, oskarżenia i obawy, które często nijak się mają do rzeczywistości.
Myślałem, że to nasza, polska specyfika, że to przypadłość porozbiorowa i powojenna.
Okazuje się, że nie. To jest trend ogólnoświatowy, w każdym razie obecny w znanej nam cywilizacji zachodniej, np. także w USA.

W „Rz” Piotr Skwieciński opisuje przypadek i ewolucję poglądów Davida Fruma, wieloletniego analityka Partii Republikańskiej, intelektualisty i publicysty. Frum był od zawsze członkiem prawicowych think-tanków, ale ponoć postępująca radykalizacja amerykańskiej prawicy wyrzuciła go poza obręb politycznego marginesu. W każdym razie za wyrażenie wątpliwości wobec tej radykalizacji i wynikających z niej destrukcyjnych (a przy tym nieskutecznych) działań republikanów nasz bohater stracił pracę w American Enterprise Institute. Wkurzył się i opisał całą sprawę, a rzecz jest socjologicznie ciekawa, bo zdaniem Fruma np.:
„Konserwatyści zbudowali cały alternatywny system wiedzy, złożony z alternatywnych faktów, alternatywnej historii, alternatywnych praw ekonomicznych (...).
Na zewnątrz tej alternatywnej rzeczywistości Stany Zjednoczone to kraj zdominowany przez silną chrześcijańską religijność. W alternatywnej rzeczywistości  chrześcijanie to prześladowana mniejszość.
Na zewnątrz systemu prezydent Obama – niezależnie od swoich błędów – uważany jest za postać pełną godności i imponującą intelektualnie. W alternatywnej rzeczywistości jest żałosnym zerem, niepotrafiącym wydusić z siebie słowa bez telepromptera, pyszałkowatym oszustem skazanym na upadek..."

Brzmi znajomo? Idźmy dalej:
"Kiedyś mawialiśmy: masz prawo do własnych opinii, ale nie do własnych faktów. Dziś wszyscy mamy prawo do własnych faktów i konserwatywne media używają tego prawa, aby pogrążyć odbiorców w bezdennej otchłani pseudofaktów i pseudoinformacji”.

Fruma przeraża fakt, że logika konfliktu politycznego doprowadziła jego partię do przyjęcia zasady totalnej wojny z administracją demokratów i porzucenia nawet
minimalnej odpowiedzialności za państwo.
Ale najciekawsze są konstatacje na temat przyczyn tej polaryzacji poglądów i osunięcia się amerykańskiej sceny politycznej w – jego zdaniem – radykalny obłęd. Otóż, wg D. Fruma, jest to ściśle związane z ewolucją mediów.

Ekstremizm i konflikt źle służą polityce, ale doskonale – telewizji...
Model biznesowy konserwatywnych mediów opiera się na dwóch elementach – nieustannym wprowadzaniu odbiorców w spazm oburzenia (żeby patrzyli)
i wywoływaniu w nich braku zaufania do wszystkich innych źródeł informacji (żeby nigdy nie zmienili kanału). Przynosi to sukcesy biznesowe, ale oznacza złe dziennikarstwo. Jest też szkodliwe jako narzędzie mobilizacji politycznej, bo podżega zwolenników do takiego stopnia, że zmuszają oni swoich przywódców do wywoływania konfrontacji, na której tracą wszyscy
".

Frum: „Kiedyś mawialiśmy: masz prawo do własnych opinii, ale nie do własnych faktów. Dziś wszyscy mamy prawo do własnych faktów i konserwatywne media używają tego prawa, aby pogrążyć odbiorców w bezdennej otchłani pseudofaktów i pseudoinformacji”.

No to... – myślę sobie - jesteśmy w domu!
nyc2004 stojeW USA piorą się tak samo bezgranicznie głupio, jak i u nas. Republikanie są tam w opozycji, więc „stają na głowie”, żeby przywalić demokratom, a wśród demokratów panuje zapewne syndrom „oblężonej twierdzy”.
Ale nasz drogi analityk nad demokratami się nie pastwi, bo to nie oni go zwolnili, no i ktoś w końcu powinien go wkrótce zatrudnić??

Hm...
Okazuje się, że wcale nie potrzeba katastrofy smoleńskiej, afery hazardowej i braku autostrad, żeby się skłócić, spolaryzować i zacząć wzajemnie obrzucać błotem.
Wystarczy... czytać gazety i oglądać telewizje.
Piotr Skwieciński, Rzeczpospolita, „Nie tylko polski obłęd”
* * *

Paweł Orkisz,
Kraków, 20 lutego 2012

foto: Damian Pawlus, NYC
zdjęcia z mojego koncertu w klubie "Europa" w Nowym Jorku, w 2004 r.
zmieniłem się niewiele, ale - jednak - "z przodu" było mnie mniej :-))))

Poprzednio pisałem:

rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009