Jeśli podepczesz mnie w swoim sercu

Jezus – zbawiające Słowo Boże, Źródło każdej Miłości, spotyka w drodze krzyżowej niewiasty, płaczące nad Jego cierpieniem, nad Jego ranami, Jego udręczeniem.
Żal im było Słowa Bożego, które skazano na Golgotę, na zapomnienie, na niebyt, na śmierć.
Płakały.  
Płaczą i dziś.

Przez 40 dni Wielkiego Postu odprawiane są w tysiącach kościołów na całym świecie nabożeństwa pokutne, Gorzkie Żale, Drogi Krzyżowe.
Chrześcijanie – nie tylko kobiety – rozpamiętują tajemnicę śmierci Jezusa i płaczą nad Nim.
Współodczuwają z tym Sprawiedliwym, wzrusza ich Jego straszny los. 

A co na to Słowo Boże?
Mówi nam: „płaczcie...
- nad waszymi politykami, którzy sprzedają pustkę, wsłuchani w najdrobniejszy pomruk elektoratu
- nad waszymi koteriami, układami, klikami, w których nie prawda, nie życie i nie praca są w cenie, lecz liczą się lizusostwo, prawo pięści i własny interes
- nad waszymi dziennikarzami, którzy słuchają tylko z której strony wieje wiatr, i redaktorami, którzy dobrze wiedzą czyje interesy reprezentują
- nad krytykami, kreatorami mody i postaw, którzy uwielbiają prowokację i poklask, kochają burzyć, a nie budować
- nad waszymi przedsiębiorcami, którzy produkują nijakość, a dla zysku gotowi byliby skórę zedrzeć z każdego, zwłaszcza z własnych pracowników
- nad waszymi lekarzami, zasłuchanymi w szmer banknotów
- nad nauczycielami, którym wszystko jedno
- nad młodzieżą, która  nie zna umiaru w deptaniu autorytetów.

Że nie wszyscy są tacy?
Zapewne nie wszyscy.
Ale gdybyście sobie uświadomili jak wielu jest właśnie takich, może byście zapłakali.

Jest dużo powodów do płaczu. 
Wzrusza nas cierpienie niewinnych, bezbronnych, bezradnych, sprawiedliwych.
Wzrusza nas choroba dzieci, pobita kobieta, przypadkowa, niezasłużona śmierć...
Porusza nas cierpienie.
Nie rozumiemy, że jest ono częścią życia, skutkiem wolności i jedynym sprawdzianem godności ludzkiej.

Jak inaczej udowodnisz, że życie jest dla Ciebie skarbem, jeśli nie składając je w dobrowolnej ofierze?
Kto bardziej dowodzi godności życia: balująca gwiazda kina, czy umierający w pokoju chory?

Nie może być życia bez cierpienia, bez krzywd, bez nieszczęść.
Bo tylko one dają szansę, żeby udowodnić, że miłość, łagodność, zaufanie, nadzieja, wiara... istnieją naprawdę i są o wiele, wiele większe. 
(*)

Dzielne starsze kobiety.
Wychowały i wyuczyły dzieci, pracowały w domu, dbały o zdrowie i o czystość całej rodziny.
Na starość – nie chowają się po kątach, nie zamykają w złotych klatkach, ani w swoich gabinetach.
Nie gorzknieją w samotności.
Wychodzą na ulice, gdzie akurat dzieje się coś ważnego.
Niby oczy mają słabe, niby niewiele już rozumieją, ale bezbłędnie dostrzegają komu dzieje się krzywda i kto potrzebuje ich pomocy. 

Są tu, gdzie są nadal potrzebne.
Żeby przechodzący Bóg mógł zwrócić się - poprzez nie - do nas
z jeszcze jednym, już chyba ostatnim apelem:
- „Nie roztkliwiajcie się nad moim losem, nad rozlaną miłością.
Ja cały jestem Miłością.
Jeśli ty, człowieku, podepczesz mnie w swoim sercu, mnie nie ubędzie miłości, lecz straszny będzie Twój los.” 
Ostatnia nauka Jezusa w tej drodze.

Powinienem wyobrazić sobie los człowieka, który odrzucił, podeptał, odarł z godności i ukrzyżował własną miłość.
Wyobrazić sobie swój własny los, zapłakać nad sobą.

Potem przyjść i być z Nim do końca.