IMG 9080
Taniec maluchów z flagami - "Las szepcze o wolności", Szczawa, 16.08.14
Układ: Renata Wysowska.

Jest coś takiego w Donaldzie Tusku, co mnie od niego odrzuca. Wiem, że to nieładne uczucie, bo przecież nieracjonalne, ale nie lubię go i już. Nie wierzę w jego zaangażowanie i profesjonalizm. Nie lubię ludzi, którymi się otacza.
Nie lubię, to nie znaczy, że nie szanuję. O, nie. Szanuję tego pana. Trzeba być kimś i mieć jakiś szósty zmysł, dar właściwego odczytywania ludzi, żeby tak długo utrzymać w ryzach taką zbieraninę cwanych typów, jaką jest Platforma Obywatelska.
Trzeba przyznać, że ma jednak facet szczęście. Do ludzi, do czasów, ma po prostu fuksa.

Ostatnie 10 lat w Polsce to przecież okres szalonego rozwoju. W 2004 roku weszliśmy do UE, od 2005 roku zaczął do nas spływać strumień pieniędzy unijnych (znacznie więcej wpływa niż płacimy), to jak mogłoby być inaczej? W takim okresie wszyscy rządzący - także na szczeblu gmin, powiatów, województw - żyją jak pączki w maśle, jeśli tylko nie popełnią jakiegoś głupiego błędu.

Tusk ma opinię cwanego gracza, o niezbyt czystych rękach. Doskonale pasuje to charakteru i tego co o sobie wie i myśli większość Polaków. Przecież my prawie wszyscy, po okresie socjalizmu byliśmy/jesteśmy lekko umoczeni w jakąś współpracę z byłym systemem, w jakieś kompromisy, w jakieś zgniłe układy, albo przynajmniej w bierność. Ja sam w końcu lat 70. i na początku lat 80. byłem "działaczem" SZSP. Tak wchodziłem w życie, to był mój pomysł na mieszkanie w Krakowie (tzw. jedynka w akademiku) i zarabianie pierwszych pieniędzy za jakieś prace zlecone. To był czas, kiedy zorientowałem się, że nie chcę być w przyszłości inżynierem mechanikiem i studia na wydziale mechanicznym wcale nie przesądzają mojej zawodowej przyszłości. Nieraz rumieniłem się na wspomnienie tego okresu mojego życia. Tacy lekko umoczeni ludzie wcale nie chcą polityków nieskazitelnych, bo się boją, że ci rozpętają jakieś krucjaty w imię absolutnej czystości. Tusk jest zatem, a raczej był idealny na tamte czasy.

Media głównego nurtu go wspierają, bo boją się Kaczyńskiego. Z drugiej jednak strony pieczołowicie wspierają tego Kaczyńskiego, choćby poprzez poważne traktowanie jego słów i wystąpień, przez kreowanie go jako jedynej realnej alternatywy po prawej stronie. Dlaczego? Otóż, jak mi się zdaje, wygodnie jest mieć na czele nielubianej frakcji jakiegoś takiego niemodnego, lekko zdziwaczałego typa, z którego można się podśmiewywac i natrząsać, że nie zna współczesnych technologii, nie lata po internecie, nie ma rodziny, ma kota... Przez to cała jego partia zdaje się być bardziej mocherowa i niemodna, niż jest w rzeczywistości. Scena polityczna we wszystkich wspólczesnych krajach się spolaryzowała, podzieliła na naszych i wrogów. Małe partyjki znikają, albo pełnią role ozdobne. Media lewicowe i salonowe kochają więc Tuska niejako z konieczności.

Nawet światowy kryzys uderzył w Polsce dokładnie wtedy, kiedy nasza waluta spadała na łeb, w wyniku ataku banku GS na polską walutę. Z jednej strony mieliśmy docierający do nas kryzys, ale z drugiej bardzo korzystne dla gospodarki osłabienie złotego, skutkujące nowymi szansami dla polskich przedsiębiorstw produkujących na eksport, albo budujących za granicą. Bo nagle staliśmy się w Europie bardziej tani, o jakieś 30%, czyli atrakcyjni! Na procesy kryzysowe nałożyły się więc procesy wzrostu eksportu. Żadna w tym zasługa Tuska! Ale "zieloną wyspą" może się chwalić.

