Te dni miały być w Krakowie i ponure, ale były ciepłe.
Może nie słoneczne, ale pogodne, jasne.
Pojechałem za miasto, z krótką, roboczą wizytą do Mogilan i wróciłem bocznymi drogami, przez przedmieścia. Kilka razy mi dech zapierało i chciałem - bo mogłem, nie było mi spieszno - się zatrzymać i podziwiać.
- Boże, jak tutaj pięknie! - wyrywało mi się raz za razem z serca.
- Ile tu kolorów, spokoju i ciepła!
- Jaka piękna, spokojna, cudowna jest polska jesień!
Nawet nie ta słoneczna, złota. Ta zwyczajna, późniejsza, chłodniejsza.
Jak to dobrze, ze mieszkam w Polsce!
Sama mi się zaśpiewała piosenka, którą napisałem w 1981 roku.
Piosenka o jesieni
Porudziały pod palcami resztki lata,
poszarzały zatroskanych zmierzchów twarze.
Po zamglonym polu, po zamglonym sadzie
jesień idzie - z letnich zdarzeń dym się kładzie.
Po piwnicach pachnie miętą i jabłkami
a na strychach wiatr rozrzuca strzępy życia.
W parku, na ławeczce, w bladym miejskim słońcu
ktoś zmęczony na chwil parę przysiadł.
Młodzi ludzie starym piszą atramentem,
a na murach czas wybiela słowa próżne.
Cicho do pokoju nam się zakradł wrzesień.
Idzie jesień – szepcze – będzie jeszcze trudniej.
Śpiewałem ją sobie pod nosem, jadąc moim starym, wiernym samochodem.
I... wtedy zachwyciłem się po raz drugi.
Własną piosenką.
Nienormalny? - A niech tam!
Ona ma taką ładną linię melodyczną i taki mądry, spokojny, trochę smutny tekst.
Jak jesienne dni.
Paweł Orkisz, 25 października 2016
foto: ja + Sony Xperia Z3 :-))
Poprzedni artykuł
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009