Cicho ciągną się drogi półsenne
i - wzdychając - spadają gdzieś w dół.
I tak smutno spogląda, niezmiennie,
Chrystus z krzyża na rozstaju dróg.
Ref. Ech, jak gna wicher w step mołdawiański!
I jak śpiewa mi ziemia u stóp.
A mnie lekko tak, z duszą cygańską,
nie kochając nikogo być tu.
Ile znanych obrazów tu widzę,
ile w sercu bliskiego mi gra!
A jaskółki dwie, jak uczennice
zapraszają na koncert, wśród traw.
Ref. Ech, jak gna wicher w step ....
Dzwon wieczorny już ścichać zaczyna.
Tu, nad Dniestrem, łak niesie go dal.
I rosyjska, tak gorzka kraina
z tego brzegu smutniejszą się zda.
ref. A gdy brzozy już do snu się kładą
I gdy z wolna zasypia już step.
O, jak słodko i tęskno zarazem
na rodzinny popatrzeć mój brzeg.
Tłum. Paweł Orkisz
* * *
Tekst oryginału
Тихо тянутся сонные дроги
и, вздыхая, ползут под откос.
И печально глядит на дороги
у колодцев распятый Христос.
Что за ветер в степи молдаванской!
Как поёт под ногами земля!
И легко мне с душою цыганской
кочевать, никого не любя!
Как все эти картины мне близки,
сколько вижу знакомых я черт!
И две ласточки, как гимназистки,
провожают меня на концерт.
Что за ветер в степи молдаванской!
Как поёт под ногами земля!
И легко мне с душою цыганской
кочевать, никого не любя!
Звону дальнему тихо я внемлю
у Днестра на зелёном лугу.
И российскую милую землю
узнаю я на том берегу.
А когда засыпают берёзы
и поля затихают ко сну,
о, как сладко, как больно сквозь слёзы
хоть взглянуть на родную страну...