Moim dzieciom, Piotrowi, Weronice i Natalii - dedykuję
Paweł Orkisz

Nie tylko zamieszczone na tej płycie piosenki, ale wręcz same nagrania pochodzą z czasów stanu wojennego (1981-1984), a dziś już żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości. Czy więc te pieśni i ta płyta się zdezaktualizowały?
Okazuje się, że nie.

Pisząc je wówczas bardzo chciałem, żeby wyrażały jakąś głębszą, ponadczasową prawdę. Każdy z utworów osadzony był jednak na tyle głęboko w mojej ówczesnej świadomości, że sądziłem, że ktoś w innym czasie, lub w innym miejscu urodzony ich nie zrozumie. A jednak reakcja moich dzieci na te piosenki sprawiła, że zdecydowałem się wydać raz jeszcze tamte nagrania.
Ich zdaniem, to jest najlepsza moja płyta - szok! - Pewnie dlatego, że jestem na niej młody, silny, energiczny, dynamiczny i zbuntowany. Prawie jak ich kolega.

Ulubioną pieśnią córki moich przyjaciół z Lublina jest "Komentarz", a jeden z moich krakowskich przyjaciół, kiedy jest poirytowany na ludzi - a często jest, bo prowadzi własną firmę - włącza "Do człowieka" ze słowami:

- Człowieku, światem chcesz rządzić jak sułtan bandą eunuchów!
- Tyś mały! A słońce juz nisko, więc cień Twój ogromny! - Posłuchaj...

Songi te pisane były pod koniec lat 70., przed i po Sierpniu 1980, a zwłaszcza po 13 grudnia 1981 roku.
Prawie cały ten materiał nagraliśmy wspólnie z towarzyszącymi mi muzykami pospiesznie, w ciągu dwóch nocy, w studenckim Radio Centrum w Krakowie (nagrywał Andrzej Czop), potem oryginalna taśma powędrowała do NSZZ „Solidarność” w Nowej Hucie, nawet nie wiem do kogo – o takie szczegóły się wówczas nie pytało, bezpieczniej było nie wiedzieć. 
Oryginał został zniszczony, na kasecie „Komentarz” zamieszczono napis „Nagrań dokonano bez wiedzy i zgody Autora”, co miało mnie chronić przed ewentualnymi konsekwencjami ze strony bezpieki, choć tak naprawdę przed niczym nie chroniło. „Oni” wtedy mogli wszystko.  Pewnie bardziej chroniła mnie wtedy „ich” niechęć do wykreowania jeszcze jednej legendy. Wiadomo, martwy lub uwięziony poeta bywa znacznie groźniejszy niż żywy. 

Teraz sklepy w Polsce pełne są towarów, policja nie zabija nam kolegów, nikt nas z pracy nie wyrzuca ani nie wsadza do więzienia za poglądy, mamy względny pluralizm w mediach i można sobie wybrać partie, polityków, dziennikarzy, artystów, nawet przewodników duchowych. Cóż więc może być wspólnego? – Po głębszym zastanowieniu się wydaje mi się, że wiele w naszym i przyszłym świecie, zdominowanym przez pieniądze, przez rozmaite sfery wpływów, partie, ugrupowania, „grupy trzymające władzę” jest, albo może jeszcze być wspólnego z tymi czasami, w których byli „oni” i byliśmy „my”, a między nami ziała przepaść.

Dotyczy to nie tylko moich pieśni, bo bardzo wiele piosenek z tamtego okresu jest do dziś bardzo aktualnych i ważnych. Wtedy, teraz i zawsze najważniejsza jest nadzieja.

Pisząc te protestsongi i występując z koncertami w środowiskach opozycyjnych w całym kraju, wiedziałem, że najważniejszym problemem dla moich słuchaczy jest palące pytanie o źródło nadziei. Czy coś może się zmienić? Kiedy? Skąd czerpać nadzieję?

Siła rządzących była przerażająca, przewaga po stronie obrońców  systemu miażdżąca. Wiedzieliśmy, że wszelkie próby budowania ruchu oporu, to było walenie głową w mur, a jednak... lepsze to niż służenie bezsensownemu systemowi społeczno-gospodarczemu i sojusz z katami.
Wskazywałem więc źródła: przede wszystkim wiara, Bóg, Opatrzność..., ale także zmienność historii, przemijanie, mądrość i rozsądek, wreszcie drwina, ironia, złość, nienawiść. Każdy może poszukać w tych pieśniach tych śladów. 

Chcę bardzo serdecznie podziękować wszystkim moim kolegom, którzy towarzyszyli mi w ówczesnych koncertach, przede wszystkim Wojtkowi Czemplikowi i Jackowi Wolskiemu, Stefanowi Błaszczyńskiemu, Andrzejowi Boberowi i Lucjanowi Wesołowskiemu. Dziękuję także tym wszystkim, którzy - z narażeniem życia - tamte koncerty organizowali i rozprowadzali moje nagrania.
Panowie, historia Wam nie podziękuje, bo miejsc na górze nie starczy dla wszystkich, a wielu „liderom i działaczom” Solidarności wydaje się, że to oni sami rozwalili komunę i teraz mają prawo do wszystkiego. Musi Wam wystarczyć moje podziękowanie. 
Kłaniam się Wam nisko, do samej ziemi!

Paweł Orkisz
Kraków, styczeń 2006 r.