Od dziś w brygadzie naszej kompleksowej
wiadomo już, że będzie bal maskowy.
Rozdali maski byków nam, lwów, alkoholików, lam...
i w ZOO się odbędzie... bieg po zdrowie.

I po co mam na jakiś szpan się rzucać?
No gadajże kobito, na rany Chrystusa!
A ona mi: Nie, nie będę za Ciebie wstydzić się!
A nie? – To pojedziesz innym autobusem?

Ja – mówi – suknię siłą zdarłam z Łady,
ja teraz będę jak Marina Vlady.
I biorę, choć się boję ja, pierścionki, te od szwagra dwa.
A twej pijackiej mordzie też dam rady!

I po com się pucował, oblicze poprawiał?
Przy samej bramie kumple zrobili mi kawał.
Kolka mi mówi: Nie jesteś zwierz, maskę alkoholika bierz
i idź do bufetu, do roli się wprawiaj.

Kiedym się ocknął mrok zapadał blady.
Patrzę: dwie żony!! Ale... dwie Mariny Vlady!
Lecz czy mnie wzrok nie mami? Z dwoma hipopotamami?
O – myślę – zapoluję tutaj na dwie zdrady!

Nazajutrz to mi w brygadzie premię dali,
bom się podobno do zadań swych zapalił.
I rolę - pełną przykrych spięć – zagrałem brawurowo wręcz...
I nawet noc spędziłem... z hipopotamami!