Czytam dzisiejszą prasę ekonomiczną:
EBC pożyczył bankom komercyjnym 530 mld euro na 1%. (zob. tutaj ). Kilka myśli:
1. Ja rozumiem, że europejski bank centralny dodrukowuje pieniądze, osłabia euro, żeby ratować gospodarkę (sam to nieraz postulowałem) - skoro robią tak od lat Chińczycy, skoro dodrukowuje pieniądze amerykański Fed, to znaczy psujemy wszyscy, wszystko co się rusza, cały system walutowy, bo dlaczego mamy być jedynymi naiwnymi, kiedy wszyscy wkoło grają nieczysto?
2. Na 1%??? - czyli kto będzie bezpośrednim beneficjentem? - banki komercyjne. Grube miliardy zarobią, bo... nieumiejętnie pożyczały. To jest psucie europejskiej gospodarki, a nie ożywianie. To mnie martwi.
3. Pisałem 8 września 2011, w artykule "Czarnobiały świat": "
Pożyczanie pieniędzy to biznes, a w każdym biznesie najzdrowsze są ryzyko i konkurencja. Źle „bankierze” zainwestowałeś – tracisz, bankrutujesz, znikasz z rynku. Tak musi być!" - ale w Europie tak nie jest, i w świecie tak nie jest. Bo z wielkim kapitałem mało kto nie boi się zadrzeć!

Polityka jest wredna, więc ja wolę o czymś innym, przyjemnym.

* * *
Podzielę się z Wami satysfakcją, którą odczułem w poprzednią niedzielę, kiedy słuchałem listu kardynała St. Dziwisza, skierowanego do wiernych archidiecezji krakowskiej.
Jest to list zupełnie inny od dotychczasowych, głoszących stanowisko Kościoła wobec różnych spraw tego świata
z pozycji siły i władzy. Ich język bywał zakręcony, filozoficzno-teologiczny, a wnioski kategoryczne i czasami trudne nawet do zrozumienia, a co dopiero do zrealizowania.
Ten list jest inny, pełen zatroskania, ale i wiary, opartej nie tylko o Opatrzność Bożą, ale także o świadomość wspólnej drogi i dobrej woli nas wszystkich, całego Ludu Bożego. Tak jakby dopiero teraz do hierarchów kościelnych dotarła prawda, którą wprawdzie sami od dawna głosili, ale dla nich samych dziwna i niezrozumiała, że oto... wszyscy jesteśmy Kościołem, że my wszyscy tworzymy wielowiekową mądrość i niesiemy depozyt wiary.
Tutaj inny jest sposób wyrażania myśli. Ten list jest pisany prostym, bezpośrednim językiem, pełnym delikatności, ciepła, serdeczności.
   cały list: tutaj

Podam trzy przykłady:
1. Kiedyś na odwrotność "cywilizacji miłości" używano określenia „cywilizacja śmierci”, a tutaj Autor używa określenia „cywilizacja, w której nie zawsze chodzi o życie i miłość” – ładne, prawda?
2. Cały list ma tytuł „Kościół naszym domem”, a najładniejsze chyba zdanie brzmi: „Czynne miłosierdzie uczyni z naszego Kościoła dom, w którym jest miejsce dla każdego i którego mieszkańcy wspierają się nawzajem.”
3. Zakończenie, w którym wprost Autor odwołuje się do zachwytu: „Niech wiara (...) podtrzymuje nas w doświadczeniach kruchości ludzkiego życia, ale także jego piękna i sensu, jaki nadaje mu miłość i służba.”
(podkreślenia - moje, PO)

Ludzie!!! Chce mi się krzyczeć z radości!
Przecież właśnie w mojej twórczości dominujące motywy to: dom, piękno, zachwyt, łagodność, tolerancja, przy jednoczesnej pewności tego w co wierzę i czemu służę. A tu... słyszę dokładnie to samo, co ja sam mógłbym powiedzieć i to mówione bardzo podobnym językiem. Wybaczcie mi, że pomyślałem najpierw o sobie.

Oczywiście zaraz potem przyszła refleksja, że w tym liście słychać echa Bellonowego „domu bukowego koniecznie” i Wojtyłowych „dalekich wybrzeży ciszy”, delikatności i kruchości karmelitańskiej, a także wytrwałej pracy tysięcy intelektualistów i robotników.
To jest nasz język, język ludzi spokojnych i wytrwałych, którzy potrzebują wsparcia i rady od swoich kapłanów i duszpasterzy.

Tak do nas proszę mówić, Księże Kardynale.
Tak proszę nas wspierać.

* * *
Ale moja osobista satysfakcja, wynikająca z zapoznania się z tym listem, ma także drugie oblicze.
W trakcie ostatniego opłatkowego spotkania krakowskich artystów z ks. Kardynałem, w kaplicy pałacu arcybiskupiego przy ul. Franciszkańskiej, miałem przyjemność zaśpiewać - w czasie Ofiarowania - swoją „Modlitwę o powrót ”, z refrenem, jak być może pamiętacie:
    Ale nam daj powrócić
    z tułaczki w głąb serca, w głąb siebie.
    Dom, własny nasz dom,
    kiedyś wreszcie zbudować trzeba.

                                  (CD „Ballady kolędowe”)

Ksiądz Kardynał długo stał przy ołtarzu w milczeniu, zasłuchany w echo tych moich słów, w otoczeniu dwóch lekko zaskoczonych tym milczeniem purpuratów, zanim podjął na nowo modlitwę liturgiczną... Czy to tylko przypadek?
A może już właśnie myślał o tym liście?
I o Kościele, który kiedyś wreszcie powinien stać się naszym domem?

* * *
Jeśli macie czas, zapraszam do zapoznania się z moimi rozważaniami nt. Drogi Krzyżowej .
To nie są wiersze, ani pieśni... To są moje medytacje na Wielki Post.
                                                                                                   wersja skrócona: tutaj

Przy Stacji XI napisałem:

„(...) Nie rozumiemy, że Kościół to dom.
Jego dom, bo On chciał mieć TUTAJ swój dom.
Nie rozumiemy, że miłość to Obecność.
Dom nigdy nie jest idealny, ale… każdy z nas ma być dla kogoś domem.


Czy dlatego znienawidziliśmy Słowo Boże, bo nie potrafimy być domem?

Czy dlatego wbijamy gwoździe w Jego ciało, bo nienawidzimy siebie i swojej ograniczoności?


Paweł Orkisz
Kraków, 1 marca 2012


Poprzednio pisałem:

rok 2016, rok 2015, rok 2014, rok 2013,
rok 2012, rok 2011, rok 2010, rok 2009