Zaczyna się całkiem nowy rok 2011.
Wchodzę w niego z bardzo dziwnym uczuciem. Staję bowiem przed koniecznością zbudowania w moim życiu prawie wszystkiego od nowa.
Może nie całkiem od nowa, ale przewartościowaniu ulega prawie wszystko.
Styl życia.
Relacje rodzinne.
Przyjaźnie, również te muzyczne.
Sposób prowadzenia tej strony.
Skończę wkrótce 56 lat i co? Rewolucja?
Czy to się może udać? - Nie wiem, nie wiem...
Nie, nie czuję się bankrutem.
Ale wygląda na to, że dotychczasowa formuła
w wielu miejscach się wytarła, w innych wyczerpała.
Krótko mówiąc: wiele trzeba będzie zmienić.
Sposób życia - no bo lekarze stwierdzili, że teraz juz tabletki, spacery, liczenie kalorii, stała kontrola.
Relacje rodzinne - dzieci dorosły, nie akceptują troski ojca. Chcą swobody i zaufania.
Przyjaźnie - niektóre się zbanalizowały, nowe na horyzoncie.
Nawet ta strona. Pisałem tutaj szczerze o różnych sprawach, które mnie dotykały, próbując znaleźć w nich jakieś prawdy ogólniejsze. Aż w jednym z ostatnich wpisów przesadziłem ze szczerością i usłyszałem:
- Tato, ale nie pisz nic o naszych sprawach. Nie życzymy sobie.
- ???
Piszę o swoich, a nie ich sprawach, ale moja żona i moje dzieci są przecież częścią mojego świata, więc niemożliwe, żeby to się jakoś nie zazębiało, nie przenikało. Wygląda więc na to, że zrezygnuję z formuły osobistego bloga, na rzecz wymiany uwag o pogodzie, polityce i kulturze.
* * *
Czy uda się aż tyle rzeczy zmienić. Nie wiem.
2011 razy nie wiem...
Ale cieszę się na ten Nowy Rok i na zadania, jakie stoją przede mną.
To przecież fajnie, ze można jeszcze tyle zmienić w czymś, co i tak jest prawie idealne...
fot. Jerzy Klasa
Kraków, 2 stycznia 2011
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009