dane mi było oglądać ptaki
dzień mój się zaczął w samym środku dnia
zewsząd zlatywały się gile, wróble i szpaki
oglądać tego, który wreszcie przyszedł
śpiewały śmiesznie przekrzywiając szyje
radość oznajmiały pomieszaniem barw
patrzcie jaki śliczny, do kogo podobny?
aprobata była pełna
biały śnieg za oknem skrzył się w słońcu
słyszałem wyraźnie jego głos
ja jestem Śnieg, Ten który wie
nad tobą cud, srebrzysty lód,
Ten który trwa, to jestem ja
mijały lata i ptaków przybywało
już nie zawsze było święto
już nieraz oberwałem ostrym dziobem
skrzeczały usiłując nauczyć mnie
mowy słońca, wiatru, zimy
zaczynałem rozumieć Śnieg
który szeptem, inaczej niż przedtem
wołał
lecz samą biel wylej na strój
ja jestem Ten, który wybiela
to moja dłoń śniegowa, wierna
patrzyłem w okno, a tam wciąż
migały światła, śmiały się dni
i odchodziły w zaciszne sny
więc obejrzałem siebie całego
to właśnie skóra, a pod nią - tak -
maleńkie, białe, miękkie pióra
nauczono mnie takiej piosenki
i umiem śpiewać jak młody ptak
znam coraz więcej braci zimowych
i znam już mróz, i cały las"
ale to nieprawda!
wcale nie jestem ptakiem!
na pewno nie chcę zostać jednym z nich
mam własną pieśń
jak mam z ptakami zaśpiewać w chórze
lubię symfonie i sam je śpiewam
nie lubię ptaków, zimy nie lubię"
chociaż w oddali - poznaję go -
woła ten sam znajomy głos
w Śniegu jest śmiech, radości dzwon
śniegiem pokryte są wszystkie pola
a cisza to śniegowy głos
niech ptaki głoszą Śniegu oddanie
bo ptaki Śnieg nauczył żyć
w Śniegu spisane są śpiew i taniec
i lot, podniebny ptasi byt
sam nie wiem jak to się stało
ale
buduję gniazdo
to nawet nie takie trudne
gałęzi i liści nazbierałem w pobliskim zagajniku
zresztą pod moim drzewem borsuk wykopał jamę
znalazłem tam sporo kamyków, trawy, sierści
nie muszę się głowić nad nadaniem mu imienia
odwiedzą mnie jutro gil, sikorka i szpak
z pewnością wymyślą dla mojego domu odpowiednią nazwę
czy mi uwierzycie?
naprawdę nie wiem
dlaczego to robię
i skrzydła trochę nieforemne
i ciągle coś mnie pcha do góry
a w dole przecież tak przyjemnie
tu można szaleć, stanął czas
noce i dni zgubiły siebie
ja wcale nie chcę żyć jak ptak
chcę być człowiekiem, panem siebie"
lecz znowu ten głos dziwny, niepokojący
choć uciekają, choć tracą ślad
ja jestem Ten, który wybacza
który wciąż czeka, śniegowy brat
padam na serce pod skrzydło ptaka
i znowu jestem mnogością kształtów
gwiazdą poranną, wieczorną rzeką
bo jestem Śniegiem, manną białą
bielą ogrzeję, bielą uciszę
skrzydlate serca zranione wiarą
wiem już, że będą się śmiać
pewnie przygotują kamienie i patyki
pewnie będzie boleć
ale teraz już wiem, że chcę
chcę zamienić się w skrzydlatą radość
w małą kolorową lub szarą muzykę
kilku prostych dźwięków
jak w zaczarowanej lutni
Betela, boga prostoty
chcę przemienić się w nieistotną, anonimową
jedność kilku zaledwie czynności
patrzenia, słuchania, dawania za darmo
i brania za darmo
z ręki Śniegu słońca
z ręki słońca łąki
z ręki łąki trawy
z ręki trawy ziarna
z ręki ziarna śpiewu
z ręki śpiewu Śniegu
z ręki Śniegu słońca...
chcę mieć dziób, dwoje oczu, dwoje nóg i rąk
które będą skrzydłami i podniosą mnie
wysoko, tam skąd dobiega wciąż ten sam
cichy gorący szept
Śnieg, biała cisza dzwoniących gwiazd
możesz mnie teraz oddechem słyszeć
możesz mnie zamknąć w krąg swoich spraw
gorące kraje, zielone gaje
to wszystko Śnieg, to także ja
ja jestem śnieg, Ten który rwie
kto wszystko wie, kto woła cię
posłuchaj
zastukam teraz w wielkie jasne okno
widzę przez szybę, że właśnie na mnie patrzysz
uśmiechasz się, bo widzisz ptaka
to ja
a ty pewnie chciałbyś być człowiekiem?