po10Polityka to wprawdzie sztuka grania na emocjach, ale przecież ta niebywała eskalacja napięcia, obelg
i nienawiści, którą obserwujemy wokół, zaczyna nam wszystkim bardzo szkodzić!

Psuje nam radość z przeżywania długiego okresu prosperity, z wejścia Polski do UE, ze wzrostu gospodarczego i wielu naprawdę niebywałych sukcesów naszego pokolenia. Zamiast się cieszyć i chlubić, nawet nie z tego, że "Polska coś osiągnęła", ale że to my, że to naszepokolenie, zbudowaliśmy dla naszych dzieci ten nowy, otwarty, naprawdę lepszy świat...

Ta złość psuje nam nawet radość z wiosny, ze słońca, z przeżywanych miłości i nadziei na piękną młodość/starość/lata dojrzałe.

Ludzie, dość tej nienawiści!!!

Zamiast się cieszyć tym wszystkim, my… jak ci górale,
z dowcipu o krówskim gównie (wersja moja, hej!).
* * *

Józek z Antkiem szli sobie z Poronina ku Zakopanymu. Słonecko świciło, humory im dopisywały.
- Józek, widzis, krówskie gówno… Fajny plocek. Zjodbyś se? Jak zjys, dom ci stówkę. Eee, nie zjodbyś, za gupiś, żeby zarobić stówkę.

- Dosz stówkę? Jak dosz, to zjym! Co bym nie zjod, zjym.
No i zjadł, bo... na stówkę, to się trzeba nieroz narobić cały dziyń.
Idą dalej, ale Antkowi, który honorowo wypłacił te 100 zł, zrobiło się jakoś markotno, bo to przecież bieda była w domu, więc zaczął kląć pod nosem. Wreszcie się odzywa:

- Józek, jo bym też zjod, jakbyś mi tę stówkę łoddoł. Ale ty pewnie nie łoddosz, boś sknera i dusigrosz.
-  Co, jo jest sknera? Nieprowda. Jak zjys, to ci łoddom. 

Tamten się zawahał, ale jak pomyślał o żonie, witającej go krzykiem wracającego bez pieniędzy, to jednak zjadł.
No i tak sobie idą, idą, myślą… Wreszcie jeden mówi do drugiego:

- Antek, cosik mi się zdaje, żeśmy się tego gówna za darmo najedli!

A ja Wam powiem, nasi wielce "poważni" politycy, że się chyba za darmo, dla głupiej fanfaronady, nawzajem obrzucacie tym g…, choć żeście nie górale! Hej!
* * *

Głupio wyszło, że od 2 kwietnia aż do dziś, czyli przez długich 11 dni, trzymałem na swojej stronie tekst dość gorzki, w każdym razie niewesoły, o braku szacunku do jakichkolwiek wartości w społeczeństwie. Potem mnie się humor zmienił, ale tekstu nie zmieniłem, a szkoda.

Pisałem go w sobotę, 2 kwietnia rano, jeszcze przed wyjściem z domu, pod papieskie okno przy ul. Franciszkańskiej w Krakowie. Rzecz w tym, że wspaniała atmosfera tamtego wieczornego spotkania zapadła nam wszystkim na długo w pamięć, a mnie samemu diametralnie poprawiła humor!

W rocznicę śmierci Jana Pawła II pod to najsłynniejsze krakowskie okno przyszli ci, którzy chcieli w milczeniu powspominać te dni sprzed 7 lat, kiedy Ojciec Święty odchodził. Potrzebowaliśmy ciszy, skupienia, kontemplacji. Zgromadzili się tam ludzie z czystej potrzeby serca, bez zaproszeń, ani medialnej kampanii.
Kuria krakowska anonsowała przede wszystkim uroczystości w Kościele Mariackim, z występem zespołu Śląsk, media zaś pisały o wszystkim, tylko nie o tym spotkaniu, a krakowianie i tak przyszli właśnie tu. Nawet Kardynał Dziwisz zapowiedział „Może będę, a może nie…”, co
w dyplomatycznym języku znaczyło: „Przyjdę, jeśli będą tam ludzie”. A zgromadziło się nas tam chyba kilkanaście tysięcy!

Ale tutaj było zupełnie inaczej, niż w Warszawie:
- nie ma tu celebrytów, ani wielkich gwiazd; śpiewała młodzież, recytowali studenci z UP JPII
i artyści skromnego Teatru Hagiograf,
- ludzie nie przynoszą wieńców, transparentów, ani zniczy w nieprzebranych ilościach, nie śmiecą, nie wznoszą okrzyków, milczą i modlą się,
- prowadzący to modlitewne czuwanie ks. Andrzej Muszala podchwycił słowa ze śpiewanej przeze mnie pieśni „Pojednanie” i - z szerokim uśmiechem na ustach - zaproponował, żeby w ten wieczór, spod okna papieskiego w Krakowie, poszedł przekaz: pojednajmy się, wybaczmy sobie urazy, skupmy się na tym, co nas łączy i cieszy!
- już po godzinie od zakończenia czuwania ruch został wznowiony, ulice czyściutkie (zresztą nie było czego sprzątać!), scena rozebrana, znów tylko Kraków nocą, planty, księżyc…

Pojednanie to ty,
pojednanie to ja,
Miłość Boża jest w nas,
każdy człowiek to brat.”
                              (autor nieznany)
 
Media nie podchwyciły tego apelu, politycy, nawet lokalni też nie. No i co z tego?
Ja go Wam podaję, a Wy się zastanówcie...

A jeśli za rok zechcecie pomilczeć, pokontemplować jakąś rocznicę, przyjedźcie do Krakowa!

po14
PS. Czytam co napisałem wyżej... Jakoś dziwnie mi wyszło to połączenie medytacji i dowcipu o krówskim...
Trochę górala chyba jednak we mnie jest!

Kraków, 13 kwietnia 2011
foto: Jerzy Klasa

Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009