Niedawno zostałem poproszony o zagranie podczas prywatnej Mszy Św. w jednym z krakowskich kościołów. Pewna rodzina zamówiła sobie prywatną mszę, żeby uczcić jubileusz 50-lecia ślubu swoich Rodziców, a obok nich zasiedli najmłodsi małżonkowie, którzy miesiąc wcześniej pobrali się, notabene ich ślub odbył się daleko od Krakowa.
Ładne zjednoczenie pokoleń na modlitwie.
Rzadka uroczystość, a będzie wkrótce pewnie jeszcze rzadsza, bo... w naszym pokoleniu Złotych Godów praktycznie nie będzie, a jeśli nawet będą, to nasi następcy, wnukowie, nie będą zapewne brali ślubu w kościele. Chyba, że coś się zmieni...
Na razie dość bezkrytycznie przyjmujemy wszystkie mody, trendy i poglądy „obowiązujące” w Europie. Nie tylko zresztą poglądy, bo przyjmujemy przede wszystkim durne prawo, skandaliczny sposób zarządzania politycznego i ekonomicznego, wyniszczające zasady organizacji życia społecznego. Teraz o wszystkim decyduje Bruksela, albo Strasburg. Polacy pędzą do Europy, czego dowodem są choćby wyniki ostatnich wyborów, sukces PO i Palikota, a synonimem nowoczesności jest „europejskość”. Tylko, że...
Europa się pogubiła. Finansowo, moralnie, społecznie – Europa jest wrakiem. Zagubiła etos pracy i rodziny, zasady życia uczciwego, oszczędnego i za swoje, dominują postawy roszczeniowe, prowokatorskie, wszystkie mniejszości zaczynają głośno promować swoje postawy i głośno żądać nie tyle równouprawnienia, co nawet większych praw, w imię wieloletniej „dyskryminacji”.
Europa wyrzekła się swoich korzeni. Nie tylko chrześcijańskich, nie tylko humanistycznych. Wszystkich zdrowych korzeni Europa się zapiera. Aktualnie to jest chora struktura, która musi przegrać z rywalizującymi z nami regionami/blokami państw, takimi jak Chiny, Azja Wschodnia, USA, Rosja z przyległościami, nawet Ameryka Południowa z Brazylią.
Powtarza się chyba scenariusz, wielokrotnie już przerabiany w historii ludzkości, scenariusz rozpadu imperium. Europa była silna, dominowała w świecie, jak starożytna Babilonia, Egipt, Grecja, Rzym... Dopóki obowiązywały w niej zdrowe zasady, promujące uczciwe, pracowite i zaradne życie, oparte o mądre prawo i zdrową, społecznie akceptowaną ideologię. Jeśli w ten sposób żyły miliony ludzi, ich wysiłek pomnożony przez te miliony składał się na rozwój.
Jeśli w Europie:
- nikomu nie chce się pracować, większość próbuje żyć z rent, społecznych zasiłków i zaciąganych kredytów
- przestały obowiązywać normy i zwyczaje sprzyjające rodzeniu i dobremu wychowaniu dzieci (których jest coraz mniej)
- prawo chroni głównie mniejszości
- media nie służą przekazywaniu prawdy, lecz bezczelnemu nią manipulowaniu...
to silna i dostatnia Europa – jako imperium – skazana jest na rozpad, powolne obumieranie.
To oczywiście będzie długotrwały proces, może nawet trudno zauważalny w skali życia jednostek. Ale już wkrótce chińscy bankierzy i rosyjscy oligarchowie uświadomią nam, gdzie jest nasze miejsce w ICH spółkach, ICH sklepach, ICH korporacjach, na ICH terenach. Na razie Europa wysłała swoich emisariuszy do Chin z prośbą o kapitał.
Jednym z najgłupszych, a obowiązujących w Europie i w Polsce kanonów ekonomicznych jest opinia, że „kapitał nie ma obywatelstwa”. Można i trzeba wszystko, co jest państwowe, co jest naszą wspólną własnością, sprzedać dowolnemu inwestorowi, w tym najchętniej inwestorowi zagranicznemu, bo on ze sobą przyniesie jeszcze do naszego przedsiębiorstwa, organizacji, korporacji... wiedzę, doświadczenie, know-how.
Najgorsze z możliwych kłamstw. Walczyłem z tym poglądem przez całe moje dziennikarskie życie, bo jest to pogląd fałszywy i obłudny. Wyśmiewają go w Rosji, gdzie ziemi, ani większości spółek nie sprzedaje się obcym, zaprzeczają mu w Chinach, o czym wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek próbowali tam robić interesy.
