laziska ix.img 7928
Kilku artystów z mojej branży podkreśla: ja nie gram chałtur, nie gram na bankietach i plenerach.
Tzn. grają wyłącznie w warunkach koncertowych: sala na kilkaset osób, bilety, wszystkie światła
na nich. Ich wola…

Ja lubię grać niekiedy w innych, nieraz dziwnych okolicznościach. Muszą to być oczywiście takie
warunki, w których jesteśmy odpowiednio wyeksponowani i nikt nam w pracy (występie) nie
przeszkadza. Lubię konferencje, lubię przystanie i sceny na powietrzu, lubię bankiety, byle
konsumpcja była oddzielona od sceny. Szczerze mówiąc, nie zarobilibyśmy na „chleb z kawiorem”
grając wyłącznie koncerty, ale ja niektóre chałtury naprawdę lubię. Lubię i tyle!

Wpisuję te imprezy do swojego terminarza. Niekiedy przyjeżdżacie na nie z daleka i dostaję
potem od Was takie oto np. podziękowania:
laziska ix.img 7919

„Poczytaliśmy w Internecie, że o 15.00 w Czchowie będzie Pan grał, wraz z zespołem. Zabraliśmy
pod pachę najlepszych przyjaciół, nastoletnią latorośl i do Czchowa ruszyliśmy. Na miejscu przykra
niespodzianka: Paweł Orkisz, owszem, jest, ale na wodzie, a koncertu jakoś nie widać i nie słychać.
No to zamówiliśmy jakieś piwko i siedzimy sobie, a tu podpływa „gondola” o wdzięcznej,
nie weneckiej zupełnie, a polskiej nazwie „Popiel” (albo jakoś tak...), a w niej rozśpiewany Paweł
Orkisz z kolegami-muzykami.
Nieco po czasie, ale co tam, jak słusznie zauważono: niektórzy mają zegarki, a niektórzy czas.

My akurat miewamy czas. Po chwili muzycy przebrali się w stroje organizacyjne, jazz festiwalowe
i rozpoczął się, kameralny wprawdzie, ale kapitalny koncert. Zaśpiewy z żeglarska i balladowe
klimaty. Nasze klimaty. Można się było zakochać nie tylko w Emily Dickinson, ale i w życiu.
Publiczność bawiła się z artystami, śpiewaliśmy, gawędziliśmy, słoneczko powoli zachodziło ku
jeziorku i było pięknie.

Koncert na pomoście i na luzie -  jak Pan zaśpiewał, a pan Piotr zagwizdał. Zagwizdał tak, że
pojawiły się wątpliwości, czy to tak „własną paszczą”, czy też za pomocą jakiegoś zmyślnego
mikroinstrumentu? Przednia uczta dla duszy. Warto było tam być. Na sznurze perełek, które
kolekcjonuję przez całe życie przybyła jeszcze jedna: popołudnie z muzyką, z poezją
na pomoście. Taka chwila, kiedy życie zwalnia i pozwala się na siebie „zagapić”.
Dziękujemy. MR”

Juz ten jeden mail by wystarczył, żeby polubić takie popołudniowe granie. Ale na tym nie koniec...
laziska ix.img 7924

Następny mail jest bardziej osobisty, ale przecież pisany do artysty, więc publikuję:
laziska ix.img 7936

Wczoraj przez przypadek trafiłam z moją siostrą i synkiem na Pana koncert w Czchowie.
Jestem zauroczona Panem, jak i Pańskim śpiewem. (…) Kiedy tylko Pana zobaczyłam
wydawało mi się, że gdzieś Pana juz widziałam. I nie pomyliłam się. Na pewno
widziałam Pana gdzieś w telewizji, ale nie spodziewałam się, że taką sławę
spotkam w Czchowie. … ciepło, które od Pana bije na odległość, jest czymś czego nie 
poczułam nigdy w swoim życiu. Nigdy nie spotkałam takiego człowieka. Mogłabym siedzieć 
i godzinami słuchać utworów w Pana wykonaniu. Moja siostra też jest bardzo szczęśliwa, że
właśnie wczoraj, na zakończenie wakacji, choć chwilę mogłyśmy być w innym
wymiarze. Pozdrawiam Pana bardzo serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego. 
Proszę również pozdrowić kolegę, Pana Piotra - gitarzystę. po prostu rewelacja. 
Dziękuję Panu za to spotkanie. JN”

laziska ix.img 7972

 Kolejny mail, od kogoś, kto poznał mnie wyłącznie przez internet.

”Jak wspomniałem, całkiem przypadkowo spotkałem Pana nagranie na youtube i tak powoli mnie
to wciągało, że spędziłem ponad 3 godziny z Pańskimi balladami. Nie ukrywam, że pozwoliło mi
to wrócić do moich trochę wcześniejszych lat. Jestem z Wrocławia, tego, którego Pan omija,
a szkoda, bo chętnie wybrałbym się na koncert.
Wychowywałem się na takich artystach jak Presley, Jerry Lee Levis, Fact Domino, Bill Haley,
Little Richard, Beatles… i przyszła kolej na ballady Okudżawy i Wysockiego (z tego można
wywnioskować jak „stary” jestem).

Pierwsza piosenka „Konie narowiste” już wciągnęła mnie na długo, potem szanty i ballady o miłości,
które pozwoliły mi powrócić do pięknych lat młodości. Nie będę ukrywał, że niektóre piosenki
wzruszyły mnie mocniej niż bym się spodziewał, dobrze, że słuchałem ich w samotności…JK”
laziska ix.img 7966

Wreszcie coś od starych znajomych:

”Witaj Pawle, dawno nie pisałam. Dziękujemy za kolejny fantastyczny wieczór w „Kurantach”. Niby
wiadomo na co się idzie, a okazuje się, że jest zupełnie inaczej.
"Zarażamy Orkiszem" różnych naszych znajomych. Tym razem Twoich utworów słuchali nasi bliscy
znajomi z Arhus z Danii. Ona jest z pochodzenia Polką, on stuprocentowym Duńczykiem.
Byli oczarowani przede wszystkim Twoją muzyką, a także klimatem Kurantów i drugimi głosami,
p. Marka i tej pani, co ma w czerwcu być w białej sukience. (A propos, mam okazję iść na zakupy,
skoro tych białych sukienek ma być więcej
Mrugnięcie).
Po balladzie o Emily Dickinson ja byłam już w 7-mym niebie. Ale powalił mnie ostatni utwór,
„Shenandou”, o Indiance i tym indiańskim czółnie zanurzonym w falach Missouri.
A to gwizdanie Piotra ...
No, i Mark Knopfler z czasów Dire Straits, których razem z Markiem uwielbiamy.

To jest cudowne móc raz na jakiś czas oderwać się od wszystkiego i zanurzyć w muzyce.
Bywamy w Kurantach teraz rzadziej, od czasu do czasu, co nie znaczy, że żeśmy się "odfanili".
Ale za to jak smakuje po takiej przerwie ...
Dziękujemy. JZ”

laziska ix.img 7981

laziska ix.img 7940I jak tu się nie cieszyć na takie "chałtury"?

Choć, przyznaję, nie każda ma taki urok, jak ta, u Zbyszka R....


Kraków, 4 września 2012

foto: archiwum hotelu "Łaziska" 


Poprzednio pisałem:
rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009