- Pamięci Marszałka Józefa Piłsudskiego

Spis pieśni:
   1. Wymarsz - Wyruszali chłopcy
   2. Galop I -    Piosenka z szabli mjr H. Szczyglińskiego
   3. Mazur -     Jeszcze śpij
   4. Dumka -    Zazdrość
   5. Polonez -   Nasz dzień powszedni (Chochoły)
   6. Galop II -   Kogóż daliście nam za ojców?
   7. Lament -    Bez wodza
   8. Sen -        Dziadek
   9. Baśń -       Potrzebny mit
  10. Hymn -     Pieśń o młodych orłach

Najpierw powstał cykl wierszy o tematyce patriotycznej, potem skomponowałem do nich muzykę, ale te wiersze dobrze brzmią się także w czytaniu, bądź recytacji, bez melodii.


Wymarsz

WYRUSZALI CHŁOPCY


wyruszali chłopcy na wojenkę
zostawiali oczu blask
przeżegnane białą chustą ręce
już oddalał czas
ziemia łkała grud czarnymi łzami
otulając bielą brzóz
wysychały oczy panien
i szeptały wargi - wróć

nam nie surmy nie pieśni bojowe
ni do pól bitewnych nam
ale orły te same nad głową
sztandar wciąż z tych samych ran
pod powieką nowe koleiny
żłobi tyran-ból
w czarne suknie ubrane dziewczyny
wargi szepczą ... Boże mój

wyruszamy co dzień na wojenkę
zostawiamy oczu blask
przeżegnane białą chustą ręce
wciąż oddala czas
coraz więcej te odejścia znaczą
coraz więcej świec się tli
stygną pod palcami kwiaty
zamienione w gorycz dni
krzepną nam w pamięci daty
ułożone w polski krzyż


Galop I

PIOSENKA Z SZABLI MJR HENRYKA SZCZYGLIŃSKIEGO


Niech w księgach wiedzy szpera rabin
nauka to jest wymysł diabli
mądrością moją jest karabin
i klinga ukochanej szabli

Nie dbam o szarże, ni o gwiazdkę,
co kiedyś mi przystroją kołnierz
wy piszcie klechdy i powiastki
ja biję się jak musi żołnierz

Nie pcham się do zaszczytów drabin
i generała biorą diabli
zaszczytem moim jest karabin
i klinga ukochanej szabli

Nie tęsknię do kawiarni gwarnej
gdzie mieszka banda dziwolągów
gardzę zapachem buduaru
gdzie Ania psoci wśród szezlongów

Nie nęcą mnie zalety babin
kobieta zdradną, bierz ją diabli
kochanką moją jest karabin
i klinga ukochanej szabli

Niejeden wróg miał na mnie chrapkę
a teraz jęczy w piekle na dnie
ze śmiercią igram w ciuciubabkę
więc może wkrótce mnie dopadnie

Ksiądz nich mnie grzebie, albo rabin
żołnierza się nie czepią diabli
Lecz w grób połóżcie mi karabin
i klingę ukochanej szabli

Mazur

JESZCZE ŚPIJ


W pewnej wiosce, w pewnej chacie
po wczorajszej strasznej walce
zasnął młody zuch           (x2)
Promień słońca jak dziewczyna
uśmiechnięta i szczęśliwa,
czule szepcze mu           (x2)

      "Zbudź się, zbudź! Już czas zaczynać,
       konie rżą, trąbka gra...
       Pocałuje cię dziewczyna,
       koniom wody da!"


Zda się, wczoraj tutaj byli
w oczy smutno popatrzyli
jeszcze ziemia drży           (x2)
jeszcze słychać koni tętent
śpiew wesoły za zakrętem
a ty ciągle śpisz           (x2)

       "Zbudź się, zbudź! Już pułk wyrusza,
        trąbka gra, konie rżą....
        Rotmistrz woła: Tam, do licha!
        Gdzie jest ułan-spoch?"