Ale w Polsce: inwestor zagraniczny – to brzmi dumnie. Gminy się chwalą: mamy na swoim terenie inwestora zagranicznego! Balcerowicz – guru polskiej salonowej ekonomii – zaciera ręce i bezczelnie domaga się szybkiego dokończenia prywatyzacji, w celu zmniejszenia deficytu budżetowego! Czyli sprzedania wszystkiego w ręce kapitału zagranicznego... U nas nawet obowiązuje prawo, w myśl którego - za nasze pieniądze emerytalne! - zachodnie instytucje finansowe wykupują polskie firmy, żeby nimi zarządzać (OFE).
...
Siedzę więc sobie w tym kościele w ubiegły piątek, słucham Ewangelii o Dobrym Pasterzu i... nagle jakbym dostał obuchem w głowę. Słowa Jezusa o różnicy pomiędzy dobrym pasterzem, a najemnikiem, można przecież odnieść także do problemu zarządzania przepływami kapitału. Bo jest to sama, czysta, piękna prawda:
Jezus powiedział:
"Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach".
J 10, 11-14
Inwestor polski nie różni się prawie niczym od zagranicznego, gdy nic złego się nie dzieje. Różnica ujawnia się w chwilach kryzysu. Kiedy przyjdzie kryzys ("wilk") i stanie się naprawdę ciężko, inwestor zagraniczny zwinie interes i nasze nieszczęście jeszcze bardziej pogłębi.
Nie wiem, czy to normalne, żeby tak siedzieć w kościele i myśleć o inwestorach, kapitale, dobrym i złym gospodarzu, o Europie wreszcie. Ja w każdym razie tak mam...
Chyba Bóg, skoro obdarzył mnie rozumem i polecił „czynić sobie ziemię poddaną”, chce, żebym robił użytek ze swojego myślenia, jak i z faktu, że mam tak licznie odwiedzaną stronę internetową.
A co do Europy... Wcale mi jej nie żal. Tej starej, zdemoralizowanej, ogłupionej przez liberałów i postępowców Europy mi nie żal. Na „gruzach” imperium europejskiego powstaną jakieś inny struktury, organizacje, korporacje, w których dominującą rolę będą odgrywać Chińczycy, Rosjanie, może dalej Żydzi? Dało się żyć za cara, dało za komuny, da się żyć i za Chińczyków.
Słysząc słowo: europejski, Europa... nie padajmy na kolana. Z dwojga złego, już wolałbym, żebyśmy odczuwali jakąś tam wyższość tego co polskie nad tym co europejskie, żebyśmy nauczyli współczuć Niemcom, Irlandczykom i Francuzom. Nie uwierzycie mi, dopóki nie poznacie ich bliżej, dopóki nie usłyszycie, jak psioczą, klną na swój rząd i swoje durne, zacofane społeczeństwo...
Żal mi Polaków. Szkoda, że tak bezkrytycznie kopiujemy wzorce z „zachodu”... Naprawdę w wielu sprawach powinniśmy bardziej ufać naszemu, polskiemu prawu, naszym zwyczajom i polskiej tradycji. Nie jesteśmy gorsi! Jesteśmy lepsi, zdrowsi, rozsądniejsi... - w wielu sprawach!
Idiotyzmem byłoby uleganie rozpadającej, degenerującej się Europie!
Róbmy swoje, żyjmy jak umiemy najlepiej, a na pomysły "europejskie" patrzmy z pewną dozą krytycyzmu i nieufności.
Na pewno nie znajdziemy w Europie lekarstwa na:
- niekontrolowany napływ imigrantów,
- rozwój środowisk islamskich,
- brak chęci posiadania potomstwa,
- wygodnictwo obywateli,
- ogromne zadłużenie budżetów,
- agresję ze strony mniejszości seksualnych.
Szczerze mówiąc, nie wiem czego moglibyśmy się od Europy nauczyć.
Poza pięknymi balladami...
* * *
Wisła Kraków... W tej chwili nie gra w niej zwykle więcej niż jeden, czasem dwóch piłkarzy polskich. Reszta to piłkarze zagraniczni: Czech, Słowak, Estończyk, Izraelita, Gruzin, Mołdawianin... - taka zbieranina. Może i sympatyczna.
Tylko że starzy kibice Wisły mówią:
- A co mnie obchodzi, czy oni tam wygrają, czy przegrają? To nie moje chłopaki...
A Wisła właśnie przegrała u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Fajny artykuł Leszka Czarneckiego nt. gospodarki europejskiej: - tutaj.
Paweł Orkisz
Kraków, 30 października 2011
fotografie: Jerzy Klasa
Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009