Nawet teraz, kiedy odchodzi, ma szczęście, a razem z nim cała PO, bo jego wybór wypadł w momencie, kiedy zdawało się, że nic już nie powstrzyma wyborczych zwycięstw PiS w nadchodzących wyborach. Nie chciałbym grać z nim w pokera!
* * *

Chłopak odchodzi do Brukseli na bardzo eksponowane stanowisko. (Piszę "chłopak", bo młodszy jest ode mnie:-)

Na pewno jest to dla niego osobiscie duży, międzynarodowy sukces. Jest to też potwierdzenie faktu, że Polska godna jest zajmować coraz bardziej eksponowane miejsce w Europie. Trzeba się z tego cieszyć i trzeba Tuskowi gratulować. Chciałbym jednak zdecydowanie ostudzić nadzieje wielu osób na to, że teraz w Europie - po wyborze Tuska na Przewodniczącego UE - łatwiej nam będzie załatwiać nasze interesy, polityczne i gospodarcze. Nic bardziej mylnego.

Mieliśmy już Jerzego Buzka jako przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, mieliśmy okres półrocznej polskiej prezydencji w UE i co? - I nic. Nic, dosłownie nic z ważnych spraw nie udało się załatwić. Teraz też Donald Tusk będzie przewodniczącym całej UE i już słychać głosy, że nawet nie będzie mu wypadało załatwiać polskich, partykularnych interesów.

Mnie to trochę przypomina moje własne doświadczenia. Miałem wielu kolegów na pozycji prezesów spółek i korporacji, głównie z czasów, kiedy pracowałem na rynku kapitałowym. Czy coś mi to pomogło? - Niewiele, prawie nic.

W moim przypadku bywało tak: jeśli poznawałem jakiegoś prezesa, kiedy on już tym prezesem był i na "ty" przechodziłem z nim jako z prezesem, to taki ktoś chętnie potem wspierał mnie i moją aktywność artystyczną. Składałem ofertę, proponowałem jakiś rodzaj współpracy i jeśli miało to ręce i nogi, to prezes był "za". W każdym razie nie było obiekcji, że coś załatwia mi "po znajomości". Każdy prezes może mieć przecież szerokie znajomości, może znać tego i tamtego...
Ale nie daj Boże, żebym wcześniej znał wcześniej kogoś, zanim został prezesem. Wtedy żadna oferta, nawet znakomita, nie bywała przyjęta. Żeby nie było w razie czego zarzutu, że się znamy, ze jestem jego kolegą, że popiera swoich. Bali się nawet pozoru współpracy ze mną.
Tak sobie myślę: - To przecież jest chore. Tak nie można... Po to wybrali Cię prezesem, żebyś w swoim nowym miejscu pracy wykorzystał swoje dotychczasowe znajomości, doświadczenia, kontakty. Na kim masz się oprzeć? Na obcych? Na niepewnych, na nieznanych Ci?

Każdy kto boi się własnego cienia, ten dość szybko znika z horyzontu... Nie odcinaj się od kolegów, nie rezygnuj z dotychczasowych kontaktów. To Twoja siła, to Twoje źródła mocy, które wyniosły Cię tu, gdzie się znalazłeś. Nie odcinaj się od własnych źródeł energii.

Miałem kiedyś kolegę, serdecznego, takiego, z którym coś razem niełatwego zrobiliśmy, więc poznał mnie w pracy, wiedział, że jestem solidny i kreatywny. A ja wiedziałem, że on lubi śpiewać, lubi poezję, pisze wiersze... Kiedy ten facet został prezesem jednej z najważniejszych polskich spółek, pomyślałem sobie: - No to teraz festiwal "Ballads of Europe" ruszy z kopyta, kilka innych projektów też. Wystosowałem do tej spółki chyba ze 4 oferty i... żadna nie została nawet poważnie rozważona. Bał się? Albo obrósł w piórka. Nooo..., ale nie jest już prezesem.

Oczywiście, w drugą stronę też łatwo przegiąć, łatwo o przykłady nepotyzmu i przesadnego, wręcz ordynarnego kolesiostwa. W moim przekonaniu pewien rodzaj opierania się na swoich i wspierania swoich jest konieczny, dla zdrowia własnego, otoczenia i logiki systemu, jako całości.

Jeśli zostaniesz wybrany na świecznik, pamiętaj: - Wybierają Ciebie, razem z Twoim szeroko rozumianym zapleczem intelektualnym i kontaktowym. Wybrali Cię, bo wyrosłeś z tego a nie innego srodowiska, nie znikąd!

Dobrze byłoby, żeby Donald Tusk też nie wstydził się świata, ż którego wyszedł i który go ukształtował. Żeby pamiętał o naszych polskich priorytetach i wartościach dla nas nadrzędnych. Również we własnym, dobrze pojętym interesie.

JStachurskiPaweł Orkisz, 12 września 2014

foto: Marek Sendek

Poprzedni artykuł

rok 2014rok 2013, rok 2012,  
rok 2011rok 2010, rok 2009

Jerzy Stachurski, leśnik z zielonogórskiego
- "Las szepcze o wolności", Szczawa, 16.08.14