Wybrałem na nią najpiękniejsze piosenki o miłości, które w końcu lat 80. śpiewałem dla siebie i swoich przyjaciół, żeby "odpocząć" od własnej twórczości, albo "doładować akumulatory". Jest więc ona bardziej subiektywnym obrazem moich muzycznych fascynacji, niż jakimkolwiek uporządkowanym wyborem. Są na niej te piosenki, dzięki którym ja sam głębiej, piękniej kochałem i przeżywałem świat

Nagrałem ją chyba w roku 1991 w studio Polskiego Radia Gdańsk, na zaproszenie Staszka Seyfrieda i Jacka Puchalskiego, niejako przy okazji. Rejestrowaliśmy wtedy, na zlecenie firmy TomZo, nasze wykonania romansów rosyjskich i nieśmiertelnych hitów muzyki cygańskiej, które w sopockim Grand Hotelu wykonywaliśmy w typowo "cygańskim" składzie: gitara, akordeon i skrzypce.

Aranżacja - pierwotnie na gitarę i akordeon.
Sama gitara z akordeonem to trochę ryzykowny duet, nierówne siły głosu. Gitara jest instrumentem bardzo pastelowym, łagodnym, cichym, skromnym, a akordeon sam z siebie jest dramatyczny, wielobarwny, głośny i bogaty. To mogło się udać tylko z bardzo dobrym akordeonistą, na dodatek dobrze czującym się w klimatach łagodnej ballady. Takim okazał się mój gdański przyjaciel, Wiesław Wódkiewicz. Wiesiek jest też najlepszym dowodem na to, że balladą można się zachwycić, nawet jeśli wcześniej się jej unikało.
W roku 2005 dograliśmy do tych nagrań bas (Robert Klepacz) i perkusję (Dominik Klimczak) i otrzymaliśmy bardziej nowoczesne brzmienie, lecz po namyśle z kilku utworów usunęliśmy jednak perkusję, żeby utrzymać pierwotny, bardzo delikatny klimat. W efekcie - bardzo niedzisiejsza, nie komercyjna płyta. 18 piosenek to dość dużo, lecz dzięki zróżnicowaniu nastrojów słucha się jej z przyjemnością od początku do końca.

Nagrałem ją na specjalną prośbę kilku najbliższych przyjaciół, którzy - podobnie jak ja - szukali miejsca dla swojego świata poza kulturą masową, poza głównym nurtem "obowiązujących" gustów muzycznych. Pierwsze egzemplarze tej kasety sam kopiowałem na dwukieszeniowym domowym magnetofonie i ofiarowałem kolegom. Tak by pewnie pozostało, ale... te nagrania zaczęły żyć własnym życiem. Zachwyciły wielu moich znajomych i nieznajomych, którzy do dzisiaj piszą do mnie prosząc o przysłanie im tej kasety, bo poprzednia im zaginęła). Julian Stochla przy tej kasecie pokazywał bieszczadzkie kapliczki uczestnikom autokarowych wycieczek, a Gienek Poloczek wykorzystuje je prowadząc na Śląsku terapię antyalkoholową. Co się Wam konkretnie najbardziej podoba - nawet sam nie wiem. Coś po prostu się udało, "wyszło", jakaś piękna budowla powstała między mną a Wami.