kazano nam wierzyć w pochyłość sumienia
wiem, odwagi Ci nie brak
a jednak
tak prosto z ulicy mały człowiek
wszedł
za wysoko
wśród burzliwych owacji
i milczących przekleństw
biało-czerwona przestrzeń
między główną aortą a sercem
przez lata kłamstw
pomniejszona do śmieszności
zapełniła się znowu plwociną
czekaliśmy lekarzy
a żółtym mirafiori zajechał znachor
będzie stawiał bańki
mydlane
tak dobrze?
tak trzeba?
czyim uczyniono zadość zwątpieniom?
komu odebrano resztki nadziei?
więc nas lecz
lekarzu z przypadku
i tak nikt nie uwierzy Twoim receptom
więc nas lecz
człowieku z ulicy
i tak będziemy umierać
obojętni
ostatecznie