Rozsiewanie zła

Słowo Boże upada w nas po raz kolejny.
Nie można wtedy mówić o jakimś przypadku, niezamierzonej zdradzie.
Bywa, że w pełni świadomie, konsekwentnie i w przekonaniu o słuszności własnych racji zaprzeczamy Bogu
– w jakimś konkretnym, wybranym aspekcie,
- albo w całej rozciągłości,
Bogu jako takiemu, Miłości odwiecznej i porządkującej, Dobru cierpliwemu i wszechogarniającemu.

Dlaczego?
Bo poznajemy świat i widzimy, że tutaj są gwiazdy,
a tam komety, tutaj atomy, a tam prawo ciążenia,
tutaj głoszone idee, a tam pieniądz,
tu frazesy o dobru, a tam silniejszy zwycięża.
Tu pokora, a tam człowiek zbudował komputer.

Ale to jeszcze nic.
Tutaj kapłan naucza, a tam grzeszy, tutaj ktoś głosi szczytne hasła, a tam kradnie i cudzołoży.
Tutaj ci mówią o braterstwie, a tam błogosławią czołgi i strzelają do dzieci.

Ale i to jeszcze nic.
Zwykle, gdy próbuję coś zrobić dobrze, to wychodzi krzywo,
a gdy sięgnąłem po zakazany owoc, to smakuje niesamowicie.
To jest dopiero życie, w pełni, na sto fajerek!

Bóg? – jaki Bóg?!
Dobro cierpliwe? – nie ma czegoś takiego.
Ja tego nie widzę, nie czuję, nie rozumiem,
drażni mnie to, krzyczę.
Nie i nie!
Nie wierzę. Nie widzę, nie doświadczam.
Bo za dużo wiem!!! 

Człowiek wie lepiej.
Urodził się w jakimś przypadkowym miejscu i któregoś przypadkowego dnia, nauczył się z trudem czytać i pisać, liczyć do dziesięciu milionów, kilku słów w obcym języku... i on wie lepiej!
Zrozumiał kilka podstawowych praw, umie już odróżniać kolory, podlewać roślinki,
hodować bakterie i śledzić kwarki... i on wie lepiej.
Zaprzecza wielowiekowemu doświadczeniu Kościoła, bo wie lepiej.
Ale gdy chce iść do sądu to wie, że pierwszy lepszy prawnik z doświadczeniem jest od niego mądrzejszy.
Gdy chce kupić dom szuka agencji nieruchomości,
gdy zachoruje pędzi do lekarza, a gdy chce zmądrzeć szuka nauczyciela.
Ale w rozumieniu świata i sensu życia on sam jest mistrzem, on sam stanowi reguły.

Zaczyna od początku i wie co dobre, a co złe, co można zrobić drugiemu człowiekowi, a czego nie.
Nie tylko sam nie potrzebuje Boga, ale poucza innych.
Przekonuje, drwi, wygraża.
 

Pierwszy upadek Słowa Bożego w człowieku szkodzi jemu samemu. 
Ja sam borykam się ze skutkami swojego pierwszego razu.
Świadome i celowe, przemyślane i przemyślne szkodzenie Słowu Boga w świecie to jest szkodzenie innym. Rozsiewanie zła, burzenie porządku, deptanie dobra. 

Takiego zła już nie naprawię, nie pozbieram wszystkich tych kamieni, które rozrzuciłem, nie powyrywam tych chwastów, które posiałem, nie zagoję wszystkich tych ran po moich uderzeniach.
Nie przywrócę do życia tych chwil. które zabiłem. nie pozbieram wszystkich tych okruchów głupoty,
słów wypowiedzianych w złości i gniewie.

One rozbiegły się po świecie i nikt z ludzi ich już nie pozbiera. 
Ile zabiłem nadziei?
Ile wydałem niesprawiedliwych wyroków?
Ilu łzom i rozpaczom jestem winien?

W ilu ludziach zraniłem Jezusa, Słowo Boga, Odwieczną Miłość do mnie?