Ból sączącej się nienawiści     

Rzucili Słowo Boga na kamienie obojętności,
przydusili kolanem drwin
i dalejże go rozciągać, naciągać, rozrywać…
rzemieniami naszej robaczywej logiki,
przemądrzałej gramatyki,
dziurawej historii, zgniłej sofistyki,
z bezwzględnością, na jaką stać tylko człowieka. 

Wzięli do jednej ręki młotek obelg i zniewag,
którym nauczyli się świetnie władać
przez lata życia w brutalnym i bezwzględnym świecie.
Świecie, który sami unurzali w brudzie i zgniliźnie.   

W drugiej ręce gwoździe,
długie i tępe,
potężne gwoździe ich własnych wad:
niewierności, kradzieży, cudzołóstwa,
chciwości, pychy, zazdrości.

I biją.
Z wprawą. 

Pełno takich wokół.
Jeden napisał książkę,
inny wygłosił referat.
Trzeci zabrał głos w dyskusji,
czwarty skomentował czyjąś wypowiedź.
Piąty tylko zażartował, szósty zakpił, siódmy się zbuntował,
ósmy sprzeniewierzył, dziewiąty zabił. 

Zalewa nas gorąca fala złości, drwin, pogardy[1].
Odczuwa się niemal fizyczną wrogość,
niemal przemoc.
Ból wbijanego gwoździa.
Sączącej się nienawiści.
(*)

Wyśmiewamy - czasami tylko fragment Pisma, czasem tylko jeden dogmat.
Podważamy sens przykazań - czasem tylko jednego.
Pokazujemy palcem grzechy innych,
a już z największą rozkoszą grzechy księży, zakonników, wierzących, ludzi Kościoła.
Właśnie, Kościoła. 

Kościół jest największą zadrą.
W ludziach Kościoła widzimy wszystkie
swoje grzechy, tylko wyolbrzymione.
W murach kościoła dostrzegamy swoją własną pychę i chciwość,
tylko w karykaturze. 

Nie rozumiemy, że Kościół to dom.
Jego dom,
bo On chciał mieć TUTAJ swój dom.
Chciał być dla nas.
Nie rozumiemy, że miłość to Obecność.

Czy dlatego, żeśmy nigdy tak nie kochali,
ani nie byli tak kochani?
A może tylko nie dostrzegliśmy, że jesteśmy tak kochani?
Sprzeniewierzyliśmy czyjąś miłość? 

Jezus chciał, żeby Jego dom był naszym domem.
Ale my tak często nie znosimy wszystkiego z czym kojarzy się dom.   

Dom nigdy nie jest idealny, ale… każdy z nas ma być dla kogoś domem.
Jeśli ktoś próbował być dla kogoś domem, wie jakie to trudne.
Ile wyrzeczeń, ile ustępstw, ile walki z przeciwnościami i z samym sobą.

Czy dlatego znienawidziliśmy Słowo Boże, bo nie potrafimy być domem?
Czy dlatego wbijamy gwoździe w Jego ciało, bo nienawidzimy siebie,
swojego ciała i swojej ograniczoności?  



[1] (wystarczy przysłuchać się dyskusjom na tematy religijne, albo poczytać wypowiedzi internautów pod jakimkolwiek artykułem, w którym pojawia się słowo Bóg, Chrystus, kościół, albo religia - oblewa nas fala drwin i złości)