Choć się włosy srebrem mienią
poczerniały palce strzemion
ułan ciągle śpi           (x2)
lecz...kiedy trąbka zagra pięknie
wstanie i po szablę sięgnie
będzie gotów w mig           (x2)

          Jeszcze śpij, jeszcze nie pora
           przyjdzie czas, piękny czas
           że staniemy do mazura jeszcze raz           (x2)

            Jeszcze śpij, jeszcze nie pora
            przyjdzie czas, piękny czas
            że się zbudzi taki ułan w każdym z nas!           (x2)


Dumka

ZAZDROŚĆ


Sztandar - jak strzęp munduru - łopocze w sercach
złamane drzewce w boku tkwi
biało-czerwona krew wypływa z wiersza
na usta zazdrość kładzie krzyk

Gdy białe orły nad waszymi głowami
nad nami kraczą stada wron
gdy na Kasztance jechał ktoś przed Wami
przed nami obce światła lśnią

Bywało... wracaliście nocą
a noc błyszczała łzą jak dzień
Dziś bywa tak, że bezsilnością noce
do gardeł skaczą nam przez sen

Nie zazdrościmy Wam tułania,
"wszystkiego przecież mamy w bród"!!
Niczego nam nie oszczędzono, w zamian
nie ofiarując nic prócz słów

Zazdrością karmić nowe nieba
to ciągle w starych grzechach tkwić
Gruntu pod stopy nam najbardziej trzeba
lecz komu wierzyć, za kim iść?

Sztandar - jak strzęp munduru - łopocze w sercach,
Złamane drzewce w boku tkwi
Biało-czerwona krew wypływa z wiersza
Na usta zazdrość kładzie krzyk


Polonez

NASZ DZIEŃ POWSZEDNI


Nasz dzień powszedni - natarcia, odwroty...
czarny chleb kroimy nożem przeznaczenia;
gdzieś po lasach nam przyszło włóczyć tęsknoty;
czasem nocą, w ciszy, wyrzuty sumienia...

Nasze karabiny, jak słowa najświętsze,
ważą coraz więcej, znaczą jakby mniej.
Osłaniamy armie tysiąckroć możniejsze,
A ile przed nami? - Bóg jedyny wie!

Gdy chochoły ruszają do tańca,
coraz głośniej wołamy: "nie!
Nam nie maska, nie smycz kagańca!
Nie kibitka, nie torba zesłańca,
ale wiara - pomimo - w sens...!"

Dawno wystrzelone prawie wszystkie kule,
a w okopów domów tyle świeżych ran.
Przepływamy rzeki zwątpienia i bólu,
wczoraj znów któryś z mego miasta padł...

Płynie "Requiem", cichym żegnamy go śpiewem.
Nikt nie wie gdzie nasi, gdzie czai się śmierć.
Wczoraj jeszcze jasnym, dzisiaj ciemnym ściegiem,
znaczymy na lufach dni zgubionych bieg.

Gdy chochoły ruszają do tańca....


Galop II

KOGÓŻ DALIŚCIE NAM ZA OJCÓW


Kogóż daliście nam za ojców,
dziadowie nasi
Gdy przyszła pora trudnych wyborów
mówili: "pas"
I cóż że w pieśni szczęk karabinu
i zapach lasu
gdy co dzień tyle nowych pożarów
dokoła nas

Wy mówiliście że lepiej zginąć
niźli żyć w hańbie
Opatrywały rany mundurów
kobiety Wasze
a teraz często zamiast do czynu
chcą na komnaty
i prowadzą nas na łańcuchu
ludowych haseł

Więc może prawdą że kto w niewoli
zrodzony bólem
ten nie potrafi odrzucić kajdan
niewolę znosi
Ale zapłacą - nie dziś, to jutro -
parciani króle
gdy Spartakusa wiek nowy znajdzie
wśród synów naszych!


Lament

BEZ WODZA


My - drużyny bez wodza
My - z zapałem, lecz strach się wkradł
My - gołębie w przestworzach
czarne orły krążą wokół nas
Potajemnie ćwiczeni przez lata
gdy nas niemoc dławi jak wilk
czy nam czekać, czekać końca świata
żeby wreszcie wolnym być?

Komendancie, gdzież Ty teraz?
Jakie armie defilują tam przed Tobą?
Komendancie, z Mannlichera
Ustrzel dla nas choćby dobre słowo
Niech nam z nieba spadnie mądry rozkaz
Albo chociaż jedna dobra myśl
Hej, Marszałku, skąd ta troska?
Nie zginęła, póki my...!

Sprawiedliwi, pokoju łaknący
choć nam pokój spokój wydrzeć chce
i cierpliwie, cierpliwie trwający
na rubieżach czerwonych jak krew
Miłujący pierwszym kochaniem
Zawsze wierni, a mimo to
Ciągle tamten naszym jest panem!
Kiedyż wreszcie powiemy "dość"?

