2011.zarnowiec piraci
foto: Jarek Miszczyk, Piotrek Bzowski


Właśnie wróciliśmy z krótkiej trasy koncertowej. Przywieźliśmy ze sobą wspomnienia z dwóch pięknych koncertów, jednego wielce udanego i jednego, którego nie było, a był najdłuższy
i najsmaczniejszy.

Że w Koszalinie jestem podobno kochany – wiedziałem, bo pani Stasia z teatru Dialog powtarza mi to wystarczająco często. Publiczność jeszcze nigdy nie zawiodła, a każdy następny koncert jest lepszy od poprzedniego. Zresztą nie tylko ona, bo i pani Iza, i Bogdan, i nawet obce mi osoby. Tym razem zagrałem z krakowską ekipą muzyków i … jak ja teraz powiem moim kolegom z Gdańska, że ci krakowscy bardziej się podobali? Może sprawił to jednak repertuar, wyjątkowo ciepły, optymistyczny: „Pieśni słoneczne”. Na marginesie: to chyba dobry marketingowo tytuł (sam bym się wybrał na taki koncert).

Totalnie zaskoczyła mnie publiczność podwarszawskiego Milanówka, zresztą chyba nie tylko mnie. Organizatorzy też wydawali się lekko zaskoczeni frekwencją i w pośpiechu wynosili z zaplecza wszystkie wolne krzesła. Nasz koncert kończył ich zielony festiwal „Otwarte Ogrody”, ale to była niedziela, już po godzinie 20.00. Drzwi otwarte z jednej i z drugiej strony, wianuszek widzów stojących z tyłu, na sali jakieś 150-200 osób. Ale jaka reakcja: śpiewali ze mną niełatwe przecież Cohenowe teksty, nucili refreny, byli „nasi” od pierwszych do ostatnich dźwięków, piątego już chyba bisu. Po koncercie w Milanówku otrzymałem dwie piękne róże, od pewnej pani, ze słowami: „Ta pierwsza, wyższa, to od osób, które były na Pana ostatnim koncercie w Koszalinie, gdzie jest Pan kochany, a ta druga, pełniejsza – ode mnie.

Wielce udany był koncert w jednostce wojskowej w Wejherowie, dla byłych żołnierzy tej jednostki
i ich gości. Takie dziwne uczucie na początku: lekki chłód, sprawdzają, kto ja jestem i czemu śpiewam tak poważnie? – Czemu? Bo zostałem o to poproszony, żeby „dać” kilka rzeczy serio,
a potem już śpiewać na luzie, radośniej. No i z każdą piosenką oczy im się rozszerzały, palce chętniej wystukiwały rytm, ręce głośniej klaskały... Od połowy koncertu już byli „moi”, ale niełatwo ich było przekonać. I dobrze. Nie wolno ufać każdemu, kto ma mikrofon, albo się ładnie uśmiecha...
Koniec, radość, bisy. Super. A podczas spotkania przy kawie, mniej formalnego, noooo, zdążyliśmy się chyba zaprzyjaźnić! W każdym razie już trochę za nimi tęsknię, bo fajne chłopaki są w tym Wejherowie! A moi koledzy zwrócili uwagę na urodę pań, które uczestniczyły w koncercie, albo tylko spacerowały po okolicy. Dla mnie to nic dziwnego, ale oni… niezbyt często koncertowali nad Bałtykiem.

2011.zarnowiec domki
Był też koncert, którego nie było, bo miało być święto, a była porażka, smutek, prawie stypa, coś jak... awaria w energetyce. Gospodarze mieli wszystkiego dość i wszystko odwołali, ale rzuciłem na odejście: możecie pochować się po kątach i pić z rozpaczy, albo spotkać się i przegadać różne warianty… A jak będzie spotkanie, to po jakimś czasie przyda się gitara. Ja jestem w każdym razie na miejscu. Z publicznego spotkania zrobiło się bardzo prywatne, bardzo piękne i bardzo krzepiące. Jest wojny czas i czas pokoju – mówi Kohelet i dodaje – a wszystko to marność!

2011.zarnowiec smigamy
A jednak będziemy pamiętać, że ktoś nas zaprosił nad piękne jezioro Żarnowieckie, po którym pędziliśmy ścigaczem, że widziałem pływające, odpoczywające, lecące i ścigające się z nami łabędzie, że ktoś rano podstawił nam pod drzwi skrzynkę piwa i soków, dowiózł świeżutką pachnącą rybę…
Że była okazja porozmawiać z morzem.
Panie Piotrze, Sławku, Benku, Januszu, Andrzeju, Jarku, Marianie, Zbyszku… - piracka flaga, zakupiona w Dębkach, będzie nam o Was przypominać.
* * *
Wróciliśmy do naszych spraw, do rodzin, do codziennych smutków i radości.
Ale z każdej wyprawy wracamy bogatsi, choćby o takie zachody słońca!

2011.zarnowiec 2


Do zobaczenia w środę w Kurantach – przynieście swoje kwiaty paproci, wianki, niewinność i magię. Co kto ma...
Uśmiech
Noc świętojańska!

Potem kilka prywatnych i półprywatnych spotkań.

Wkrótce 6. festiwal „Ballady Europy”.

 

Kraków, 21 czerwca 2011

Poprzednio pisałem:

rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009