Tak, Panie. Bądź wola Twoja     

Jezus – Światłość Odwieczna, Oblicze Boga Najwyższego
wisi na krzyżu.
Straszny ból rozrywa ciało.
 

Słowo Boże rozpięte na dziele ludzkich rąk i ludzkiego umysłu.
Moich rąk i naszych rąk.
Mojego i naszego mniemania o sobie.
Mojego i naszego, kalekiego
i przecież prymitywnego wyobrażenia o świecie.
- Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią.
Tak, Panie, przebacz nam, bo nie wiemy co czynimy. 

Urągają mu najbardziej ci, którym tak łatwo przychodzą
przekleństwa, złorzeczenia, grzechy i zdrady.
Tyle razy urągałem ci także ja, o Panie.
- Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, dziś jeszcze będziesz ze mną w raju.
Tak, jeden z tych łotrów to ja, Panie.
Pozwól mi kiedyś być z Tobą w raju.
 

Zobaczył Matkę Pięknej Miłości, Matkę Dobrej Drogi
i ucznia, którego miłował.
- Niewiasto, oto Syn Twój.
- Oto Matka Twoja.

Panie, tak bardzo mi wstyd.
Jak mam teraz żyć z tym wszystkim?
Do Ciebie się uciekamy,
o Maryjo,
któraś współcierpiała.
 

Panie, na świecie tyle zła,
tyle bezwzględnej walki.
Tak strasznie trudno iść za Tobą każdego dnia.
Każdy z nas zmaga się ze sobą i często przegrywa.
Silny i bezwzględny jest świat, który z Ciebie drwi,
a my tacy słabi.
- Ojcze mój, Ojcze mój, czemuś mnie opuścił? 
Panie, nie opuszczaj nas.

Sił mi brak, czuję, że mogę nie wytrwać w dobrym.
Byle nie stracić miłości, nie ulec pokusie…
- Pragnę. 
Panie, daj nam pić wody żywej.

Tak bardzo boimy się cierpienia, zniewagi, pogardy.
Żyjemy w dość bezpiecznym świecie,
ale jak długo?
A jeśli… zaczną się prześladowania?
Śmierć za wiarę?
Tortury? 

A jeśli zechcesz odebrać mi wszystko
i zobaczyć mnie samotnego, opuszczonego, poniżonego, śmiertelnie chorego,
jeśli zabierzesz mi dzieci, zonę, pozycję, dom?
Czy potrafię być Hiobem?
Czy będę potrafił pójść pod okrutny, niesprawiedliwy sąd,
na ubiczowanie,
na moją własną drogę krzyżową i śmierć, razem z moją miłością do Ciebie?
- Wykonało się.  
...
Tak, Panie, bądź wola Twoja.
Amen.