Komendancie, nasz kochany
tam obłoki wędrują za Tobą
Komendancie, na Ojczyzny rany!
zdobądź dla nas Boga dobre słowo.
My stajemy! Czekamy na rozkaz
bo czyż można ciągle w niewoli żyć?
Hej, Marszałku, nie zginęła Polska
i nie zginie, póki my...!


Sen

DZIADEK


Z portretu Dziadek na mnie kiwa
dumnie podkręcił bujny wąs
koń już potrząsa srebrną grzywą
błyszczy medali cały rząd
"Walczyłem... w step hołota gnała
To przecież proste: Honor, Bóg,
Ojczyzna i rycerska chwała
dopóki szabla, wierny druh

Strachy na Lachy, wierz mi chłopcze
sięga do pasa marszcząc brwi
spójrz, wiernej szabli błyszczy ostrze
nie znajdziesz na nim śladu rdzy"

Strachy na Lachy - a ha
Strachy na Lachy - o ho
Strachy na Lachy - a ha
nie znajdziesz na nim śladu rdzy

Teraz tak trudno... Oczy Dziadka
próbują smaku moich dni
i zdaje mi się jakby pobladł
albo to wiatr uchylił drzwi
i w szumie wiatru nagle słyszę
"Polerowałem wierną stal
a teraz - dzieci - czasy dziwne
i serca wasze zżera rdza"

Strachy na Lachy, Dziadku drogi
na rękojeści dłoń zaciskam
Nie zmatowiało ostrze broni
i serca nasze wierne, czyste

Strachy na Lachy - a ha
Strachy na Lachy - o ho
Strachy na Lachy - a ha
i serca nasze wierne, czyste


Baśń

POTRZEBNY MIT


Budzi się świt, przypadkowy kolejny nad Polską
opada mgła, nad doliną unosi się sen
Potrzebny mit, by uklęknąć do polskiego różańca
przesuwać w cień śmiech nieszczery i tani gniew

Na oczy spadł blady promień, codzienny przyjaciel
czai się już upieczony podstępny cios
gdy bierzesz w dłoń strzęp gazety zalany herbatą
to jakby ktoś splamił papier głupawą grą

Zdeptany bruk i nadzieja pod rękę z rozpaczą
smutek i strach, a gołębie wciąż szare jak sny
Potrzebny mit, jeśli chcesz zaprowadzę Cię nocą
zaspany ksiądz pochylając się powie Ci: idź

Spójrz coraz mniej niepokornych gdy ciężar przygniata
w te ramy wejdź, będzie prościej umierać i żyć
Potrzebny mit, abym mógł Cię objąć jak brata
niestety wiem, że do życia potrzebny jest nit

Jeśli go masz, zwykły chleb mi mitem posmaruj
ja dam Ci swój - przełamiemy na pół
W głęboką noc niechaj mit się w sercach rozpala
potrzebny mit, by nie poddać się złu


Hymn

PIEŚŃ O MŁODYCH ORŁACH


Inwokacja: Orzeł, jak blask ginącej chwały
                    zawisł nad ziemią zamarłą z trwogi
                    Usłysz - o Matko - wołanie dzieci
                    o nowe skrzydła, przodków korony


Klną samochody siarczyście, ostro
nad miastem czapa gazów, jak mgła
Coraz to słabsze ramiona ptaków
obłędny, sępi sabat trwa

Ręce splecione nad stołem smutku
w dolinach ostry dym, gryzący dym
W gniazdach pisklęta kłócą się z życiem
o nowe pióra, co niosą wzwyż

         Nie oszuka naszych oczu
         żadna gałąź, drzew zasłona
         póki orły jeszcze młode
         trzeba orły obrączkować

         Nie potrafi matek krzyk
         zmienić losu młodych orłów
         z obręczami będą żyć
        ze stalowym piętnem czasu

Giną bez walki stare symbole
padają miasta, walą się trony
wolno nasuwam obręcz na
już wykształcone młode szpony

Kiedy odwaga błaga o litość
a prawda szuka schronienia w tle
nasze ramiona - choć bezlitosne
nadają rzeczom właściwy bieg

      Nieporadne jeszcze dźwięki
      wkrótce zmienią się w symfonię
      Rosną skrzydła, rosną skrzydła
      rosną skrzydła młodym orłom

      Żadna siła, żadna moc
      młodych orłów nie powstrzyma
      będą wolne, bo tak chcą
      tak natura je stworzyła

             Patrzmy w górę, kiedyś tam
             się pojawi ptak jak godło
             Rosną skrzydła, rosną skrzydła,
             rosną skrzydła młodym orłom.